Kardynał w tradycyjnych szatach katolickich w kościele, trzymający krucyfiks, wyraz skupienia i pokory, symbolizujący duchową siłę i wiarę w obliczu światowych konfliktów.

Militarna pycha zamiast pokoju: „pokój przez siłę” jako dogmat świeckiej religii

Podziel się tym:

Militarna pycha zamiast pokoju: „pokój przez siłę” jako dogmat świeckiej religii

Cytowany artykuł relacjonuje wypowiedzi Andrija Jermaka, szefa kancelarii prezydenta Ukrainy, który afirmuje logikę „pokoju przez siłę” po rozmieszczeniu przez USA okrętów podwodnych bliżej Rosji. Zacytowano też Donalda Trumpa, który wskazuje na demonstrację siły w odpowiedzi na groźby nuklearne Dmitrija Miedwiediewa. Całość przesycona jest naturalistyczną wiarą w geopolityczne zastraszanie jako środek „utrzymania pokoju”, przy zupełnym milczeniu o prawie Bożym, grzechu, nawróceniu i panowaniu Chrystusa Króla. To nie jest troska o pokój, lecz apoteoza świeckiej przemocy ubranej w retorykę bezpieczeństwa.


Pragmatyzm siły jako substytut religii: milczenie o Bogu, grzechu i sądzie

Artykuł eksponuje tezę: „Rosja rozumie tylko siłę”, a „pokój przez siłę” rzekomo działa. Przyjęcie przemocy jako pierwszego języka polityki jest negacją ładu chrześcijańskiego. Przedsoborowa teologia katolicka uczy, że źródłem pokoju jest ordo amoris (porządek miłości) w Chrystusie – nie równowaga strachu. Pius XI bez ogródek wskazał w Quas Primas: pokój możliwy jest jedynie w królestwie Chrystusa. Gdy artykuł absolutyzuje świecki mechanizm odstraszania, przemilcza jedyne fundamenty pokoju: nawrócenie narodów, poddanie praw ludzkich prawom Bożym, publiczne królowanie Chrystusa, sprawiedliwość uświęcona łaską.

Milczenie o rzeczywistości nadprzyrodzonej – o grzechu, który sprowadza wojny jako sprawiedliwą karę; o sakramentach, które uzdalniają do ładu i cnoty; o sądzie ostatecznym, gdzie każdy czyn zostanie osądzony – jest najcięższym oskarżeniem. Artykuł, zajmując się wyłącznie geopolityką, forsuje naturalizm: świat bez Boga, w którym surowe kalkulacje siły zastępują moralną prawdę. To mentalność, którą św. Pius X potępił jako modernizm polityczny i religijny: praktyczny ateizm w sferze publicznej.

Poziom faktograficzny: spektakl gestów, fetysz odstraszania, spirala prowokacji

Przekaz artykułu opiera się na kolejnych ruchach na szachownicy: groźby Miedwiediewa – demonstracja USA – satysfakcja Jermaka – komentarz Trumpa. Nie ma tu żadnego kryterium sprawiedliwości wojny (bellum iustum), żadnego pytania o causa iusta, intentio recta i ultima ratio. Zamiast tego – widowisko „siły” jako samoistnego dobra. Tymczasem klasyczna doktryna (św. Augustyn, św. Tomasz z Akwinu) dopuszcza wojnę tylko w warunkach jasno zdefiniowanej sprawiedliwości i pod prawowitą władzą dążącą do pokoju, nie zaś do dominacji czy rewanżu. Głuchota na te kryteria ujawnia, że potestas została odłączona od auctoritas, a siła – od prawa.

Konsekwencja: im bardziej publiczne gesty odstraszania, tym większa presja na eskalację, tym bardziej rozgrzewają się języki i ręce polityków. „Pokój przez siłę” staje się w praktyce równowagą groźby, która nie tworzy pokoju, lecz kruche zawieszenie między kolejnymi prowokacjami.

Poziom językowy: darwinizm polityczny i dehumanizująca retoryka

Język cytowanych polityków jest surowo pragmatyczny, a miejscami odczłowieczający. „Rosja rozumie tylko siłę” – to uogólnienie, które zaciera rzeczywistość moralną osób i narodów, redukując je do bodźców i reakcji. Dodajmy obelgi pod adresem przeciwnika, które karmią plemienny resentyment, nie prawo i sprawiedliwość. Tak mówi mentalność bez łaski: nie zna miary cnoty, rozumu, a już najmniej miłości nieprzyjaciół, do której zobowiązuje Ewangelja.

Równie znamienne jest odwołanie do technologicznej potęgi („atomowe okręty podwodne”) jako języka polityki. To świecki sakrament siły: znak widzialny niewidzialnego bóstwa postępu. Stąd już krok do bałwochwalstwa – pokładania nadziei w metalowych bestjach zamiast w królowaniu Chrystusa. Pius XII ostrzegał, że nowoczesna technika bez prawa Bożego staje się narzędziem zniszczenia, nie ładu.

Poziom teologiczny: królowanie Chrystusa albo wojna wszystkich ze wszystkimi

Lex Dei suprema lex – prawo Boże jest prawem najwyższym. Artykuł nie pyta o to, czy polityka, którą opisuje, poddana jest władzy Chrystusa. Nie ma tu miejsca na prawdziwą zasadę: państwa podlegają prawu Bożemu i są zobowiązane do wyznawania prawdziwej religji, co i Sobór Trydencki, i papieże przedsoborowi stawiali jasno. Wolność religijna, fałszywy ekumenizm, demokratyzacja Kościoła – te modernistyczne wynalazki, rozprzestrzenione po 1958 roku, rozbroiły moralnie narody. Tam, gdzie usunięto publiczny kult Boga i prymat Jego prawa, pozostaje naga siła i umowa chwilowej równowagi.

Św. Augustyn nauczał, że państwo bez sprawiedliwości jest tylko wielką bandą rozbójników. Sprawiedliwość nie płynie z sondaży, interesów, czy retoryki bezpieczeństwa – rodzi się z uznania Obiektywnego Porządku, który stoi ponad ludzkimi wolami. Kto czyni pokój bez Chrystusa, ten konserwuje konflikt pod pozorem roztropności. Kto mówi o pokoju bez nawrócenia, staje się – choćby niechcący – apostołem moralnej próżni.

Poziom symptomatyczny: owoc posoborowego naturalizmu i politycznej idolatrii

To, co artykuł przedstawia jako oczywistość nowoczesnej polityki, jest w rzeczywistości owocem posoborowej rewolucji. Skoro „Kościół” posoborowy wyrzekł się publicznego głoszenia królowania Chrystusa i zaakceptował „dialog” zamiast misji, „tolerancję” zamiast prawdy, „prawa człowieka” zamiast Praw Bożych – czy dziwi, że polityka antychrysta rozkwita? Gdy sakralizuje się ONZ-owski żargon i deklaracje, a milczy o łasce uświęcającej i piekle, państwa idą za głosem natury zranionej grzechem: szukają pokoju w lufach.

Nieprzypadkowo posoborowe struktury, pod przewodem „papieży” od Jana XXIII po obecnego uzurpatora „papieża” Leona XIV, karmią świat pacifistycznymi sloganami albo wezwaniami do „odłożenia broni” w próżni doktrynalnej. Takie apele, pozbawione mocy łaski i królewskiej władzy Chrystusa nad narodami, są bezsilne wobec państwowej idolatrii siły. Gratia non tollit naturam, sed perficit (łaska nie niszczy natury, lecz ją udoskonala); jeśli łaskę usunięto z forum publicznego, natura spada do poziomu walki i kalkulacji przemocy.

Redukcja pokoju do ciszy strategicznej: herezja politycznego minimalizmu

W całym tekście pokój został utożsamiony z uciszeniem groźby: byle zamilkł jeden polityk, byle zawahała się ręka. To jest definicja świeckiej dyplomacji, nie chrześcijańskiej tranquillitas ordinis (spokój ładu). Pokój chrześcijański jest owocem prawdy i sprawiedliwości: prawdziwa religja, prawo moralne, władza poddana Bogu, rodzina chroniona i wsparta, gospodarka służąca dobru wspólnemu, a nie chciwości. To wszystko jest w artykule nieobecne – zostaje tylko tania dramaturgia siły.

Milczenie o środkach nadprzyrodzonych: bez nich polityka staje się bałwochwalstwem

Nie ma ani jednego słowa o Mszy świętej jako Ofierze przebłagalnej za grzechy narodów, o publicznych aktach pokuty, o procesjach błagalnych, o intronizacji Chrystusa Króla w narodach, o sakramentach jako źródłach ładu. Jest za to kult narzędzi militarnych i zarządzania strachem. Gdy praktyki religijne nie są związane z prawdziwym Kościołem i jego kapłanami ważnie wyświęconymi, wtedy nawet to, co udaje pobożność w przestrzeni publicznej, jest jałowym spektaklem – a nierzadko skrytym synkretyzmem i profanacją. Jakże więc świat, który ośmieszył porządek Boży, chce pokoju? „Nie ma pokoju bez Boga” – to nie frazes, to realizm katolickiej polityki.

Prymat Praw Bożych nad „prawami człowieka”: jedyna droga do pokoju

Świeckie hasła „praw człowieka”, „dialogu” i „tolerancji” są używane jako zasłona, gdy realnie rządzi interes i siła. Katolicyzm integralny przypomina, że lex aeterna (prawo wieczne) i lex naturalis (prawo naturalne) zobowiązują władców i narody pod grzechem ciężkim. Bez przywrócenia panowania Chrystusa nad życiem publicznym – ustawodawstwem, szkolnictwem, dyplomacją, gospodarką – „pokój” będzie tylko momentem ciszy przed kolejną salwą. Państwo ma obowiązek uznać prawdziwą religję i sprzyjać jej – to stałe nauczanie Magisterium sprzed 1958 roku. Tę zasadę zburzono – i w to miejsce wszedł kult człowieka, który jest kultem przemocy, bo człowiek bez Boga staje się wilkiem dla człowieka.

Wina modernistycznego „duchowieństwa”: duchowa bezbronność narodów

Gdyby pasterze nie zdradzili, a głosili integralną doktrynę, wzywając rządy do posłuszeństwa Chrystusowi Królowi, nie oddawaliby sumień polityce „odstraszania” bez ładu moralnego. Ale modernistyczni „biskupi” i „księża” posoborowi zamienili Ewangelię na humanistyczny kodeks i korporacyjny PR. To oni są współwinni, że narody nie znają już języka łaski i posłuszeństwa Bogu – znają tylko język siły. Jednocześnie stanowczo odrzucamy świeckie pokusy samosądu nad nimi: prawdziwa sprawiedliwość i autorytet należą wyłącznie do Kościoła katolickiego sprzed rewolucji, do jego prawowitych biskupów z ważnymi sakrami i kapłanów ważnie wyświęconych.

Co pomija cytowany tekst: diagnoza zaniedbań i subtekstu

  • Brak kategorii grzechu i kary: wojny są skutkiem zbrodni publicznych (aborcja, bluźnierstwa, bezczeszczenie świętości, lichwa, rozwiązłość). Milczenie o tym demaskuje naturalistyczną ślepotę.
  • Brak kryteriów sprawiedliwej wojny: zero rozróżniania między obroną a manifestacją dominacji, zero troski o intentio ad pacem.
  • Milczenie o obowiązkach państw względem Boga: bez intronizacji Chrystusa Króla pokój jest niemożliwy jako stan stabilny.
  • Użycie języka technicznej potęgi jako surrogatu ładu moralnego: to jest idolatria maszyny.
  • Asekuracyjny, biurokratyczny ton cytatów politycznych ukrywa zasadę: „efektywniejsza groźba = cnota” – to zbrodnicze pomylenie skuteczności z moralnością.

Program naprawy: odrzucić nowinki i powrócić do porządku Chrystusowego

Rozwiązania nie przyniesie „większa siła”, „lepsza równowaga”, ani „sprytniejsza dyplomacja”. Potrzebne jest:

  1. Publiczne uznanie królowania Chrystusa przez narody, ich prawo i instytucje; wprowadzenie prawa Bożego jako normy najwyższej.
  2. Powszechne nawrócenie: odnowienie życia sakramentalnego w łączności z prawdziwym Kościołem i kapłanami ważnie wyświęconymi; pokuta publiczna za zbrodnie narodowe.
  3. Powrót do nauczania przedsoborowego: potępienie wolności religijnej, fałszywego ekumenizmu i demokratyzacji Kościoła; zerwanie z hermeneutyką „ciągłości” – maską rewolucji.
  4. Przywrócenie kryteriów sprawiedliwej wojny: siła nigdy nie jest dobrem samym w sobie, a użycie jej poza sprawiedliwością i władzą prawowitą jest niegodziwością.

Bez tego militarna spirala będzie się kręciła, a światu pozostanie jedynie ciągła groźba – nie pokój.

Konkluzja: suwerenność Boga albo tyrania siły

W cytowanych wypowiedziach widać świat, który mówi językiem siły, bo wyrzekł się języka prawdy i łaski. „Pokój przez siłę” to dogmat świeckiej religii postępu, która obiecuje bezpieczeństwo, a rozdaje strach. Katolik patrzący integralnie wie, że pokój jest dziełem sprawiedliwości w królestwie Chrystusa. Wszystko inne to rozejm między grzechami – kruchy, nieludzki i krótkotrwały.


Za artykułem:
Szef kancelarii Zełenskiego po rozmieszczeniu okrętów USA bliżej Rosji: Rosjanie rozumieją tylko język siły
  (opoka.org.pl)
Data artykułu: 04.08.2025

Więcej polemik ze źródłem: opoka.org.pl
Podziel się tą wiadomością z innymi.
Pin Share

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Śledź przez Email
RSS
Kopiuj link
URL has been copied successfully!
Przewijanie do góry
Ethos Catholicus
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.