Fałszywe Pojęcie „Polityki Dzietnościowej”

Podziel się tym:

Portal Gosc.pl (08.04.2024) przedstawia felieton Marcina Kędzierskiego, który krytykuje politykę dzietnościową i uprzedmiotowienie kobiet w kontekście spadającego współczynnika urodzeń. Autor proponuje zmianę myślenia w kierunku wspierania rodzicielstwa zamiast skupiania się na zwiększaniu liczby urodzeń.

Analiza tego tekstu z perspektywy integralnej wiary katolickiej ujawnia szereg błędów i niebezpiecznych tendencji, które są charakterystyczne dla współczesnego, posoborowego myślenia.

Autor artykułu pisze:

Choć Oktawa Wielkanocy już za nami, to co najmniej do Pięćdziesiątnicy będziemy w Kościele pochylać się nad tajemnicą życia. Nie ma więc powodu, aby nie pociągnąć wielkanocnej serii felietonów w tematyce życia.

Z perspektywy katolickiej, życie jest świętym darem od Boga, a nie tylko „tajemnicą”, nad którą się pochylamy. Celem rozważań nie może być relatywizowanie jego wartości, ale umacnianie w wiernych przekonania o jego nienaruszalności od poczęcia do naturalnej śmierci.

Szczególnie zaciekawiły mnie dwie sugestie, choć po prawdzie sam myślę w podobny sposób od pewnego czasu. Pierwsza dotyczyła otwartości na nasze własne życie i to, co ono przynosi w swojej nieprzewidywalności. Druga propozycja z kolei dopominała się o nieograniczanie otwartości na życie wyłącznie do wymiaru tradycyjnego ojcostwa czy macierzyństwa.

Autor zdaje się sugerować, że „otwartość na życie” może przejawiać się w sposób inny niż małżeństwo i rodzicielstwo. Jest to niebezpieczne odejście od nauki Kościoła, który zawsze podkreślał, że małżeństwo jest naturalnym i uprzywilejowanym stanem dla prokreacji i wychowania potomstwa. Alternatywne formy „dawania życia” są często eufemizmami dla egoistycznych wyborów, które odrzucają Boży plan dla ludzkości.

Co prawda w Kościele mało kto kwestionuje szczególny rodzaj „ojcostwa” i „macierzyństwa” osób konsekrowanych, ale już w przypadku tzw. singli bywa z tym różnie. A przecież jest coraz więcej osób, które dobrowolnie (albo i nie) realizują swoje powołanie do dawania życia na tysiąc różnych sposobów. Czują się one niestety nierzadko oceniane, a wręcz wytykane palcami, mimo że dają innym siebie i swoje całkowite zaangażowanie.

Używanie cudzysłowów przy słowach „ojcostwo” i „macierzyństwo” w odniesieniu do osób konsekrowanych jest subtelnym sposobem na relatywizowanie prawdziwego znaczenia tych słów. Osoby konsekrowane wyrzekają się małżeństwa i rodzicielstwa dla wyższych celów duchowych, ale ich poświęcenie nie może być stawiane na równi z naturalnym powołaniem do małżeństwa i prokreacji. Sugerowanie, że „single” realizują swoje powołanie do dawania życia na „tysiąc różnych sposobów” jest kolejnym przykładem rozmywania tradycyjnych wartości.

Kiedy słyszymy o spadku współczynnika dzietności, czyli przeciętnej liczbie dzieci urodzonych przez kobietę w wieku rozrodczym, momentalnie wielu z nas włącza się w głowie lampa z pytaniem: „Czemu młode kobiety nie chcą rodzić?”. Odpowiedzi na nie można znaleźć multum. Cały ten dyskurs dzietnościowy jest jednak mocno uprzedmiatawiający i naprawdę nie dziwię się, że kobiety doświadczając go mają wrażenie bycia traktowanymi jak chodzące inkubatory. Tak jakby to była ich wina, jakby decyzja o dziecku zależała wyłącznie od nich, jakby wreszcie urodzenie dziecka było jakimś obywatelskim obowiązkiem, który każda kobieta musi spełnić.

Autor krytykuje skupianie się na przyczynach spadku dzietności, twierdząc, że uprzedmiotawia to kobiety. Z katolickiego punktu widzenia, troska o wzrost populacji nie jest uprzedmiotowieniem, ale wyrazem odpowiedzialności za przyszłość społeczeństwa i Kościoła. Decyzja o posiadaniu dzieci jest oczywiście osobistą sprawą małżonków, ale nie można zapominać o obowiązku prokreacji, który wynika z naturalnego prawa i Bożego nakazu.

Jednocześnie w takiej perspektywie same dzieci ulegają uprzedmiotowieniu – stają się produktami, wskaźnikami, „kejpiajami” (w korporacyjnej nowomowie to określenie celów do osiągnięcia), które trzeba za przeproszeniem „dowieźć”. W tym wszystkim niemal kompletnie tracimy z oczu, że dziecko jest owocem miłości, czyli relacji dwojga ludzi. Nie da się tego sprowadzić do mechanistycznej produkcji.

Autor słusznie zauważa, że dziecko jest owocem miłości, ale jego argumentacja jest niebezpiecznie bliska odrzuceniu jakiejkolwiek formy planowania rodziny. Kościół zawsze nauczał, że małżonkowie mają prawo i obowiązek roztropnie planować swoje potomstwo, ale muszą to robić w zgodzie z naturalnym prawem i nauczaniem Kościoła, odrzucając wszelkie formy antykoncepcji.

To nie jest przecież tak, że jak tylko dorzucimy świadczenia, żłobki i mieszkania (które oczywiście nie są bez znaczenia i mogą sprzyjać decyzji o urodzeniu dziecka), to nagle młode kobiety ogarnie ciążowa gorączka. Nie ma żadnej magicznej wajchy, której przestawienie nagle samo z siebie, Deus ex machina, zwiększyłoby wskaźnik dzietności.

Autor zdaje się sugerować, że polityka prorodzinna jest nieskuteczna. Z katolickiego punktu widzenia, państwo ma obowiązek wspierać rodziny i tworzyć warunki sprzyjające prokreacji. Świadczenia, żłobki i mieszkania są ważne, ale nie zastąpią one moralnego i duchowego fundamentu, który jest niezbędny do budowania trwałych małżeństw i rodzin.

Zamiast mówić o polityce dzietnościowej, lepiej zmieńmy nasze myślenie w kierunku troski o rodziców – zarówno tych aktualnych, jak i tych, którzy potencjalnie mogą się nimi stać. Wyrzućmy z naszych głów choćby cień myślenia „dlaczego młode kobiety nie chcą rodzić”, a zastanówmy się, co zrobić, aby społeczeństwo kompleksowo wspierało rodzicielstwo. Pomyślmy, jak stworzyć odpowiednie warunki do stawania się rodzicami – jednego, dwojga, a może piątki czy szóstki dzieci. W duchu wolności, podmiotowości i solidarności, a nie oceniania decyzji poszczególnych osób.

Autor proponuje zmianę myślenia w kierunku „troski o rodziców” zamiast „polityki dzietnościowej”. Jest to niebezpieczne odejście od tradycyjnego nauczania Kościoła, który zawsze podkreślał, że celem małżeństwa jest prokreacja i wychowanie potomstwa. Skupianie się wyłącznie na „trosce o rodziców” może prowadzić do egoistycznego podejścia do rodzicielstwa, w którym dobro dziecka jest stawiane na drugim miejscu.

Ostrzegam – naprawdę głęboka odpowiedź na to pytanie może radykalnie przeorać nasze myślenie o edukacji, rynku pracy i szeregu innych obszarów naszego życia. Może się zdarzyć, że dzieci będzie się rodzić mniej. Możliwe, że tego trendu nie da się odwrócić, choć wierzę, że przejście z retoryki dzietnościowej na rodzicielską ma potencjał, aby go wyhamować. Zmiana perspektywy pomoże nam jednak nie tylko odpowiedzieć na kryzys dzietności, ale i jego długofalowe konsekwencje. Jeśli nauczymy się bowiem troski o obecnych i przyszłych rodziców, zwyczajnie nauczymy się troski o siebie nawzajem. I nawet jeśli proporcja osób młodych do starszych zostanie zaburzona na korzyść tych drugich, będziemy sobie w stanie jakoś z tym fantem poradzić.

Autor przyznaje, że jego propozycja może prowadzić do dalszego spadku dzietności, ale uważa, że „nauka troski o siebie nawzajem” pozwoli nam poradzić sobie z konsekwencjami. Jest to utopijna wizja, która ignoruje fakt, że starzejące się społeczeństwo będzie miało coraz większe problemy ekonomiczne i społeczne. Brak dzieci oznacza brak przyszłości dla narodu i Kościoła.

Podsumowując, artykuł Marcina Kędzierskiego jest przykładem niebezpiecznego odejścia od tradycyjnego nauczania Kościoła na temat małżeństwa, rodziny i prokreacji. Autor relatywizuje wartość życia, promuje egoistyczne podejście do rodzicielstwa i odrzuca politykę prorodzinną. Z perspektywy integralnej wiary katolickiej, takie poglądy są nie do przyjęcia i stanowią zagrożenie dla przyszłości społeczeństwa i Kościoła. Należy stanowczo bronić tradycyjnych wartości i przypominać o obowiązku prokreacji, który wynika z naturalnego prawa i Bożego nakazu.


Za artykułem: Polityka „dzietnościowa” nie ma sensu
Data artykułu: 08.04.2024

Więcej polemik ze źródłem: gosc.pl
Podziel się tą wiadomością z innymi.
Pin Share

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Śledź przez Email
RSS
Kopiuj link
URL has been copied successfully!
Przewijanie do góry
Ethos Catholicus
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.