Mury i bramy: Miasto potrzebuje granic, by żyć

Mury i bramy: Miasto potrzebuje granic, by żyć

Portal Gosc.pl (20 kwietnia 2024) publikuje felieton „księdza” Przemysława Szewczyka, w którym autor rozważa metaforyczne znaczenie murów i bram w kontekście tożsamości narodowej i relacji ze światem zewnętrznym, odwołując się do doświadczeń z Damaszku.

Felieton ten, choć pozornie dotyczy kwestii społecznych i politycznych, w rzeczywistości promuje niebezpieczne idee, sprzeczne z niezmiennym nauczaniem Kościoła katolickiego. Autor, odwołując się do przykładu Damaszku, sugeruje, że narody potrzebują granic dla zachowania tożsamości, jednocześnie podkreślając konieczność otwarcia na świat. Takie podejście jest wyrazem liberalnego kompromisu, który relatywizuje prawdę i prowadzi do zatarcia różnic między dobrem a złem.

Każda „civitas” (w starożytności tym terminem, który znaczy po polsku „społeczność”, określano miasta, dziś bardziej pasuje on do rzeczywistości narodu) dla swojego istnienia koniecznie potrzebuje murów i granic.

To stwierdzenie jest niebezpiecznym uproszczeniem. Owszem, naród potrzebuje ochrony przed zewnętrznymi zagrożeniami, ale nie może to oznaczać zamknięcia się na świat i odrzucenia uniwersalnych wartości chrześcijańskich. Kościół katolicki zawsze nauczał o jedności ludzkiej rodziny i powszechnym przeznaczeniu dóbr. Granice państwowe są jedynie umownymi konstrukcjami, które nie mogą przesłaniać nam obowiązku miłości bliźniego i troski o zbawienie wszystkich ludzi.

Miasto bez murów i naród bez granic byłby zatem niezdefiniowany, nieokreślony, pozbawiony tożsamości.

To fałszywa teza. Tożsamość narodu nie zależy od fizycznych granic, ale od jego kultury, historii i przede wszystkim od wiary katolickiej. Naród, który odrzuca Boga i Jego prawa, traci swoją prawdziwą tożsamość, nawet jeśli otacza się murami i granicami.

Zbudowanie jednak wokół miasta murów bez bram byłoby szaleństwem. Bramy są koniecznym otwarciem miasta na zewnętrzny świat, które pozwala mu oddychać i żyć.

To kolejny przykład niebezpiecznego kompromisu. Owszem, Kościół katolicki nie jest przeciwny kontaktom z innymi kulturami i narodami, ale muszą one być podporządkowane prawdzie i moralności. Nie możemy otwierać bram dla ideologii, które zagrażają naszej wierze i tradycji. Musimy być roztropni jak węże i nieskazitelni jak gołębie (Mt 10, 16).

We współczesnym świecie kamienne mury zostały zastąpione przez granice: nie tylko te państwowe wykreślone na mapie i oznaczone w terenie, ale również przez granice językowe, kulturowe, religijne.

Autor zdaje się sugerować, że granice religijne są czymś negatywnym, co należy przezwyciężyć. Jest to herezja ekumenizmu, potępiona przez Kościół katolicki. Istnieje tylko jedna prawdziwa religia, ustanowiona przez Jezusa Chrystusa, i nie możemy relatywizować tej prawdy w imię fałszywej tolerancji.

Należy więc powiedzieć jasno: jak miasta potrzebowały murów, tak narody i społeczności potrzebują granic: nie tylko dla bezpieczeństwa, ale i dla zachowania własnej tożsamości. Równocześnie dodać trzeba od razu, że tak jak dzięki bramom mury miast nie zamieniały się w więzienie duszące tych, którzy za nimi mieszkali, tak stawiane przez nas granice potrzebują momentów otwarcia na świat.

To typowy przykład nowomowy, która zaciemnia prawdę i wprowadza zamęt w umysłach wiernych. Kościół katolicki zawsze nauczał o konieczności obrony wiary i tradycji przed błędami i herezjami. Nie możemy otwierać się na świat za wszelką cenę, kosztem utraty naszej tożsamości katolickiej.

Zdrowie każdej „civitas” umożliwiające jej rozwój i rozkwit polega na zachowaniu równowagi między murami a bramami. Damaszek miał potężne mury, ale i wspaniałe bramy.

Autor zdaje się sugerować, że istnieje jakaś równowaga między prawdą a fałszem, między dobrem a złem. Jest to absurd. Kościół katolicki zawsze nauczał, że prawda jest jedna i niezmienna, i nie możemy jej relatywizować w imię fałszywego kompromisu.

Każdy naród potrzebuje narzędzi zapewniających mu bezpieczeństwo i pogłębiających jego tożsamość oraz relacji ze światem zewnętrznym, otwarcia na innych i dialogu z tymi, którzy myślą, wierzą i żyją poza granicami czy murami naszego świata.

Dialog z innowiercami jest dopuszczalny, ale tylko w celu nawracania ich na prawdziwą wiarę. Nie możemy prowadzić dialogu, który prowadzi do relatywizacji prawdy i zatarcia różnic między katolicyzmem a innymi religiami.

Ich dzisiejsze usytuowanie i rola przypominają, że otwarcie narodu na innych zbliża go do Boga, jest źródłem dobrobytu i pogłębia jego tożsamość.

To kłamstwo. Otwarcie narodu na błędy i herezje oddala go od Boga i prowadzi do jego upadku. Prawdziwy dobrobyt i tożsamość narodu zależą od jego wierności wierze katolickiej i przestrzegania Bożych przykazań.

Podsumowując, felieton „księdza” Przemysława Szewczyka jest wyrazem liberalnego kompromisu, który relatywizuje prawdę i prowadzi do zatarcia różnic między dobrem a złem. Katolik integralny musi odrzucić te niebezpieczne idee i trwać niezachwianie w wierze katolickiej, przekazanej nam przez Apostołów i Ojców Kościoła. Należy pamiętać o słowach św. Pawła: „Ale choćbyśmy i my, albo anioł z nieba głosił wam Ewangelię odmienną od tej, którąśmy wam głosili, niech będzie przeklęty!” (Gal 1, 8).


Za artykułem: Mury i bramy
Data artykułu: 20.04.2024

Więcej polemik ze źródłem: gosc.pl
Podziel się tą wiadomością z innymi.
Pin Share

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Śledź przez Email
RSS
Kopiuj link
URL has been copied successfully!
Przewijanie do góry
Ethos Catholicus
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.