Wolontariat i Misje: Dwa Różne Powołania

Wolontariat i Misje: Dwa Różne Powołania

Portal eKAI (23 czerwca 2025) przedstawia refleksję „księdza” Jarosława Tomaszewskiego na temat wolontariatu misyjnego i misji ad vitam. Autor podkreśla różnicę między krótkoterminowym wolontariatem a definitywnym oddaniem życia na misjach, odwołując się do przykładów biblijnych i postaci Heleny Kmieć i Wandy Błeńskiej.

Analiza krytyczna tego artykułu, z perspektywy wiary katolickiej wyznawanej integralnie, ujawnia szereg problematycznych stwierdzeń i pominięć.

Wolontariusze oraz misjonarze Bastionem katolicyzmu jest zdolność wybranych osób do składania definitywnych wyborów. Kościół manifestuje ewangeliczną siłę właśnie wtedy, gdy opowiada się za spisaniem katalogu wartości najważniejszych, za które komuś wolno poświęcić całe, własne, darowane sobie życie.

Zdolność do składania definitywnych wyborów jest istotnie ważna, ale nie jest to jedyny bastion katolicyzmu. Prawdziwym fundamentem jest niezmienna wiara, przekazywana przez wieki, oraz wierność Tradycji Apostolskiej. Kościół zawsze nauczał o istnieniu obiektywnej hierarchii wartości, na której szczycie stoi Bóg i zbawienie duszy.

Co to oznacza? Że osoba ludzka w czasie trwania doczesnej egzystencji musi rozróżniać między wyborami czasowymi, znaczącymi ale nie noszącymi na sobie brzemienia ostateczności. Mogą być nimi zakup domu, zmiana pracy, czy kibicowanie temu, a nie innemu klubowi piłkarskiemu – to ma charakter relatywny, może się zmieniać. Ale są też elekcje absolutne, nieodwracalne, decydujące, z wpływem na kierunek istnienia od dziś nawet poza próg wieczności. Wybór małżeński, głos sumienia, święcenia czy śluby wieczyste, ojcostwo albo macierzyństwo, a także opowiedzenie się po stronie Chrystusa, czyli wiara mają naturę definitywną – to może skutkować zbawieniem bądź potępieniem.

Autor słusznie zauważa różnicę między wyborami doczesnymi a tymi o charakterze wiecznym. Jednakże, w kontekście posoborowym, należy podkreślić, że sakrament małżeństwa został poddany relatywizacji poprzez wprowadzenie możliwości stwierdzenia nieważności małżeństwa na podstawie niejasnych przesłanek psychologicznych. Święcenia kapłańskie w nowym rycie są wątpliwe, co podważa ich definitywny charakter.

Ludzie małoduszni zarzucali przy tym Kościołowi, że głosząc nieuchronną definitywność pewnych wyborów popada w nietolerancję, a nawet wypacza osobowość, wpędzając ludzi w lęk przed piekłem. Tymczasem osoby prawdziwie wielkoduszne wiedzą, że wartości ostateczne to nie ciężka gilotyna nad szyją ludzkości lecz wysokie szacowanie godności człowieka. Jeśli nie ma niczego definitywnego w ludzkim życiu, jeśli naprawdę wszystko można odwołać bez najmniejszej konsekwencji, to człowiek niczym w istocie nie różni się od bydlęcia, co przeżuje stertę trawy i będzie upolowane na sąsiednim pastwisku.

Autor broni nauki o definitywności wyborów, co jest zgodne z nauczaniem Kościoła katolickiego. Należy jednak dodać, że lęk przed piekłem jest zdrowym lękiem, który może prowadzić do nawrócenia i pokuty. Jak naucza Pismo Święte: „Bojaźń Pańska jest początkiem mądrości” (Prz 9, 10).

Obrzędowi posłania misjonarza z jednego Kościoła na terytoria pierwszej ewangelizacji towarzyszy z reguły błogosławieństwo biskupa, modlitwa ludzi a także przekazanie śmiałkowi krzyża misyjnego. Z tego powodu ikony, a dzisiaj fotografie często opisują misjonarza jako postać, która na habicie lub sutannie, na szyi nosi znak Ukrzyżowanego. Krzyża nie da się przyjąć na chwilę. Również misyjnego krzyża nie wolno założyć jedynie do zdjęcia. Krzyż misyjny – jakkolwiek różne mogą być indywidualne losy misjonarza, jego sytuacja rodzinna lub zdrowie – także bierze się na całe życie.

W obecnej sytuacji, gdy mamy do czynienia z Kościołem posoborowym, błogosławieństwo „biskupa” i obrzęd posłania misjonarza mają wątpliwą wartość. Należy pamiętać, że ważność sakramentów zależy od intencji szafarza i zachowania tradycyjnej formy.

Dziś w Kościele nad Wisłą – i bardzo dobrze – czuć wzmożone zaciekawienie tak zwanym wolontariatem misyjnym. Polska ma wciąż wielu, żywo wierzących katolików świeckich, którzy pragną nie tylko modlić się ale też pracować dla ewangelii. Jednocześnie współcześni Polacy to bardzo zamożni ludzie, których stać na wakacyjny wyjazd do Azji albo Afryki. Dlatego coraz częściej praktykuje się wolontariat misyjny w wakacje na dwa, trzy tygodnie. Jest to pragnienie godne naśladowania, bo ktoś, kto może opłacić najbogatsze kurorty świata i luksusy, decyduje się poświęcić urlop służąc ubogim gdzieś na ostatniej z misji. Bogu dzięki, niemniej trzeba pamiętać, że wakacyjny wolontariat misyjny nie oznacza tego samego, co przyjęcie misyjnego krzyża. Kościołowi nie może zabraknąć choćby kilku ludzi, którzy definitywnie oddadzą życie dla misji. Do końca, na zawsze, ad vitam – czy jak pisał zamordowany w centralnej Afryce kleryk Robert Gucwa – na całe swoje młode serce.

Autor zdaje się promować wolontariat misyjny, co jest charakterystyczne dla posoborowego ekumenizmu. Należy jednak pamiętać, że prawdziwa misja polega na nawracaniu pogan do jedynego prawdziwego Kościoła katolickiego, a nie na działalności charytatywnej. Święty Franciszek Ksawery, patron misji, poświęcił całe swoje życie na głoszenie Ewangelii w Indiach i Japonii, nawracając tysiące ludzi.

Abram i Lot jako pierwsi w historii zbawienia słyszą wołanie Boga, wyrzekają się jednocześnie stałego miejsca pobytu – przywiązania do ojczyzny i wyruszają w nieznane na zawsze. Dzięki temu staną się jakby proto-misjonarzami. Będą błogosławieństwem Boga dla różnych narodów (por. Rdz 12, 2). Jezus to obrońca wewnętrznej wolności człowieka. Łaska wiary usuwa z duszy ciężar, belkę, przywiązania, obciążenie (por. Mt 7, 5). Dopiero wówczas chrześcijanin, swobodny dla misji, może posłużyć drugiemu.

Porównanie Abrahama i Lota do „proto-misjonarzy” jest niefortunne. Abraham był przede wszystkim ojcem narodu wybranego i wzorem wiary. Jego podróż była związana z wypełnieniem Bożego planu zbawienia.

Bliskie Ci będzie wspieranie świętych misji Kościoła. Kładziesz na biurku maleńkie zdjęcie Helenki Kmieć, a obok inne – Wandy Błeńskiej. Pierwsza to wolontariuszka, która przed ślubem i założeniem rodziny poświęciła jakiś czas na wolontariat misyjny w kilku krajach. W Boliwii nagle zastała ją brutalna, niespodziewana śmierć. Druga to misjonarka, która jako lekarz całe życie służyła na misji w Ugandzie.

Przykład Heleny Kmieć, wolontariuszki, która zginęła w Boliwii, jest przedstawiany jako wzór do naśladowania. Należy jednak zachować ostrożność w ocenie takich przypadków. Nie można stawiać na równi krótkoterminowego wolontariatu z ofiarą życia złożoną przez prawdziwych misjonarzy, takich jak Wanda Błeńska.

Podsumowując, artykuł z portalu eKAI zawiera elementy zgodne z nauczaniem Kościoła katolickiego, ale jednocześnie promuje posoborowe nowinki i relatywizuje istotę misji. Z perspektywy wiary katolickiej wyznawanej integralnie, należy zachować ostrożność w ocenie tego typu publikacji i trzymać się niezmiennej Tradycji Apostolskiej.


Za artykułem: Wolontariusze oraz misjonarze
Data artykułu: 20.06.2025

Podziel się tą wiadomością z innymi.
Pin Share

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Śledź przez Email
RSS
Kopiuj link
URL has been copied successfully!
Przewijanie do góry
Ethos Catholicus
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.