Rezerwowana starsza kobieta katolicka modląca się w tradycyjnym kościele, symbolizująca wiarę i pokorę.

Posoborowy spektakl pobłażliwości: „Babcia Kasia”, wyrok i milczenie o prawie Bożym

Podziel się tym:

Posoborowy spektakl pobłażliwości: „Babcia Kasia”, wyrok i milczenie o prawie Bożym

Portal Opoka informuje o prawomocnym skazaniu Katarzyny Augustynek („Babci Kasi”) za znieważenie i naruszenie nietykalności cielesnej wolontariusza Fundacji Pro-Prawo do Życia podczas legalnego zgromadzenia na Placu Zamkowym w Warszawie (1 maja 2022). Sąd Okręgowy utrzymał winę, łagodząc karę do 4 miesięcy ograniczenia wolności i 20 godzin prac społecznych miesięcznie, pozostawiając nawiązkę oraz koszty zastępstwa procesowego. Cytowane są słowa mecenasa Bartosza Malewskiego z Instytutu Ordo Iuris, który wskazuje na znaczenie prawomocności wyroku i nadzieję na kres pobłażliwości wobec sprawczyni. Obrona próbowała podważać wyrok, zarzucając m.in. znikomą szkodliwość społeczną czynu i wadliwość składu sędziowskiego – bezskutecznie. Tekst przemilcza jednak wymiar nadprzyrodzony: brak jest wezwania do pokuty, restytucji moralnej, publicznego zadośćuczynienia Bogu za profanację dobra wspólnego i pogardę dla prawa naturalnego. Ten naturalistyczny kadr prawa pozytywnego, bez odniesienia do Prawa Bożego, demaskuje chorobę: redukcję porządku społecznego do świeckiego proceduralizmu, u którego kresu rodzi się bezkarność duchowa i relatywizacja zła.


Poziom faktograficzny: litera sprawy a amputacja sensu

Fakty podane w notce są zwięzłe: ustalono winę za naruszenie nietykalności cielesnej (ugryzienie) i znieważenie wolontariusza pro-life; instancja odwoławcza potwierdziła winę i złagodziła karę; obrona powoływała się na „znikomą szkodliwość społeczną”. Nawet jeśli ów skrót jest wierny stanowi procesowemu, to ekspozycja sprawy zatrzymuje się na płaszczyźnie policyjno-sądowej i medialnej. Wyrwana z całościowego porządku moralnego, sprawa zostaje zbanalizowana do gry o przepis i paragraf. Kluczowe przemilczenie polega na zaniechaniu nazwania agresji wobec obrońcy życia grzechem przeciwko sprawiedliwości i miłości społecznej (iustitia et caritas socialis), a także – wobec przedmiotu sporu – przeciwko piątemu przykazaniu, którego bezpośrednim celem jest ochrona życia niewinnych (fetus est homo). W ten sposób naturalistyczna narracja odbiera zbrodni (choć tu czynie lżejszym) jej odniesienie do Boga, Sędziego żywych i umarłych, wobec którego wszystko, co publiczne, ma się rozstrzygać (Pius XI, Quas Primas: pokój i ład możliwe są jedynie w królestwie Chrystusa).

Poziom językowy: biurokratyczny ton i akomodacja do świeckiej akcji

Dominują zdania bezosobowe i sprawozdawcze: „Sąd podtrzymał”, „złagodził”, „zwolnił z kosztów”. Retoryka jest asekuracyjna, odhumanizowana, podporządkowana regułom newsroomu, w którym „konflikt” staje się towarem. Głos pro-life pojawia się w postaci cytatu prawnika: „Istotny pozostaje fakt, że Katarzyna A. jest prawomocnie skazana”. Nie pada słowo o grzechu, winie wobec Boga, restytucji moralnej, naprawieniu zgorszenia publicznego. Ten ton zdradza mentalność naturalistyczną, w której prawo pozytywne zastępuje prawo naturalne, a lex humana (prawo ludzkie) ma monopol semantyczny na „dobro wspólne”. Tak mówi świat, a nie Kościół katolicki, który zawsze głosił supremację lex aeterna (prawa wiecznego) i lex divina nad wszelkim ustawodawstwem ludzkim (św. Tomasz z Akwinu, STh I-II q.93–94). Zamiast nazwać czyn i kontekst, tekst osuwa się w proceduralną eufemizację.

