Humanitarny lament bez łaski: Ōe i „Hiroszima” jako ideologia bez Boga
Cytowany artykuł publikuje fragmenty książki Kenzaburō Ōe „Zapiski z Hiroszimy” (PIW, 2024; tłum. Dariusz Latoś), wspominając 80. rocznicę zrzucenia bomby atomowej na Hiroszimę. Tekst przedstawia samobójstwo wdowy po poecie Sankichim Tōge, przywołuje twórczość Tamikiego Hary i opisuje niedostateczną opiekę nad hibakusha, zwłaszcza na Okinawie. Autor protestuje przeciw obojętności państwa, piętnuje ignorancję medyczną i apeluje o działania na rzecz ofiar atomowych. Całość akcentuje ból, godność i psychologiczne rany, budując horyzontalną etykę „pokoju” i humanitaryzmu. Konkluzja: to emocyjny manifest naturalizmu, w którym milczenie o łasce, grzechu, sądzie i Chrystusie zdradza duchową pustynię i zamianę dobra nadprzyrodzonego na ideologię społecznego sentymentalizmu.
Poziom faktograficzny: cierpienie ofiar jest realne, diagnoza przyczyn – świecka i ślepa
Opis samobójstw (wdowa po Tōge; Tamiki Hara), dewastacji pomnika, chorób hibakusha, oraz wieloletniego zaniedbania medycznego na Okinawie i wyspach Ishigaki/Miyako – to fakty z poziomu ludzkiej tragedii i win ludzkich instytucji. Nie budzi wątpliwości, że hibakusha byli często izolowani, stygmatyzowani i pozbawieni adekwatnej opieki (nawet jeśli indywidualne przypadki wymagałyby weryfikacji klinicznej, mechanizm społecznego porzucenia był rzeczywisty). Jednak narracja nie próbuje nawet dotknąć kwestii zasadniczej: sprawiedliwy porządek moralny i jego naruszenie nie są jedynie kwestią statystyk i państwowych procedur. Wybuch atomowy był konsekwencją wojny totalnej, która – jako zorganizowany bunt przeciwko prawu Bożemu w polityce – degeneruje sumienia państw i narodów.
Naturalistyczne rozłożenie akcentów jest tu całkowite: człowiek przeciw instytucji, ofiara przeciw machinie biurokracji, lokalna bezradność przeciw centralnej obojętności. Lecz bez nazwania praprzyczyny – odrzucenia panowania Chrystusa Króla nad narodami – diagnoza jest kaleka. Papieże przedsoborowi nie pozostawili wątpliwości: pokój doczesny jest owocem ładu nadprzyrodzonego i podporządkowania państw prawu Bożemu. Jak streszcza Pius XI (Quas Primas): pokój możliwy jest jedynie w królestwie Chrystusa. Skoro więc autorytet Boży został wygnany z prawa publicznego, otrzymujemy nieunikniony plon: masową przemoc, technikę zbrodni, a następnie cynizm „opiekunów” i „komisji”.
Poziom językowy: pastoralny humanitaryzm zastępuje teologię ofiary i łaski
Retoryka Ōe – choć sprawna – jest programowo horyzontalna. Używa słów „godność”, „modlitwa o los świata”, „pokój” w sensie odpolitycznionym i od-teologizowanym. Rzekoma „modlitwa” bohaterów jest wyłącznie estetyczna, poetycka, pozbawiona odniesienia do Boga, do Chrystusa, do sakramentów, do odpuszczenia grzechów i nadziei wiecznej. To sakralizacja emocji zamiast kultu prawdziwego Boga. Wiersz Tōge i krzyk Hary są przedstawione jako quasi-liturgia „pokoju” – lecz w istocie to świecka elegia, w której podmiot autoreligii człowieka zajmuje miejsce ofiary Mszy i łaski.
