Jazzowa profanacja sacrum: modernistyczna deformacja muzyki kościelnej w życiu Stanisława Soyki
Portal Tygodnik Powszechny (26 sierpnia 2025) publikuje wspomnienie Adama Struga o zmarłym muzyku Stanisławie Soyce, przedstawiając go jako artystę łączącego „muzykę religijną” z jazzowymi aranżacjami. Artykuł gloryfikuje synkretyzm religijny, przemilczając całkowicie katolickie standardy świętości i liturgicznej czystości.
Naturalistyczna redukcja sacrum do emocjonalnego performansu
Cytowany artykuł z dumą podkreśla, że Soyka „zaczynał jako czternastolatek od kościelnych organów i kościelnego chóru”, by następnie przekształcić pieśni oazowe w jazzowe interpretacje na płycie „Matko, która nas znasz” (1983). To jawne pogwałcenie zasad św. Piusa X, który w Motu Proprio Tra le sollecitudini (1903) stanowczo potępił wprowadzanie stylów świeckich do muzyki kościelnej: „Muzyka kościelna musi posiadać w najwyższym stopniu przymioty świętości i dobrego smaku […] Winna się przeto odłączyć od teatralnego stylu, który był w najwyższym stopniu nieprzyjazny świątyni i ołtarzowi” (pkt 2, 5).
Strug opisuje Soykę jako twórcę łączącego piosenkę „Ty druha we mnie masz” do filmu „Toy Story” z interpretacjami wierszy Karola Wojtyły. Taka ekumeniczna mieszanka poziomów duchowych stanowi klasyczny przykład modernizmu potępionego w Pascendi Dominici Gregis Piusa X: „Moderniści bowiem wszystko zrównują i mieszają w niewyraźnej masie: rzeczy profaniczne ze świętymi” (pkt 26).
Teologiczna pustka w miejsce kultu Boga w duchu i prawdzie
W całym tekście nie ma ani jednej wzmianki o stanie łaski uświęcającej, obowiązku życia w zgodzie z moralnością katolicką czy dążeniu do zbawienia. Owszem, autor wspomina o „wielkim wrażeniu” jakie robiła „bezinteresowność” Soyki oraz jego „hojne serce”, jednak pomija całkowicie nadprzyrodzony cel miłosierdzia chrześcijańskiego. Jak przypominał św. Augustyn: „Jeśli rozdasz jałmużnę, ale nie czynisz tego z miłości do Boga, daremne są twoje starania” (Sermones, 359, 5).
Artykuł przekształca religijność w psychologiczną charakterystykę, cytując słowa Soyki: „A te baby, wiesz – nie mogą skończyć, bo pieśń długa, a nie honor przerwać, no to grałem im, aż skończyły”. To przejaw czysto naturalistycznej etyki, gdzie punktem odniesienia staje się ludzki honor zamiast chwały Bożej. Św. Tomasz z Akwinu przestrzegał: „Gdy człowiek nie kieruje się ku Bogu, ale ku sobie, wówczas jego cnoty są jedynie udawanymi cnotami” (Summa Theologiae II-II, q. 23, a. 7).
Modernistyczna hermeneutyka zerwania z Tradycją
Chwaląc współpracę Soyki z Karolem Wojtyłą przy „Tryptyku Rzymskim”, autor bezkrytycznie promuje teologiczny modernizm „papieża”, który w Adhortacji Apostolskiej Vita Consecrata (1996) nawoływał do „nowego języka” w przekazie wiary. Tymczasem Pius VI w konstytucji Auctorem fidei (1794) potępił jakiekolwiek próby dostosowywania depozytu wiary do „ducha czasu”: „Błąd tych, którzy uważają, że formuły wiary można dostosowywać do filozoficznych wymogów epoki, odrzucając znaczenie, które Kościół im nadał i nadaje” (pkt 33).
Wspomniane wykonanie pieśni „Tolerancja (na miły Bóg)” stanowi szczególną obrazę Majestatu Bożego. Pius IX w Syllabusie (1864) jednoznacznie odrzucił tezę, jakoby „wszystkie religie są w większym lub mniejszym stopniu dobrymi i godnymi pochwały” (pkt 15). Tymczasem Soyka, śpiewając o tolerancji jako wartości samej w sobie, promował relatywizm religijny sprzeczny z dogmatem Extra Ecclesiam nulla salus.
Duchowa pustka jako owoc posoborowej rewolucji
Cała twórczość Soyki – od jazzowych interpretacji pieśni oazowych po współpracę z modernistycznymi autorytetami – stanowi modelowy przykład apostazji posoborowego establishmentu. Gdy autor pisze o „intensywnym zapachu kwiecia po deszczu” podczas koncertu w Łazienkach, objawia typowo modernistyczne pomieszanie sfery estetycznej z duchową. Prawdziwa pobożność katolicka, jak przypominał św. Jan Vianney, „nie polega na rozkoszowaniu się pięknem przyrody, ale na umartwianiu zmysłów dla większej chwały Bożej”.
Fakt, że Soykę przedstawia się jako kontynuatora tradycji religijnej przy jednoczesnym promowaniu jazzu jako „języka sacrum”, demaskuje totalne zerwanie neo-kościoła z zasadami katolickiej liturgii. Jak podkreślał Pius XII w Mediator Dei (1947): „Niedopuszczalne jest, by prywatne upodobania artystów wprowadzały do kompozycji kościelnych elementy nie odpowiadające prawidłom liturgii” (pkt 190).
Kult człowieka zamiast kultu Boga
Ostatnim aktem tej duchowej degradacji staje się opis śmierci Soyki: „Umiera w Sopocie, w przeddzień występu na Top of the Top Sopot Festival”. Brak jakiejkolwiek refleksji nad stanem duszy w godzinie śmierci, obowiązkiem przygotowania się na Sąd Boży czy potrzebą sakramentów ujawnia czysto świecką mentalność autorów. Jak ostrzegał św. Alfons Liguori: „Biada tym, którzy umierają w rozrywkach świata – ich duszę czeka wieczna rozrywka w ogniu piekielnym” (Przygotowanie na śmierć, rozdz. X).
Tekst Struga stanowi więc nie tylko apologię modernistycznej deformacji sacrum, ale i dokument całkowitego odejścia neo-kościoła od nadprzyrodzonej misji zbawienia dusz. W miejsce Krzyża ofiarowuje się estetyczne doznania, w miejsce modlitwy – jazzowe improwizacje, a w miejsce pokuty – artystyczny spektakl. Jak prorokował Pius X: „Moderniści zastąpią religię uczuć religią rozumu, aż w końcu nie pozostanie nic poza czczym rytuałem bez duszy” (Pascendi, 39).
Za artykułem:
Wspomnienie Stanisława Soyki (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 26.08.2025