Portal Catholic News Agency (16 października 2025) relacjonuje działania polityczne rzekomo chroniące życie nienarodzonych: projekt ustawy senatora Hawleya zakazującej finansowania aborcji z funduszy Obamacare, pozew kobiety zmuszonej do aborcji farmakologicznej przeciwko FDA oraz florydzką inicjatywę dopuszczającą cywilne pozwy za śmierć dziecka poczętego. Wszystkie te inicjatywy, choć pozornie antyaborcyjne, grzeszą redukcją świętości życia do kwestii technicznych i finansowych, pomijając fundamentalną prawdę: aborcja to morderstwo wołające o pomstę do nieba, którego żadne okoliczności nie usprawiedliwiają.
Finansowa kosmetyka zamiast moralnego imperatywu
Projekt senatora Hawleya, przedstawiany jako remedium na „fundowanie aborcji z pieniędzy podatników”, stanowi klasyczny przykład reductio ad absurdum współczesnej polityki. Choć przywołuje się tu poprawkę Hyde’a, cała dyskusja toczy się wokół „zapisania jej bezpośrednio w federalnych warunkach ubezpieczeń”, zupełnie jakby chodziło o regulację podatkową, a nie o fundamentalne pogwałcenie prawa naturalnego.
„Republikanie muszą uczynić ochronę Hyde’a niepodlegającą negocjacjom w każdym finansowaniu Obamacare, który obecnie wykorzystuje dolary podatników do finansowania aborcji na żądanie” – Jamie Dangers z Susan B. Anthony Pro-Life America.
Katolicka doktryna nie zna kompromisu: „Żadna ludzka władza nie ma prawa zezwalać na bezpośrednie niszczenie niewinnego życia” (Pius XI, Casti Connubii). Tymczasem „pro-life” ogranicza się do gry słownej – walki o „taxpayer dollars”, milcząco akceptując samą zbrodnię poza sferą publicznego finansowania. To nie obrona życia, lecz polityczne targowisko, gdzie świętość staje się przedmiotem negocjacji.
Pozew przeciwko FDA: symptomatyczne pominięcie istoty zła
Sprawa Rosalie Markezich, która pozwała FDA po tym, jak została zmuszona do aborcji farmakologicznej, ujawnia drugą skazę współczesnego dyskursu: instrumentalizację ofiary dla celów politycznych. Choć prokurator generalny Luizjany słusznie wskazuje na „lekkomyślne działania FDA”, cała argumentacja skupia się na „zdjęciu podstawowego zabezpieczenia” (wymogu osobistej wizyty), nie zaś na samej naturze zbrodni:
„Gdyby FDA nie zniosła osobistego wydawania [leków], mój ówczesny chłopak nie byłby w stanie zdobyć pigułek aborcyjnych i zmusić mnie do ich zażycia wbrew mojej woli” – Rosalie Markezich.
Kościół naucza jednoznacznie: „Płód musi być chroniony z największą troską od momentu poczęcia; aborcja i dzieciobójstwo są zbrodniami najcięższymi” (Kodeks Prawa Kanonicznego z 1917, kan. 2350). Tymczasem pozew Markezich – podobnie jak projekt Hawleya – sprowadza problem do proceduralnego błędu administracji, relatywizując moralne zło samej aborcji.
Florydzkie „prawa o śmierci poczętego dziecka”: hipokryzja legislacyjna
Projekt ustawy dopuszczający cywilne pozwy za śmierć nienarodzonego dziecka, ale wyłączający spod odpowiedzialności lekarzy i przypadki związane z in vitro, stanowi klasyczny przykład legisłatio contra naturam. Definiując dziecko poczęte jako „członka gatunku Homo sapiens na każdym etapie rozwoju”, jednocześnie legalizuje się jego eksterminację w procesie sztucznego zapłodnienia.
Jak czytamy w „Quas Primas” Piusa XI: „Pokój Chrystusa króluje tylko tam, gdzie Jego prawa są uznane”. Tymczasem florydzki projekt to legislacyjny absurd: dziecko poczęte ma mieć status osoby dla celów odszkodowawczych, lecz równocześnie można je niszczyć w laboratorium. To nie prawo, lecz parodia sprawiedliwości.
Milczenie o najważniejszym: władza publiczna jako wykonawca praw Bożych
Najjaskrawszym brakiem wszystkich omawianych inicjatyw jest całkowite pominięcie „publici iuris” (prawa publicznego) w kwestii aborcji. Św. Tomasz z Akwinu w Summa Theologiae (II-II, q. 64, a. 2) naucza: „Władza świecka ma prawo i obowiązek karać zbrodniarzy, aby zachować dobro wspólne”. Aborcja to nie kwestia „wyboru” czy „zdrowia reprodukcyjnego”, lecz morderstwo podlegające karze śmierci (KPK 1917, kan. 2350 §1).
Współczesne „pro-life” grzeszy redukcjonizmem: zamiast żądać całkowitego zakazu aborcji pod sankcją karną, bawi się w poprawki budżetowe i pozwy cywilne. To nie obrona życia, lecz „polityczna kosmetyka” mająca uśpić sumienia. Jak pisał Pius XII w przemówieniu do położników (29 października 1951 r.): „Życie niewinnej istoty ludzkiej jest święte i nietykalne; żadna władza nie może legalnie go zniszczyć”.
Podsumowanie: polityka bez teologii to igraszki z szatanem
Przedstawione inicjatywy, choć pozornie stojące po stronie życia, są przejawem głębszego kryzysu: oderwania polityki od prawa Bożego. Bez odniesienia do niezmiennej doktryny Kościoła, nawet „pro-life” staje się narzędziem relatywizacji. Jak ostrzegał św. Pius X w „Lamentabili”: „Prawda zmienia się wraz z człowiekiem, ponieważ rozwija się wraz z nim” (propozycja potępiona nr 58).
Dopóki państwa nie uzna publicznego panowania Chrystusa Króla, dopóty wszystkie ustawy będą jedynie „późnym płaczem nad rozlanym mlekiem”. Aborcja nie jest problemem finansowym, proceduralnym czy cywilnoprawnym – to zbrodnia przeciw Bogu i naturze, wołająca o sprawiedliwość. I tylko powrót do „regnum Christi” (królestwa Chrystusa) może zapewnić prawdziwą ochronę życia.
Za artykułem:
Senator introduces bill to ban Obamacare-funded abortions (catholicnewsagency.com)
Data artykułu: 16.10.2025








