Portal Opoka relacjonuje incydent z 14 sierpnia 2025 roku, w którym mężczyzna przebrany za kobietę wtargnął do kaplicy kościoła św. Marcina biskupa i św. Antoniego opata w Walencji, zniszczył monstrancję i profanował Najświętszy Sakrament, wykrzykując bluźnierstwa typu: „Jestem boginią, [wulgaryzm], jestem transseksualistą i Bóg mnie kocha!”. Sprawca, określony przez źródła jako „transseksualista”, został zatrzymany przez policję, zaś proboszcz „ks.” Mariano Trenco ograniczył się do stwierdzenia, że napastnik był „znany z dziwnych gestów” i podziękował wiernym za „wzorową współpracę”. Całość relacji utrzymana jest w tonie policyjnej kroniki kryminalnej, bez jakiejkolwiek refleksji nad teologicznymi i duchowymi przyczynami zdarzenia. Ta haniebna profanacja stanowi logiczny finał sześćdziesięciu lat systematycznej destrukcji katolickiej doktryny o grzechu, łasce i kulcie Bożym.
Teologiczny nihilizm posoborowej liturgii
Przedstawione zdarzenie demaskuje całkowitą bankructwo neo-kościelnej koncepcji „otwartego kościoła”. Już sam fakt istnienia „kaplicy adoracyjnej otwartej 13 lat” – czyli wprowadzonej po roku 1965 – jest heretyckim novum. Kościół katolicki zawsze nauczał, że „adoracja eucharystyczna wymaga świętości miejsca i dyscypliny chroniącej przed profanacją” (Pius XII, Mediator Dei). Tymczasem posoborowe rubryki zredukowały Najświętszą Ofiarę do „stołu zgromadzenia” (IGMR 1969), zaś konsekrowane hostie traktuje się jak wspólnotowy chleb, nie zaś jak „Corpus, Sanguis, Anima et Divinitas Domini Nostri Jesu Christi” (Ciało, Krew, Dusza i Bóstwo Pana Naszego Jezusa Chrystusa).
„Monstrancja została przymocowana do ołtarza”
Ten kuriozalny zabieg „zabezpieczenia” naczynia liturgicznego demaskuje hipokryzję sekty. Zamiast powrotu do tradycyjnej praktyki przechowywania Eucharystii w zamkniętym tabernakulum na ołtarzu głównym (kanon 1269 Kodeksu Prawa Kanonicznego 1917), neo-kościół woli eksponować Sanctissimum jak muzealny eksponat, łamiąc zasadę „lex orandi, lex credendi” (prawo modlitwy określa prawo wiary).
Milczenie o grzechu śmiertelnym jako współudział w świętokradztwie
Najcięższym zarzutem wobec relacji jest całkowite pominięcie kwestii stanu łaski u sprawcy. Katolicka teologia moralna jednoznacznie naucza, że „świętokradztwo jest profanacją lub zbezczeszczeniem przedmiotów świętych, zwłaszcza zaś Ciała i Krwi Pańskiej” (Katechizm Rzymski, rozdział VI). Grzech ten pociąga za sobą automatyczną ekskomunikę latae sententiae (kanon 2320 KPK 1917). Tymczasem proboszcz Trenco mówi o „wzburzeniu” sprawcy jak o przypadku klinicznym, nie zaś o „voluntarium in causa” (działaniu dobrowolnym w przyczynie) wynikającym z dobrowolnego przyjęcia stanu grzechu ciężkiego.
Jeszcze groźniejszym przejawem apostazji jest relatywizacja bluźnierczych słów napastnika („Bóg mnie kocha”) poprzez brak konfrontacji z doktryną o „odium Dei” (nienawiści do Boga). Św. Tomasz z Akwinu precyzyjnie wyjaśnia, że „grzech przeciwko Duchowi Świętemu polega m.in. na uporczywej nadziei miłosierdzia bez pokuty” (Summa Theologiae II-II, q.14). Błąd heretyckiego optymizmu Bergoglio („Bóg nie męczy się przebaczaniem”) prowadzi wprost do takich ekscesów.
Transgenderystyczny satanizm jako owcl modernizmu
Opisywany incydent nie jest przypadkiem „zaburzeń”, lecz rytuałem spirytystycznym wpisującym się w globalną wojnę przeciwko Eucharystii. Już w 1899 roku Leon XIII w modlitwie do św. Michała Archanioła ostrzegał przed „nekromantami i innymi sługami szatana, którzy wdzierają się nawet do świątyń”. Dziś, gdy neo-kościół promuje „tęczowe piątki” i błogosławi sodomitów (Fiducia supplicans 2023), profanacje stają się liturgią antykościoła.
Warto odnotować, że sam termin „transseksualista” został bezkrytycznie przejęty z leksykonu genderowej sekty. Kościół katolicki zawsze nauczał, że „dusza jest formą ciała” (Arystoteles, De Anima III), zaś próby „zmiany płci” są buntem przeciwko „naturze jako odbiciu woli Stwórcy” (Pius XI, Casti connubii). Użycie tego neologizmu bez teologicznego komentarza dowodzi internalizacji rewolucji antropologicznej przez posoborowych funkcjonariuszy.
Duchowy bankructw neo-kościelnych funkcjonariuszy
Reakcja „ks.” Trenco stanowi modelowy przykład zdrady stanu kapłańskiego. Zamiast ekskomunikować bluźniercę i nałożyć pokutę (kanon 2251 KPK 1917), ogranicza się do policyjnej relacji i dziękczynienia za „wzorową współpracę” – jakby chodziło o akcję porządkową w supermarkecie. Taka postawa wynika wprost z soborowego indyferentyzmu:
„Nikt nie może być zmuszany do przyjęcia wiary wbrew własnej woli” (Dignitatis humanae 2)
Co stanowi jawne odrzucenie dogmatu „Extra Ecclesiam nulla salus” (Poza Kościołem nie ma zbawienia) potwierdzonego przez Sobór Florencki (1442) i papieży od Celestyna III po Piusa XII. Gdy kapłan przestaje wierzyć w wyłączną prawdę katolicką, staje się strażnikiem supermarketu z „duchowymi towarami”.
Włoski modernizm jako źródło hiszpańskiej profanacji
Nieprzypadkowo incydent miał miejsce w Hiszpanii – kraju, gdzie „święta inkwizycja strzegła czystości wiary przez wieki” (Henry Charles Lea). Upadek tej twierdzy katolicyzmu zaczął się właśnie od infiltracji modernistycznej: już w 1966 roku „biskup” Guerra Campos zezwolił na pierwsze eksperymentalne „msze” facing the people. Dziś, gdy walencki kościół jest de facto ośrodkiem społecznym, a nie miejscem kultu, profanacja staje się nieuniknionym owocem.
Prawdziwym remedium nie jest jednak technokratyczne „przymocowywanie monstrancji”, lecz powrót do „integralnej doktryny wyłożonej w Syllabus Errorum” (Pius IX). Jak pisał św. Pius X w Pascendi: „Modernizm jest zbiorem wszystkich herezji”. Dopóki struktury okupujące Watykan nie odrzucą całego dziedzictwa Vaticanum II, takie incydenty będą się mnożyć.
Za artykułem:
Transseksualista zniszczył monstrancję w kaplicy w Walencji (opoka.org.pl)
Data artykułu: 14.08.2025