Ten język jest symptomatyczny: lex orandi, lex credendi (prawo modlitwy jest prawem wiary). Skoro modlitwa została zredukowana do poezji, wiara zostaje zredukowana do humanitaryzmu. Znika dramat grzechu i zbawienia; pozostaje terapeutyka społeczna. Autor uwzniośla niezłomność, psychologiczną reakcję, „uczciwość” względem ofiar – a jednocześnie usuwa z horyzontu Sąd Ostateczny, gdzie Deus iudex odpłaci każdemu według uczynków. Usunięcie tej perspektywy to nie neutralność: to dogmat świeckiej religii człowieka, potępionej jednoznacznie przez Piusa X i Piusa XII, którzy ostrzegali, że modernizm sprowadza chrześcijaństwo do „doświadczenia” i „uczucia”, a Kościół do agendy humanitarnej.
Milczenie o nadprzyrodzonym: najcięższe oskarżenie
Najbardziej uderza to, czego nie ma: zero wzmianki o łaskach stanu, o spowiedzi, o Mszy świętej, o viaticum, o sakramencie chorych, o ofierze przebłagalnej. Brak przestrogi przed samobójstwem jako grzechem śmiertelnym przeciw V przykazaniu i przeciw nadziei. Brak ukazania cierpienia jako miejsca współofiarowania z Chrystusem – co stanowi katolickie sedno sensu cierpienia. W miejsce tego otrzymujemy psychologię urazy i politykę działań naprawczych. To zamiana krzyża w manifest, a pokuty w terapię. Pius XII, przestrzegając przed naturalizmem, wskazywał, że wszelka „odnowa” bez łaski rodzi rewolucję albo rozpacz. To właśnie oglądamy w tekście: rozpacz uwznioślona do rangi etosu.
Pełna konfrontacja teologiczna: prymat Prawa Bożego, natura wojny i niegodziwość terroryzmu atomowego
Kościół przed 1958 rokiem nie pozostawiał wątpliwości co do moralnego porządku rzeczy. Wojna totalna, ataki na ludność cywilną, użycie broni masowego rażenia – to rażące pogwałcenia prawa naturalnego i Bożego. Nauczanie papieskie od Leona XIII po Piusa XII potępiało zarówno socjalistyczno-liberalne fundamenty polityki bez Boga, jak i praktyki wojny zrywające z zasadą rozróżnienia walczących od niewalczących. Atomowy terror na Hiroszimę i Nagasaki jest aktem moralnie niegodziwym niezależnie od „skutków politycznych”.
Jednak odpowiadać na zło czystym humanitaryzmem – to trwać w przyczynie choroby. Non possumus (nie możemy) przyjąć ram, w których „pokój” jest celem autonomicznym, a regnum Christi (królestwo Chrystusa) – przemilczane. Pius XI podkreśla: dopiero gdy narody uznają królowanie Chrystusa, zapanuje prawdziwy pokój publiczny i prywatny. „Prawa człowieka” bez Praw Bożych stają się orężem silniejszych, którzy bezkarnie definiują, kto jest „osobą”, a kto „kolateralnym skutkiem” – od Hiroszimy po aborcję, eutanazję i wojnę „prewencyjną”.
Redukcja misji: od odkupienia do „opieki zdrowotnej”
Autor słusznie wymienia winy administracyjne i zaniedbania medyczne. Ale w logice katolickiej to zaledwie drugi krok. Pierwszy to przywrócenie ładu moralno-politycznego: uznanie publicznego królowania Chrystusa, podporządkowanie prawa państwowego prawu Bożemu, przywrócenie ius divinum w fundamentach życia wspólnotowego. Bez tego jakiekolwiek komisje i szpitale są jedynie opatrunkiem na gasnącym ciele cywilizacji odciętej od Serca Chrystusowego.
Autor idealizuje „dialog” i „uczciwość” – a przemilcza obowiązek pokuty narodowej, naprawienia krzywd w sensie restitutio wobec Boga: publicznych aktów zadośćuczynienia, odnowienia kultu i prawa. W tradycji katolickiej przeszłe klęski są wezwaniem do nawrócenia, nie do kolejnych „okrągłych stołów”. Gdy mówi się tylko o „czynach” i „działaniu”, a nie mówi się: wróćmy pod jarzmo Chrystusa, to znaczy proponuje się terapię bez diagnozy.
„Matki Hiroszimy” bez Marji: amputacja nadziei chrześcijańskiej
Wzmiankowana „Hiroszimska wspólnota matek” jest pokazana jako świecka ikona troski. Ale gdzie jest Matka Boża – Marja, Mater Dolorosa, która pod Krzyżem nadała sens cierpieniu, ucząc współofiarować się z Chrystusem? Gdzie jest różaniec, gdzie są nabożeństwa przebłagalne, gdzie są bractwa modlitwy za zmarłych i konających? Brak tych znaków to wyrok na tekst: z żałoby uczyniono estetykę, a z bólu – ideologię. Nie ma większego okrucieństwa wobec cierpiących niż odmówienie im prawdy o odkupieniu i łasce.
Samobójstwo: zbrodnia przeciw Bogu, nie „epilog poetycki”
Fakt samobójstwa wdowy i Hary nie może być kontemplowany jako „tragiczna konsekwencja”. To grzech śmiertelny – ciężki zamach na władzę Boga nad życiem. Kościół naucza jasno: Non occides. Współczucie duszpasterskie nie unieważnia obiektywnej oceny czynu. Sprowadzenie sprawy do psychologii lęku i społecznych zaniedbań jest kolejnym przejawem naturalizmu. Duszom w rozpaczy należała się prawda, spowiedź, sakramenty, wsparcie prawdziwych kapłanów, a nie świecka „kultura pamięci” i akademie ku czci „krzyku”.
Symptom posoborowej mentalności: „pokój bez Króla”
Chociaż cytowany tekst pochodzi od świeckiego pisarza, jego recepcja i promocja w przestrzeni publicznej rezonuje z posoborowym zredukowaniem religii do „opcji na rzecz skrzywdzonych”, „dialogu” i sentymentalnego personalizmu. To ten sam wektor, który wyprał z doktryny ostrze: grzech, potępienie, konieczność pokuty, publiczne panowanie Chrystusa. Ten sam, który ośmiela polityków do deklarowania „praw człowieka” i równocześnie do bomb – bo bez prawa Bożego „prawo” staje się aktem woli.
Gdy „Kościół” posoborowy zagłuszał głos Tradycji i kanonów dogmatycznych, świat został pozostawiony mocom tego świata. Rezultat: retoryka pacyfizmu bez ładu moralnego, empatia bez prawdy, aktywizm bez nawrócenia. Owocem jest status quo, w którym człowiek cierpi, a elity celebrują „pamięć”.
Co należało powiedzieć: prawo Boże ponad „prawami człowieka”
W obliczu Hiroszimy należałoby wołać przede wszystkim: Uznajcie królowanie Chrystusa nad narodami, przywróćcie prawo Boże do życia publicznego, odrzućcie doktrynę wojny totalnej, potępiajcie jednoznacznie ataki na ludność cywilną jako zbrodnię wołającą o pomstę do Nieba, ustanówcie publiczną pokutę i zadośćuczynienie. W wymiarze praktycznym – tak, należy zapewnić ofiarom opiekę. Ale bez nawrócenia i posłuszeństwa Bożemu Prawu leczenie ciał pozostanie cynizmem systemu, który dalej produkuje „nowe Hiroszimy” w bardziej dyskretnych formach.
Teza końcowa
Humanitarny lament Ōe to zwierciadło współczesnej apostazji: emocja zamiast dogmatu, pamięć zamiast pokuty, „pokój” bez Króla. Cierpienie hibakusha domaga się prawdy objawionej, a nie litanii świeckich sloganów. Bez łaski wszystko zamienia się w rozpacz i politykę. Z łaską krzyż staje się bramą do życia – i tylko wtedy.
Za artykułem:
Hiroszima, którą nosimy w sobie (wiez.pl)
Data artykułu: