Portal LifeSiteNews relacjonuje rozmowę Johna-Henry’ego Westena z Johnem Sharpe’em, byłym komandorem marynarki USA i autorem, który sprzeciwiał się wojnie w Iraku, opierając się na teorii wojny sprawiedliwej. Omawiają kryteria tej teorii, w tym konieczność ostatniej instancji, słuszną sprawę i wątpliwości co do broni masowego rażenia w Iraku oraz hipotetycznego konfliktu z Iranem. Sharpe podkreśla, że państwo, jako doskonałe społeczeństwo, może użyć siły w samoobronie, ale tylko po wyczerpaniu dyplomacji.
Pod pozorem obrony katolickiej nauki o wojnie sprawiedliwej, ta dyskusja ujawnia głęboką teologiczną degradację, redukującą doktrynę do świeckiego humanitaryzmu, pomijając absolutne panowanie Chrystusa Króla nad narodami i państwami.
Redukcja katolickiej doktryny do naturalistycznego pacyfizmu
W sercu rozmowy Sharpe przywołuje św. Tomasza z Akwinu, twierdząc, że wojna sprawiedliwa wymaga just cause (słusznej sprawy), czyli odpowiedzi na realną szkodę dla narodu. Mówi: „When the nation believes that war is necessary, that conclusion must be driven by something that is doing harm to the nation that proposes to go to war”. To zdanie, choć pozornie zakorzenione w tomizmie, traci wszelką głębię katolicką, gdy oderwane jest od nadprzyrodzonego fundamentu. Św. Tomasz w Summie Teologicznej (II-II, q. 40, a. 1) jasno stwierdza, że wojna sprawiedliwa musi służyć nie tylko temporalnemu dobru wspólnemu, ale ostatecznie chwałie Bożej i obronie praw naturalnych ustanowionych przez Stwórcę. Sharpe milczy o tym, że państwo, jako societas perfecta (doskonałe społeczeństwo), czerpie swą władzę bezpośrednio od Boga, jak naucza papież Leon XIII w encyklice Diuturnum illud (1881): „Władza publiczna nie jest stworzona przez lud, lecz przez Boga samego”. Brak tu jakiegokolwiek odniesienia do obowiązku państw uznawania panowania Chrystusa, co Pius XI w Quas Primas (1925) ogłasza jako warunek trwałego pokoju: „Nadzieja trwałego pokoju dotąd nie zajaśnieje narodom, dopóki jednostki i państwa wyrzekać się będą i nie zechcą uznać panowania Zbawiciela naszego”.
Ta redukcja jest symptomatyczna dla posoborowej apostazji, gdzie doktryna katolicka, niegdyś integralna i skierowana ku zbawieniu dusz, zostaje sprowadzona do świeckich kalkulacji. Sharpe, choć samozwańczy „tradycyjny katolik”, pomija milczeniem, że wojna sprawiedliwa nie jest jedynie kwestią dyplomacji czy wywiadu, lecz moralnym imperatywem wynikającym z lex divina (prawa Bożego). Syllabus Błędów Piusa IX (1864, punkt 39) potępia pogląd, że państwo jest źródłem wszelkich praw bez ograniczeń – a tu właśnie państwo dyskutowane jest jako autonomiczne, bez prymatu łaski nad naturą. Milczenie o sakramentach, stanie łaski u przywódców i konsekwencjach wiecznych dla tych, którzy prowadzą narody do niegodziwej przemocy, jest najcięższym oskarżeniem: to duchowa ruina, gdzie zbawienie dusz staje się drugorzędne wobec geopolityki.
Językowa maska tomizmu: retoryka modernistycznego relatywizmu
Ton rozmowy jest asekuracyjny i biurokratyczny, pełen frazesów o „benefit of the doubt” (daniu wiary przywódcom), co Sharpe wywodzi ze św. Augustyna. Cytuje: „Let us presume, as we’re obliged to do, that everything the authorities say is correct”. Język ten, nasycony anglosaskim pragmatyzmem, maskuje teologiczną pustkę. Św. Augustyn w De Civitate Dei (Księga XIX) naucza o pokoju jako porządku miłości Boga, a nie ślepego posłuszeństwa władzom świeckim. Sharpe relatywizuje to, sugerując, że brak pewności co do broni masowego rażenia w Iraku czy nuklearnych ambicji Iranu uniemożliwia wojnę – ale pomija, że prawdziwa sprawiedliwość wymaga nie tylko faktów empirycznych, lecz oceny moralnej w świetle Dekalogu.
Retoryka ta demaskuje naturalistyczną mentalność: wojna oceniana jest przez pryzmat „international machinery” (międzynarodowych mechanizmów), sankcji i dyplomacji, jakby Kościół nie nauczał, że narody muszą służyć Królestwu Chrystusowemu. W Lamentabili sane exitu (1907, punkt 64) potępiono pogląd, że postęp wymaga reformy pojęcia Odkupienia – tu postęp dyplomatyczny staje się idolem, a nie narzędziem Bożej sprawiedliwości. Sharpe, dyskutując o państwie jako „perfect society”, parafrazuje Leona XIII z Immortale Dei (1885), ale wypacza sens, ignorując, że państwo świeckie musi być podporządkowane Kościołowi w sprawach moralnych. To język modernistyczny, gdzie agnosticism (niepewność) co do intencji wrogów usprawiedliwia pacyfizm, a nie obsequium fidei (posłuszeństwo wiary) wobec niezmiennej doktryny.
Teologiczne bankructwo: pominięcie Chrystusa Króla w ocenie konfliktów
Cała analiza Sharpe’a skupia się na temporalnych kryteriach – ostatniej instancji, proporcjonalności szkody – bez konfrontacji z wizją katolicką, gdzie wojna jest instrumentem obrony regnum Christi (Królestwa Chrystusowego). Pius XI w Quas Primas podkreśla: „Chrystus panuje nad nami nie tylko prawem natury Swojej, lecz także i prawem, które nabył sobie przez odkupienie nasze”. W kontekście Iraku czy Iranu, dyskusja pomija, czy te konflikty zagrażają rozprzestrzenianiu wiary katolickiej, co jest obowiązkiem państw katolickich. Syllabus (punkt 55) potępia separację Kościoła od państwa – a tu państwo dyskutowane jest izolowane od misji zbawczej.
Sharpe kwestionuje wojnę z Iranem, pytając: „Is it enough to say that because Iran is pursuing the technical capacity…?” To naturalistyczne podejście ignoruje, że islam, jako fałszywa religia, jest z natury wrogiem Królestwa, jak naucza Kościół w dekretach soborowych (np. Sobór Laterański IV, 1215, o walce z heretykami). Milczenie o ekskomunice dla tych, którzy promują dialog z islamem zamiast nawrócenia, jest apostazją. W Lamentabili (punkt 18) potępiono pogląd, że Ewangelie są fikcją – tu fikcją staje się historia, gdzie brak WMD usprawiedliwia pacyfizm, a nie ewangelizacja narodów. Prawdziwa teoria wojny sprawiedliwej, jak w Katechizmie Soboru Trydenckiego (1566), wymaga, by wojna służyła chwale Bożej i obronie niewinnych, w tym dusz przed błędami.
Co gorsza, rozmowa przemilcza konsekwencje wieczne: czy przywódcy, jak Bush czy hipotetyczny następca Trumpa, są w stanie łaski? Bez ostrzeżenia przed świętokradztwem symulowanych sakramentów w strukturach posoborowych, gdzie „msze” to bałwochwalcze zgromadzenia, ta dyskusja staje się duchową trucizną. To nie teoria katolicka, lecz modernistyczna iluzja, gdzie człowiek zastępuje Boga.
Symptomy soborowej rewoluczy: od oporu wobec wojny do apostazji struktur
Sharpe, zwolniony z marynarki za sprzeciw wobec Iraku, pozycjonuje się jako męczennik – ale to laicki bunt, nie klerykalny. W perspektywie integralnej wiary katolickiej, prawdziwy opór płynie z posłuszeństwa Magisterium sprzed 1958, nie z indywidualnych kalkulacji. Jego krytyka wojny opiera się na niepewności wywiadu, co Syllabus (punkt 3) potępia jako racjonalizm: „Human reason… is the sole arbiter of truth”. To owoc posoborowej demokratyzacji, gdzie „tradycyjni katolicy” jak Sharpe uznają struktury okupujące Watykan, symulujące Kościół, za autorytet – stąd cudzysłowy wokół „liderów” świeckich.
Dyskusja demaskuje szerszy kryzys: posoborowe „duchowieństwo”, jak ci w LifeSiteNews, promuje pacyfizm bez nawrócenia, tolerując wolność religijną potępioną w Syllabusie (punkt 77). Prawdziwy Kościół naucza, że narody muszą publicznie wyznawać Chrystusa Króla, a nie prowadzić „dialog” z wrogami wiary. Sharpe’owa wizja państwa jako „perfect society” bez prymatu Kościoła to herezja, jak w Lamentabili (punkt 52): Chrystus nie założył Kościoła trwającego wiecznie? Tu Kościół jest pominięty na rzecz ONZ-owskiego humanitaryzmu.
Ostatecznie, ta rozmowa to bankructwo: zamiast wzywać do krucjaty za Królestwo, redukuje wiarę do antywojennego aktywizmu. Jak ostrzega Pius X w Pascendi Dominici gregis (1907), modernizm to synteza błędów – tu synteza pacyfizmu z katolickimi etykietami, prowadząca do duchowej zguby. Tylko integralna wiara katolicka, wolna od posoborowych zaniechań, oferuje prawdziwy pokój w Chrystusie Królu.
Za artykułem:
Would war with Iran be considered ‘just’? Catholic veteran weighs in (lifesitenews.com)
Data artykułu: 12.09.2025