Portal Gość Niedzielny relacjonuje incydent między chińskim wojskiem a amerykańskim niszczycielem USS Higgins na spornych wodach Morza Południowochińskiego. Chińskie Dowództwo Południowego Teatru oskarżyło Stany Zjednoczone o „poważne naruszenie suwerenności”, podczas gdy VII Flota USA podkreślała „egzekwowanie praw i swobod żeglugowych”. Artykuł koncentruje się na geopolitycznym napięciu pomijając całkowicie nadprzyrodzony wymiar władzy i pokoju. To nie analiza konfliktu, lecz manifest antropocentrycznej herezji odrzucającej panowanie Chrystusa Króla.
Milczenie o źródle wszelkiej władzy jako akt apostazji
„Działania Stanów Zjednoczonych stanowiły poważne naruszenie suwerenności i bezpieczeństwa Chin” – powtarza za chińską armią autor, nie zadając podstawowego pytania teologicznego: Quis dedit principi potestatem? (Kto dał władzę władcy?) (Św. Augustyn, De Civitate Dei).
Katolicka nauka społeczna jednoznacznie głosi: Non est potestas nisi a Deo (Nie ma władzy, która by nie pochodziła od Boga) (Rz 13,1). Każda dyskusja o suwerenności państwowej, która pomija Boskie źródło władzy, stanowi ukryte wyznanie ateistycznego statolatrii. Pius XI w Quas Primas przypominał: „Jeżeli więc królowie i książęta tak są obowiązani prywatnie i publicznie okazywać cześć Chrystusowi i służyć Mu, jakżeby mogła odmówić tego sama społeczność państw?”.
Demoniczna dialektyka praw człowieka kontra interesu narodowego
Retoryka obu mocarstw odsłania naturalistyczną herezję współczesnych państw:
- Stany Zjednoczone powołują się na „prawa i swobody związane z żeglugą” w oparciu o „prawo międzynarodowe”
- Chiny bronią „suwerenności i bezpieczeństwa” poprzez militarystyczne działania
Obie strony posługują się świeckimi konstruktami prawnymi, całkowicie ignorując lex divinum (prawo Boże) jako fundament ładu międzynarodowego. Jak nauczał Pius IX w Quanta Cura: „Błędne jest (…) mniemanie, jakoby wolno było stanowić o prawach ludzi, nie bacząc na prawo wieczne”. „Prawa człowieka” i „suwerenność państwowa” oderwane od prawa Bożego stają się narzędziami w rękach mocarstwowej pychy.
Morze Południowochińskie jako symbol świata bez Chrystusa
Wspomnienie o „strategicznie ważnym” akwenie z rocznym handlem wartym „ponad 3 bln dolarów” doskonale ilustruje materialistyczną mentalność współczesnych narodów. Gdy św. Pius X w Notre Charge Apostolique potępiał „cywilizację wyłącznie ziemską i doczesną, której jedynym celem jest dobrobyt materialny”, miał właśnie na myśli takie konflikty, gdzie:
- Bogactwa naturalne (ropa, gaz) stają się bożkiem
- Morskie szlaki handlowe zamieniają się w pola bitew
- Granice państwowe czczone są jak fetysze
Cytowana wzmianka o „sztucznych wyspach” budowanych przez Chiny to symbol współczesnego turris Babel – próżnej ludzkiej pychy budującej na piasku rewolucyjnych ideologii.
Wojskowa retoryka jako przejaw upadku cywilizacji
Język użyty przez obie strony konfliktu odsłania duchową zapaść nowożytnych państw:
„utrzymanie stale wysokiej gotowości” (Chiny)
„żadne oświadczenia Chin nie powstrzymają nas przed tym” (USA)
Te militarystyczne deklaracje stanowią zaprzeczenie słów Chrystusa: Beati pacifici quoniam filii Dei vocabuntur (Błogosławieni pokój czyniący, albowiem oni synami Bożymi nazwani będą) (Mt 5,9). Jak przypomina Leon XIII w Immortale Dei: „Pokój i bezpieczeństwo (…) nie dadzą się osiągnąć inaczej, jak tylko wówczas, gdy się będzie zachowywać zasady chrześcijańskie i stosować je w życiu publicznym i prywatnym”.
Teologia konfliktu mocarstw w perspektywie wieczności
Najcięższym zarzutem wobec artykułu jest całkowite pominięcie:
- Sądu Bożego nad narodami (Jr 18,7-10)
- Obowiązku podporządkowania polityki międzynarodowej ewangelizacji (Mt 28,19)
- Nadprzyrodzonej konsekwencji grzechu pychy narodowej (Dn 4,24)
Gdy Pius XI ogłaszał w Quas Primas uroczystość Chrystusa Króla, wskazywał właśnie na takie konflikty jako dowód, że „odrzuciwszy panowanie Chrystusa, (narody) popadły w największe nieszczęścia”. Brak jakiejkolwiek wzmianki o konieczności nawrócenia Chin z maoizmu i USA z liberalnego kapitalizmu czyni z tej relacji manifest milczenia apostatów.
Posoborowa niemota wobec prześladowań Kościoła
Artykuł pomija całkowicie kluczowy kontekst:
- Systemowe prześladowania katolików w Chinach
- Likwidację struktur Kościoła katolickiego przez reżim komunistyczny
- Kolaborację „struktur okupujących Watykan” z reżimem w Pekinie
Milczenie o męczeństwie chińskich katolików wiernych Rzymowi przed 1958 r. stanowi współudział w prześladowaniach. Jak przypomina Dekret Świętego Oficjum z 1949 r.: „Katolikom nie wolno (…) w żaden sposób popierać działalności lub doktryn komunistycznych”. Tymczasem neo-kościół prowadzi haniebny „dialog” z prześladowcami Chrystusa.
Zamiast imperium szatana – królestwo Chrystusowe
Konflikt na Morzu Południowochińskim ukazuje in nuce (w zarodku) dramatyzm współczesnego świata:
„Przez zatracenie królewskiej godności Chrystusa odrzucono także samą religię, odrzucając ją z ustawodawstwa i wychowania publicznego” (Pius XI, Quas Primas)
Jedynym rozwiązaniem jest nie „dyplomacja” czy „prawo międzynarodowe”, ale publiczne uznanie panowania Chrystusa Króla przez wszystkie narody. Jak nauczał św. Pius X: „Nie ma prawdziwej wolności tam, gdzie nie uznaje się panowania Jezusa Chrystusa”. Dopóki Chiny nie otworzą się na Ewangelię, a USA nie porzucą masońskiego kultu wolności, ich konflikty będą tylko zapowiedzią eschatologicznego sądu.
Za artykułem:
Chiny: "Przepędziliśmy" amerykański niszczyciel na Morzu Południowochińskim (gosc.pl)
Data artykułu: 13.08.2025