Redukcja porządku moralnego do pozytywizmu: błąd źródłowy

Główną chorobą tekstu jest przyjęcie – bezkrytycznie – pryzmatu państwowego legalizmu, który mówi jedynie o „znikomej szkodliwości” lub jej braku. Ale w logice katolickiej sprzed 1958 roku pytamy: czy agresja na obrońcę niewinnych jest grzechem ciężkim, domagającym się skruchy i zadośćuczynienia? Oczywiście, że tak, bo dotyczy dóbr najwyższych: życia i porządku moralnego, który Bóg ustanowił. Sobory Florencki i Trydencki uznają porządek łaski i prawa Bożego za obiektywny i niezmienny; w logice Trydentu publiczne zgorszenie domaga się publicznego zadośćuczynienia i naprawy (por. nauka o pokucie i restytucji). Gdy tekst milczy o tym wymiarze, potwierdza praktyczny ateizm: społeczeństwo zorganizowane tak, jakby Bóg nie istniał (etsi Deus non daretur).

Przemilczenie najcięższe: brak perspektywy nadprzyrodzonej

Największe oskarżenie pod adresem notki to oczywiście milczenie o sakramentalności pokuty, o stanie łaski, o konieczności nawrócenia jako jedynej drodze moralnego porządku. Nie ma przypomnienia, że obrona nienarodzonych, o ile nie jest zakotwiczona w królowaniu Chrystusa i w porządku łaski, degraduje się do licytacji emocjonalnych i sporów ulicznych. Katolicka doktryna jest klarowna: Bonum commune nie jest sumą preferencji, lecz uczestnictwem społeczeństwa w prawie Bożym; ergo, państwo winno uznać i chronić prawo naturalne do życia od poczęcia (Pius XI, Casti Connubii; Pius XII, przemówienia do lekarzy; Pius IX, Syllabus errorum – potępienie laicyzmu i relatywizmu). Gdy nie ma tej perspektywy, debata staje się ringiem, a sądy – arbitrami nastrojów, co kończy się karykaturą sprawiedliwości i systemową kapitulacją wobec przemocy ideologicznej.

Prawo Boże ponad prawem człowieka: nienegocjowalna hierarchia

W tradycyjnej eklezjologii misją Kościoła jest uświęcanie i nauczanie narodów, by uznały panowanie Chrystusa Króla publicznie (Pius XI, Quas Primas). To nie „dialog” i „tolerancja” tworzą pokój, lecz posłuszeństwo Prawu Bożemu. Z tego wynika fundamentalna norma: życie nienarodzonych nie podlega negocjacji, a ci, którzy je depczą, depczą Królestwo Chrystusa. Dlatego przemoc wobec obrońców życia jest nie tylko pospolitym występkiem, lecz buntem przeciwko Bogu. Kara, która abstrahuje od tego wymiaru – nawet jeśli formalnie legalna – jest moralnie nieadekwatna. Kodeks sprzed 1917 roku i późniejszy, trydencki etos karności kościelnej rozumie karę jako medicina – lekarstwo mające prowadzić do pokuty i naprawy. Tu tego wektora brak: wymiaru pokuty i publicznego zadośćuczynienia Stwórcy za zdeprawowanie dobra wspólnego.

„Znikoma szkodliwość” – leksykalne alibi rewolucji

To, że obrona odwołuje się do kategorii „znikomej szkodliwości społecznej”, jest znamienne. Ten parawan nowoczesnego pozytywizmu jest narzędziem obróbki opinii publicznej: to nie prawo naturalne wyznacza ciężar czynu, lecz arbitralna skala „społeczności”. Kościół naucza inaczej: actus humanus ocenia się wobec celu ostatecznego człowieka i obiektywnych norm moralnych; „znikoma szkodliwość” możliwa jest co najwyżej wobec drobnych uchybień, nie wobec ataku na obrońcę życia. Parafrazując Piusa XII: państwo, które nie chroni najsłabszych, traci moralny mandat i popada w tyranię prawa silniejszego.

Owoce soborowej rewolucji: humanitaryzm bez łaski i sądy bez sprawiedliwości

Opisany przypadek jest symptomem głębszej zapaści: systemowego przyzwolenia na agresję wobec porządku naturalnego, które karmi się soborowym humanitaryzmem bez łaski, bez królowania Chrystusa. Ekumenizm, wolność religijna, kult człowieka – owe nowinki po 1958 roku – zrodziły społeczeństwa, w których veritas nie ma praw publicznych, a błąd jest chroniony. W takim kontekście walka o życie przenosi się z ołtarza i konfesjonału na chodnik i salę sądową, a wymiar kary zostaje sprowadzony do rachunku PR-owego. Natomiast prawdziwa reforma moralna może nadejść tylko przez powrót do integralnego nauczania przedtrydenckiego i trydenckiego, do twardej katechezy grzechu, piekła, sądu, czyśćca i nieba, do Mszy – ofiary przebłagalnej, do spowiedzi prowadzącej do restytucji. Bez tego – jak uczy historia – „prawa człowieka” będą stawały naprzeciw Prawa Bożego, a sądy będą amortyzować prawdę zamiast ją wyrokować.

