Portal Więź.pl w artykule Jaremy Piekutowskiego (10 września 2025) przedstawia próbę rehabilitacji twórczości Black Sabbath, wskazując na jej rzekomo głębokie przesłanie duchowe. Autor dowodzi, że zespół „regularnie wchodził w przestrzeń głębszych refleksji egzystencjalnych”, a jego teksty stanowią „poszukiwanie nadziei, rozumu i światła w mroku”. Taka interpretacja jest jednak klasycznym przykładem modernistycznej hermeneutyki, która pod pozorem głębi relatywizuje obiektywne niebezpieczeństwa duchowe.
Gra z piekłem jako „eksploracja duchowości”
Artykuł przyznaje wprawdzie, że nazwa zespołu pochodzi od filmu o okultyzmie, a teksty często odwołują się do szatana („My name is Lucifer, please take my hand”), jednak bagatelizuje te fakty jako „dzieło przypadku” lub „inspirację horrorem”. Tymczasem Sacra Congregatio pro Doctrina Fidei w dekrecie Lamentabili sane exitu (1907) potępiła wszelkie próby traktowania prawd wiary jako „wyniku ewolucji świadomości chrześcijańskiej” (propozycja 54). Już sama fascynacja personifikacją zła – niezależnie od kontekstu narracyjnego – stanowi duchowe niebezpieczeństwo, gdyż „szatan podszywa się pod anioła światłości” (2 Kor 11,14).
„Nie chcę, by jakiś fanatyk Jezusa mówił mi, o co chodzi w życiu / Żaden czarny magik nie będzie mi mówił, bym wypędził swoją duszę” („Under The Sun/Every Day Comes And Goes”)
Ten fragment, przedstawiony w artykule jako przejaw „wolnomyślicielstwa”, jest jawnym buntem przeciwko auctoritas Ecclesiae. Jak przypomina Pius XI w encyklice Quas Primas: „Królestwo Chrystusa obejmuje wszystkich ludzi – czy to gdy przypowieściami nauczał, czy gdy przykazań nowych udzielał, czy gdy sakramenty ustanawiał”. Odrzucenie nauczania Kościoła w imię „wolności umysłu” to nie postawa poszukująca, lecz heretycka zarozumiałość.
Fałszywy dychotomia między „autentyczną wiarą” a „hipokryzją religijną”
Autor chwali Sabbathów za „krytykę fanatyzmu i hipokryzji” w utworach jak „War Pigs” czy „Cardinal Sin”, co ma rzekomo „oczyścić religię z wypaczeń”. To klasyczny manewr modernizmu, potępiony przez św. Piusa X w Lamentabili (propozycja 64): „Dogmaty mogą być przedstawiane jedynie jako interpretacje faktów religijnych przez ludzki umysł”. Kościół katolicki nie potrzebuje „oczyszczenia” przez świeckich artystów – jego świętość gwarantuje sam Chrystus (Mt 16,18).
Co więcej, teksty takie jak „God is Dead?” (przedstawiony jako „monolog osoby targanej zwątpieniem”) łamią zasady recta intentio (właściwej intencji). Św. Tomasz z Akwinu ostrzega (Summa Theologiae II-II, q.10 a.3), że nawet pobudki poznawcze nie usprawiedliwiają publicznego głoszenia bluźnierstw. Wątpliwość prezentowana w formie sztuki masowej staje się narzędziem demoralizacji.
Mit „duchowego poszukiwania” bez Chrystusa Króla
Artykuł podkreśla, że Sabbathowie „eksplorowali różne oblicza duchowości”, w tym „mistyczno-metaforyczne ujęcia” i „opowieści mitologiczne”. W świetle doktryny katolickiej jest to jednak jawny synkretyzm religijny, potępiony przez Piusa IX w Syllabus Errorum (1864): „Każdy człowiek jest wolny w przyjęciu i wyznawaniu tej religii, którą uzna za prawdziwą” (błąd 15). Jak przypomina Pius XI: „Nie ma zbawienia poza Kościołem” (Mortalium animos), a wszelkie „poszukiwania światła” poza Magisterium prowadzą w mrok.
Szczególnie niebezpieczny jest fragment o utworze „The Sign of the Southern Cross”, gdzie autor zachwyca się pytaniami: „Jeśli nie ma światła, gdy nikt nie patrzy / Skąd mam wiedzieć, w co można wierzyć?”. To czysty relatywizm epistemologiczny, sprzeczny z nauczaniem Leona XIII: „Kościół, strzegący depozytu prawd objawionych, jest jedynym pewnym przewodnikiem człowieka” (Satis cognitum).
Duchowe skutki estetyki zła
Nawet jeśli – jak twierdzi artykuł – Sabbathowie „najczęściej nie głosili negatywnego przesłania”, to sama estetyka mroku i okultyzmu działa jak duchowa trucizna. Św. Alfons Liguori w Theologia Moralis przestrzega: „Nieczyste widowiska, nawet bez złych intencji, otwierają drogę demonom”. Potwierdza to Pius XII w Musicae sacrae (1955): „Sztuka, która odrzuca piękno jako odbicie Bożej chwały, staje się narzędziem degradacji”.
Artykuł pomija milczeniem najcięższy zarzut: Black Sabbath stał się inspiracją dla całych pokoleń zespołów metalowych gloryfikujących satanizm (np. Venom, Deicide). Nawet jeśli pierwotny zespół nie miał takiej intencji, skutki jego twórczości są wymierne w tysiącach dusz uwikłanych w okultyzm. Jak przypomina Codex Iuris Canonici (1917): „Współpraca formalna ze złem obiektywnym jest grzechem ciężkim” (kan. 2200).
Konkluzja: iluzja światła w królestwie ciemności
Próba przedstawienia Black Sabbath jako „poszukiwaczy duchowej prawdy” to klasyczny przykład modernistycznego oszustwa. Jak uczy św. Pius X: „Moderniści pod pozorem miłości do Kościoła niszczą wszelką wiarę” (Pascendi Dominici gregis). Prawdziwe światło pochodzi tylko od Chrystusa Króla – „Światłości świata” (J 8,12), a nie od rockowych bardów grających z ogniem piekielnym.
Za artykułem:
Nie wierzę, że Bóg umarł. Ozzy Osbourne i Black Sabbath (wiez.pl)
Data artykułu: