Portal Gość.pl (30 sierpnia 2025) relacjonuje wystąpienie „arcybiskupa” Adriana Galbasa podczas odprawy katechetycznej w Świątyni Opatrzności Bożej. Hierarcha skarżył się na marginalizację lekcji religii w systemie edukacji, nazywając ją „upokarzającą i niesprawiedliwą”, jednocześnie dziękując świeckim katechetom za „świadectwo”. Jako remedium zaproponował „kompetentne i ciekawe przedstawianie wiedzy o wierze” oraz doświadczenie wspólnotowe, cytując modernistę „kardynała” Roberta Saraha.
Nieważność święceń i nielegalność funkcji
Pierwszą kwestią rzucającą się w oczy jest sam status „arcybiskupa” Galbasa. Jeśli przyjął święcenia kapłańskie po 1968 roku – co jest prawdopodobne, zważywszy na jego wiek – jego święcenia są nieważne z powodu zmiany formuły sakramentalnej przez Pawła VI (Sacramentum Ordinis Piusa XII z 1947 r. jako ostatnia ważna regulacja). Nawet gdyby przyjął ważne święcenia przed 1968 rokiem, pełnienie funkcji w strukturach posoborowych czyni go współuczestnikiem communicatio in sacris z heretycką komuną. Jak nauczał św. Robert Bellarmin: „Haeretici tolerati, etsi excommunicati non sint, nequaquam tamen sunt veri pastores” (Heretycy tolerowani, nawet jeśli nie są ekskomunikowani, nie są prawdziwymi pasterzami – De Romano Pontifice, II, 30).
„Możecie więc uczyć w grupach międzyklasowych, dodani do normalnych lekcji, na początku, albo na końcu. Wysiłek wkładany przez was i przez waszych uczniów nie jest tak istotny jak ten, który jest wkładany na innych przedmiotach”
Zastąpienie nadprzyrodzoności psychologizmem
Cała narracja „abp.” Galbasa operuje wyłącznie językiem naturalistycznej pedagogiki, całkowicie pomijając nadprzyrodzony cel katechezy. Nie padają słowa o:
- Grzechu pierworodnym i konieczności chrztu dla zbawienia (Dekrety Soboru Trydenckiego, sesja V)
- Obowiązku głoszenia Ewangelii pod grzechem śmiertelnym (Mk 16:15-16 potwierdzone przez Piusa X w Acerbo Nimis)
- Wiecznych konsekwencjach odrzucenia wiary (Sobór Laterański IV, konst. 1)
Zamiast tego mamy redukcję do „przekazywania wiedzy o wierze” i budowania „doświadczenia wspólnoty” – co jest czystym modernizmem potępionym w Pascendi Dominici Gregis św. Piusa X: „Modernistae […] scientiam ac fidem penitus confundunt” (Moderniści całkowicie mieszają wiedzę i wiarę).
Świeccy katecheci: sprzeniewierzenie się prawu Bożemu
Sam fakt masowego zatrudniania świeckich jako nauczycieli religii to jawny przejaw laicyzacji potępiony przez Piusa XI w Divini Illius Magistri: „Głównym nauczycielem religii w szkole winien być kapłan. Świeccy mogą pełnić rolę pomocniczą jedynie pod ścisłym nadzorem hierarchii” (pkt 79). Katecheza należy do istoty kapłańskiego urzędu nauczania (Can. 1329 Kodeksu Prawa Kanonicznego z 1917 r.), a jej upowszechnienie w rękach laikatu prowadzi do relatywizacji prawd wiary.
„Chciałbym od was przede wszystkim kompetencji w jasnym, ciekawym i rzetelnym przedstawianiu uczniom piękna wiedzy o naszej wierze, a także o wierze tych, co wierzą inaczej i o wierze tych, co nie wierzą”
To zdanie demaskuje herezję indyferentyzmu religijnego. Porównywanie „wiary katolickiej” z „wiarą niewierzących” jest bluźnierstwem przeciwko dogmatowi Extra Ecclesiam nulla salus (Sobór Florencki, 1442). Jak przypominał Leon XIII w Immortale Dei: „Jedna tylko religia jest prawdziwa […]. Inne wyznania muszą być nie tylko tolerowane, ale i otoczone opieką państwa, o ile nie szkodzą państwu”.
Teologiczny bankructwo „reform”
Marginalizacja religii w szkołach – przedstawiana jako problem administracyjny – w rzeczywistości jest logicznym owocem apostazji posoborowej. Gdy Kościół zrezygnował z roli Magistra Veritatis na Soborze Watykańskim II (Dignitatis Humanae), państwa świeckie musiały zepchnąć go do roli jednej z wielu „agend kulturowych”. Potwierdza to rachunek sumienia:
- 1965 r.: Paweł VI rezygnuje z tytułu „Ojca Świętych Królów” i „Najwyższego Kapłana”
- 1976 r.: Episkopolat Polski akceptuje religię jako „przedmiot nadobowiązkowy”
- 1991 r.: Konkordat zamiast przywrócić religię do szkół, sankcjonuje jej fakultatywność
Nie ma więc podstaw do zdziwienia, że dziś lekcje religii traktuje się jak „dyrdymały” (słowo użyte przez Galbasa) – bo cała posoborowa katecheza jest dyrdymałami, gdy odrzuca się charakter depozytowy wiary (1 Tm 6:20).
Milczenie jako wyznanie wiary modernistów
Najcięższym oskarżeniem wobec całej tej sceny jest całkowite pominięcie obowiązku nawracania. W tekście nie znajdziemy:
- Nakazu głoszenia Chrystusa Króla narodów (Quas Primas Piusa XI)
- Ostrzeżenia przed wiecznym potępieniem (Mk 9:43-48)
- Wzmianki o obowiązku państwa do uznawania religii katolickiej jako jedynej prawdziwej (Immortale Dei Leona XIII)
To nie jest przypadek, lecz modus operandi sekty posoborowej. Jak diagnozował św. Pius X: „Modernista łączy w sobie ateusza i wierzącego, ale zachowuje to starannie w ukryciu” (Pascendi, 3).
Podsumowując: Płacz „abp.” Galbasa nad losem katechetycznego folkloru to kwintesencja teologicznego bankructwa neo-Kościoła. Gdy odrzuca się Boski autorytet Chrystusa Króla, pozostaje tylko biadolenie nad utratą przywilejów w tymczasowości doczesnej. Prawdziwie katolicka odpowiedź brzmiałaby: przywrócić religię jako przedmiot obowiązkowy pod groźbą grzechu śmiertelnego dla rodziców (Can. 1373 KPK 1917), usunąć świeckich katechetów, a wszystkich uczniów obowiązkowo przygotowywać do bierzmowania i pierwszej Komunii św. pod rygorem odmowy przyjęcia do sakramentów. Ale to wymagałoby wiary – nie zaś „doświadczeń wspólnotowych”.
Za artykułem:
Abp Galbas: Religia w szkole traktowana jest niesprawiedliwie (gosc.pl)
Data artykułu: 30.08.2025