Rola „duchowieństwa” posoborowego: milczenie, które oskarża

Skandalem jest to, że w obliczu agresji wobec obrońców życia struktury posoborowe emanują frazesami o „dialogu” i „kulturze spotkania”, zamiast wzywać do pokuty, do anatematyzowania zła, do naprawienia zgorszenia. To milczenie jest współwiną. „Duszpasterstwo”, które nie odsyła do łaski uświęcającej i do królowania Chrystusa w porządku publicznym, jest wydmuszką. Brak także ostrzeżenia, że akceptacja przemocy symbolicznej i fizycznej wobec obrońców życia, przy jednoczesnym sankcjonowaniu jej przez minimalne kary i medialną neutralizację skandalu, jest jeżeli nie li 'tylko’ nihilizmem prawnym, to apostazją społeczną.

Co należałoby powiedzieć jednoznacznie

  • Agresja wobec obrońców życia jest grzechem ciężkim przeciwko porządkowi Bożemu i domaga się publicznej pokuty, przeproszenia Boga i restytucji wobec skrzywdzonych.
  • Państwo ma obowiązek, wynikający z prawa naturalnego, chronić życie nienarodzonych i tych, którzy go bronią, oraz wymierzać kary adekwatne moralnie – nie tylko efektywne socjotechnicznie.
  • Kościół (rozumiany integralnie) ma wiernym przypominać, że bez łaski nie ma ładu społecznego; bez królowania Chrystusa nie ma pokoju; bez prawdy nie ma sprawiedliwości.

Konkluzja: od nowinek do nihilizmu – i powrót jedyną drogą

Ta notka – jakkolwiek pozornie „pro-life” – jest skrojonym pod świecki rynek medialny streszczeniem procesu bez Boga. Zamiast wstrząsnąć sumieniami, tonuje napięcie i zamienia dramat w kronikę paragrafu. „Złagodzenie kary” i brak odniesienia do porządku nadprzyrodzonego to znak czasu: corruptio optimi pessima (zepsucie najlepszego jest najgorsze). Powrót może być tylko jeden: do niezmiennej doktryny sprzed 1958 roku, w której prymat ma Prawo Boże, gdzie publiczne królestwo Chrystusa porządkuje społeczeństwa, a sakrament pokuty i restytucja moralna są realne, nie zaś wtłoczone w marketing „prawomocności”. Inaczej każde „zwycięstwo” pro-life pozostanie taktycznym oddechem w systemie, który programowo rozbraja prawdę.

Dodatek: ratio legis i ratio fidei – ład, który nie podlega negocjacji

Św. Augustyn przypominał, że państwo bez sprawiedliwości jest bandą rozbójników (remota iustitia quid sunt regna nisi magna latrocinia). Sprawiedliwość zaś nie jest konsensusem większości, lecz zgodnością z prawem Bożym. Pius IX i Leon XIII uczą, że prawo naturalne wiąże prawodawcę i sędziego; Pius XI stwierdza, że pokój możliwy jest tylko w królestwie Chrystusa; Pius XII przypomina, iż każdy zamach na niewinnych i na obrońców niewinnych obraża Stwórcę. Gdy orzeczenia i relacje medialne nie dopuszczają tej miary, stają się częścią problemu, nie lekarstwem.

Dlatego właśnie w sprawie „Babci Kasi” minimalizm kary, proceduralny ton i wyparcie wymiaru nadprzyrodzonego są emblematem epoki: społeczeństwa bez Boga, w którym niewinni proszą o obronę „z wykroczenia”, a sprawcy uczą się, że „znikomość” szkodliwości można zadekretować. Katolik integralny powinien to rozpoznać, odrzucić i wołać o przywrócenie pełni ładu: lex Dei – lex vitae.


Za artykułem:
„Babcia Kasia” prawomocnie skazana za naruszenie nietykalności wolontariusza pro-life
  (opoka.org.pl)
Data artykułu: 31.07.2025

Więcej polemik ze źródłem: opoka.org.pl
Podziel się tą wiadomością z innymi.
Pin Share

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Śledź przez Email
RSS
Kopiuj link
URL has been copied successfully!
Przewijanie do góry
Ethos Catholicus
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.