Portal Więź (20 sierpnia 2025) informuje o śmierci Marcela Łozińskiego, przedstawiając go jako „mistrza polskiego dokumentu” charakteryzującego się rzekomą „pokorą” i „bezkompromisowością”. Artykuł autorstwa Marka Hendrykowskiego gloryfikuje dokument filmowy jako autonomiczną formę sztuki, całkowicie pomijając nadprzyrodzony wymiar ludzkiej twórczości i jej podporządkowanie prawom moralnym ustanowionym przez Boga. „Kinematografia, która ma w swoich szeregach kogoś takiego jak Marcel Łoziński, nie może być uznana za przeciętną” – czytamy w tekście, który stanowi klasyczny przykład modernistycznej apoteozy człowieka oderwanego od porządku łaski.
Zastępowanie prawdy objawionej iluzją „autentyzmu”
Tekst zawiera fundamentalny błąd antropologiczny, przeciwstawiający się katolickiemu rozumieniu prawdy. Gdy Hendrykowski pisze, że Łoziński „nastawia się na to, by cierpliwie opisywać i odkrywać rzeczywistość”, wpisuje się w potępioną przez św. Piusa X w encyklice Pascendi modernistyczną koncepcję prawdy jako płynnego procesu poznawczego. Tymczasem Kościół naucza niezmiennie: „Prawda nie jest stworzeniem ludzkiego umysłu, lecz przedmiotem jego poszukiwań” (Leon XIII, Libertas Praestantissimum). Dokumentalista pozbawiony nadprzyrodzonego światła wiary skazuje się na błądzenie w sferze fenomenów, nie sięgając istoty rzeczy.
Demokratyczny idolatryzm zamiast katolickiej hierarchii wartości
Artykuł ujawnia typowo posoborowe uwielbienie dla demokratycznych schematów myślowych. Stwierdzenie, że „dokument może zarówno przesłaniać, jak i odsłaniać rzeczywistość” stanowi relatywistyczną pułapkę, przeciwstawiającą się jasnemu nauczaniu Piusa XII: „Sztuka albo jest dobra, albo jest zła ze względu na przedmiot, który naśladuje” (Przemówienie do członków Światowej Unii Katolickiej Prasy, 17 lutego 1950). Brak jakiejkolwiek wzmianki o moralnej odpowiedzialności twórcy wobec Boga i wiecznego zbawienia to milczące przyzwolenie na bałwochwalczy kult ludzkiego „autentyzmu”.
Fałszywa pokora jako zasłona pychy intelektualnej
Chwalenie Łozińskiego za to, że „nie uzurpuje sobie pozycji wszechwiedzącego mędrca” jest szczególnie zwodnicze w kontekście katolickiej nauki o pokorze. Św. Tomasz z Akwinu w Summa Theologiae (II-II, q. 161) definiuje cnotę pokory jako „uznanie własnej niedoskonałości w świetle Bożej doskonałości”, a nie jedynie skromność w prezentowaniu swoich sądów. W tekście brak choćby śladu rozumienia, że prawdziwa pokora artysty polega na podporządkowaniu talentów służbie Bogu i Kościołowi.
Destrukcyjny wpływ „wiarygodności” oderwanej od moralności
Przypisywanie Łozińskiemu dążenia do „wiarygodności przekazu” stanowi typowy przykład modernistycznego pomieszania pojęć. Sobór Trydencki w dekrecie o usprawiedliwieniu (sesja VI, rozdz. XV) naucza, że „żadna cnota nie może istnieć bez łaski uświęcającej”. Tymczasem artykuł promuje koncepcję wiarygodności czysto technicznej, oderwanej od nadprzyrodzonego celu sztuki, który Pius XI w Divini Illius Magistri określił jako „propagowanie czci i miłości Boga”.
Totalne milczenie o nadprzyrodzonym przeznaczeniu sztuki
Najcięższym zarzutem wobec tekstu jest całkowite pominięcie katolickiej doktryny dotyczącej sztuki. Brak odniesień do nauczania Leona XIII (Immortale Dei), Piusa XI (Divini Redemptoris) czy Piusa XII (liczne przemówienia do środowisk filmowych) o obowiązku podporządkowania twórczości chwale Bożej i zbawieniu dusz. To milczenie jest wymownym świadectwem naturalistycznej mentalności autorów, którzy – jak ostrzegał św. Pius X – „w imię fałszywie pojętej autonomii oderwali sztukę od jej nadprzyrodzonego przeznaczenia”.
Za artykułem:
Nie żyje Marcel Łoziński, filmowiec pokorny i bezkompromisowy (wiez.pl)
Data artykułu: