Portal Gość Niedzielny (PAP, 10 czerwca 2025) relacjonuje 40. rocznicę premiery filmu „Yesterday” Radosława Piwowarskiego – pierwszego polskiego filmu fabularnego z piosenkami Beatlesów. Artykuł szeroko opisuje proces powstawania filmu, jego recepcję, perypetie związane z prawami autorskimi oraz sukcesy międzynarodowe, wspominając o osobistych doświadczeniach twórców i aktorów. Przedstawia „Yesterday” jako opowieść o młodzieńczej fascynacji wolnością, przyjaźnią i zachodnią muzyką w realiach PRL. Tekst podkreśla rzekomą uniwersalność przesłania filmu oraz jego znaczenie dla wizerunku Polski na świecie, bez cienia refleksji nad szkodliwym wpływem popkulturowych idoli i narracji oderwanych od prawdy katolickiej. Już sam dobór tematu oraz sposób ujęcia świadczy o bezrefleksyjnej gloryfikacji postrewolucyjnych wzorców kulturowych i kompletnej marginalizacji rzeczywistej misji społecznej chrześcijaństwa.
Popkulturowa idolatria zamiast porządku chrześcijańskiego
Artykuł jawnie gloryfikuje Beatlesów oraz ich kulturowy wpływ, przedstawiając fascynację tym zespołem jako swoisty motor wolnościowych aspiracji młodych Polaków lat 60. i 80. Cytowane wypowiedzi reżysera: „Ta muzyka była wolna i można było grać, co się chce – bez orkiestry, tylko gitary i garnki. A długie włosy to była wtedy wolność.” – to typowa narracja posoborowej mentalności laicyzującej społeczeństwo w duchu protestanckiego indywidualizmu oraz mitu „wolności” pojmowanej czysto świecko.
Z perspektywy wiary katolickiej wyznawanej integralnie taki obraz jest nie do przyjęcia. Wolność nie polega na dowolności wyborów czy akceptacji wszelkich prądów kulturowych – to herezja modernistyczna potępiona jednoznacznie przez papieża Piusa IX w Syllabusie błędów (1864), gdzie wskazuje się na zgubność idei „wolności sumienia” rozumianej jako emancypacja od ładu Bożego (Quanta cura). Kościół święty zawsze bronił zasady podporządkowania kultury porządkowi moralnemu objawionemu przez Chrystusa Króla; tymczasem Beatlesi – zarówno treścią piosenek jak stylem życia – byli symbolem upadku obyczajowości (promocja narkotyków, rewolucji seksualnej, zanegowania autorytetu ojca).
Film Piwowarskiego i jego promowanie przez media świeckie oraz instytucje PRL (nota bene państwa wojująco ateistycznego) jawnie wpisuje się w plan odciągania młodzieży od prawdziwego chrześcijaństwa ku nihilizmowi popkultury. Sam fakt organizowania pokazów festiwalowych na Zachodzie dowodzi instrumentalizacji polskiej produkcji filmowej do celów politycznych, mających wykazać rzekomą „otwartość” systemu komunistycznego czy nawet „nowoczesność” społeczeństwa oderwanego od wiary ojców.
Zaniedbanie praw Bożych na rzecz kultu jednostki
Cała konstrukcja artykułu zakłada niejawne utożsamienie dobra społecznego z przeżyciami indywidualnymi twórców filmu czy aktorów:
To była moja największa, najwspanialsza życiowa przygoda (…)
Taka perspektywa redukuje sens istnienia człowieka do emocjonalnych doznań i subiektywnej realizacji pragnień – sprzeczne to ze stanowiskiem św. Augustyna („niespokojne jest serce człowieka póki nie spocznie w Bogu”), jak również z doktryną Tridentinum głoszącą potrzebę łaski dla osiągnięcia szczęścia wiecznego.
Nieprzypadkowo nigdzie nie pojawia się odniesienie do tego, jak kultura masowa w rodzaju tej promowanej przez Beatlesów prowadziła do upadku dyscypliny moralnej młodzieży: rozprężenie obyczajowe, kultywowanie buntu wobec rodziny i nauczycieli czy szerzenie antykoncepcji – wszystko to były skutki rewolucji popkulturowej zachodniej Europy lat 60., które już Paweł VI potępił w encyklice Humanae vitae, a Pius XII widział ich zalążek w dechrystianizacji Europy.
Artykuł zupełnie ignoruje istnienie prawa Bożego jako normy życia społecznego. Zamiast tego propaguje kult samorealizacji poprzez kontakt z „nowoczesnością”, czego emblematem jest zachodnia muzyka rozrywkowa oraz styl bycia przejęty z laickiego Zachodu.
Pochwała konformizmu wobec struktur państwowych PRL
Wbrew pozorom tekst nie krytykuje istoty peerelowskiego systemu komunistycznego ani nie analizuje mechanizmów zniewolenia duchowego; przeciwnie – przedstawia cenzurę jako barwną anegdotę biograficzną reżysera („przez pięć lat konsekwentnie ignorowały scenariusz filmu pt. 'Passe-partout'”) oraz skupia się na perypetiach formalnych związanych z uzyskaniem zgody na debiut filmowy.
Tymczasem doktryna katolicka ocenia komunizm jako z definicji sprzeczny z porządkiem Bożym (encyklika Piusa XI Divini Redemptoris). Zasady współpracy twórczości artystycznej z aparatem państwowym ateistycznym należy ocenić negatywnie: zarówno pod względem moralnym (pomijanie milczeniem realiów prześladowań katolików), jak i formacyjnym (film utrwalał mit „normalności” funkcjonowania młodzieży pod pręgierzem systemowej deprawacji).
Artykuł gloryfikuje ponadto udział produkcji w festiwalach zagranicznych czy wręczanie nagród przez funkcjonariuszy partii komunistycznej („nagrodę (…) wręczył mi (…) sekretarz od kultury Waldemar Świrgoń”). To wymowny obraz kolaboracji artystyczno-politycznej pod pozorem apolityczności.
Zacieranie granicy pomiędzy kulturą a profanacją
Dalej artykuł opisuje bezrefleksyjnie kulisy zdobywania praw autorskich do utworów Beatlesów oraz kuriozalną sytuację wokół tzw. „praw wykonawczych”, czyniąc bohaterami ludzi zupełnie obcych cywilizacji chrześcijańskiej (np. „Richard Winkler z Londynu”). W ten sposób promuje się przekonanie o wyższości zachodnich wzorców nad rodzimymi wartościami, a równocześnie trywializuje wymiar duchowy sztuki sprowadzając go do formalno-prawnych zabiegów biznesowych.
Kultura katolicka traktowała zawsze muzykę jako narzędzie budowania ładu wewnętrznego człowieka zgodnie ze słowami św. Bazylego Wielkiego: Cantare amantis est („Śpiewać znaczy kochać”), jednak tylko wtedy gdy treść i forma pozostają podporządkowane celom uświęcenia duszy! Tymczasem import anglosaskiej popkultury oznacza nie tyle otwarcie na świat ile wyrzeczenie się własnej tożsamości narodowej i religijnej.
Warto zauważyć jeszcze inną płaszczyznę relatywizmu: cytowany hiszpański krytyk filmowy stwierdza:
„mały film pozwolił mi znaleźć furtkę do kina (…) by zrozumieć życie katolików praktykujących w kraju rządzonym przez ortodoksyjnych komunistów”
. Uderza tu fałsz: utożsamienie katolicyzmu jedynie ze sferą folkloru lub przetrwania „pod butem” komunistycznym całkowicie pomija misję Kościoła walczącego za panowanie Chrystusa nad światem publicznym (Regnum Christi). Z punktu widzenia teologii integralnej takie ujęcie deprecjonuje wartość walk duchowych męczenników tamtych czasów na rzecz powierzchownego obrazu „kolorowej Polski”.
Kult sukcesu indywidualnego zamiast służby Bogu i bliźniemu
Narracja tekstu kończy się fetyszyzacją sukcesu międzynarodowego („Grand Prix”, „Złota Muszla”), podróży po świecie, kontaktach ze znanymi osobistościami kina itp. Ta logika nagradzania za konformizm wobec postrewolucyjnych trendów oznacza de facto realizację programu laicyzacji narodu polskiego poprzez docenianie jedynie tych dzieł sztuki, które dobrze wpisują się w kanony popkultury Zachodu.
Św. Pius X ostrzega przed takimi tendencjami w motu proprio Tra le sollecitudini: sztuka winna oddawać chwałę Bogu; jeżeli staje się narzędziem autopromocji lub rozrywki pozbawionej celu nadprzyrodzonego – prowadzi społeczeństwo ku dekadencji moralnej!
Pominięcie realiów walk duchowych pokolenia PRL-u
Wreszcie najbardziej uderza całkowity brak refleksji nad rzeczywistymi dramatami epoki: milczenie o roli Kościoła katolickiego jako ostatniej ostoi wolności (sens stricte), brak słowa o prześladowaniach duchowieństwa wiernego nauce Chrystusa czy heroizmie rodzin broniących depozytu wiary mimo presji indoktrynacyjnej szkoły państwowej.
Film taki jak „Yesterday” wraz z narracją medialną stanowią ilustrację procesu detronizacji Chrystusa Króla poprzez zastąpienie Go idolami popkultury oraz świeckim rytuałem sukcesu jednostki kosztem wspólnoty Kościoła świętego.
Podsumowanie: Apoteoza profanum pod pretekstem uniwersalizmu artystycznego
Tekst będący przedmiotem analizy ukazuje całą filozofię posoborowego świata – światopogląd oparty na autonomii świeckiej kultury wobec Objawienia, indywidualizmie oraz kulcie nowoczesności będącej wyrazem zerwania ciągłości cywilizacji chrześcijańskiej. Żaden element artykułu nie odnosi się do potrzeby podporządkowania działalności twórczej ładowi Bożemu; przeciwnie – dominuje apologetyka popkultury anglosaskiej przedstawionej jako nośnik rzekomego wyzwolenia człowieka spod jarzma tradycji.
Taka postawa jest zaprzeczeniem integralnie wyznawanej wiary katolickiej i prowadzi ku dalszej dezintegracji narodu przez destrukcję jego fundamentu religijno-moralnego.
Za artykułem: (kultura.wiara.pl) Mija 40 lat od premiery "Yesterday"
Data artykułu: 10.06.2025