Portal Więź.pl relacjonuje osobiste refleksje Damiana Jankowskiego na temat lęku przed wojną, wywołanego incydentem z rosyjskimi dronami nad Polską 10 września 2025 r. Autor, publicysta i krytyk filmowy, dzieli się strachem o bliskich w przygranicznym Bartoszycach, wspomina o lokalnych panikach i analizuje, jak radzić sobie z tym lękiem, czerpiąc inspirację z piosenki George’a Harrisona „Beware of Darkness”. Podkreśla potrzebę unikania ciemności wewnętrznej, takiej jak darwinizm, nihilizm czy upodabnianie się do wroga, na rzecz empatii i solidarności.
Ta naturalistyczna introspekcja, ubrana w personalistyczny język, ujawnia teologiczne bankructwo, redukując egzystencjalny dramat do świeckiej psychologii, bez odwołania do nadprzyrodzonej łaski i panowania Chrystusa Króla.
Naturalistyczna redukcja lęku do ludzkich emocji: Brak fundamentu w *Dei regnante*
Autor otwarcie przyznaje: „Boję się wojny„, opisując codzienne obawy o rodziców i dziadka w Bartoszycach, oddalonych o siedemnaście kilometrów od granicy rosyjskiej. Ten strach, podszyty wspomnieniami z 24 lutego 2022 r. i lokalnymi incydentami jak brak paliwa czy odgłosy samolotów, jest przedstawiony jako uniwersalne doświadczenie, które „zatruwa duszę„. Jednakże, w tej narracji nie ma wzmianki o *gratia Dei* (łaska Boża), która, jak naucza Katechizm Soboru Trydenckiego, jest jedynym źródłem prawdziwej nadziei w obliczu doczesnych nieszczęść. Zamiast skierować czytelnika ku *actu fidei* (aktowi wiary), Jankowski zatrzymuje się na poziomie czysto ludzkim, analizując reakcje Wojska Polskiego i NATO, jakby zbawienie zależało od sojuszy ziemskich, a nie od Królestwa Chrystusowego.
Ta pominięcie jest symptomatyczne dla modernistycznej mentalności, potępionej w Syllabusie Błędów Piusa IX (punkt 55: „Kościół powinien być oddzielony od państwa, a państwo od Kościoła„), gdzie świeckie struktury uzurpują sobie prymat nad duchowymi. Autor nie wspomina, że prawdziwy pokój płynie jedynie z posłuszeństwa Chrystusowi Królowi, jak podkreśla Pius XI w encyklice Quas Primas: „nadzieja trwałego pokoju dotąd nie zajaśnieje narodom, dopóki jednostki i państwa wyrzekać się będą i nie zechcą uznać panowania Zbawiciela naszego„. Zamiast wzywać do publicznego uznania praw Chrystusa nad narodami, Jankowski redukuje wojnę do geopolityki, ignorując, że rosyjska agresja jest owocem apostazji od Bożego panowania, a Polska, jako Antemurale Christianitatis* (przedmurze chrześcijaństwa), winna bronić się nie tylko czołgami, ale przede wszystkim Najświętszą Ofiarą Kalwarii.
Językowa retoryka empatii: Maskowanie relatywizmu moralnego
Ton artykułu, nasycony personalistyczną wrażliwością – „po ludzku i stale„, „empatia, solidarność, rozwaga” – brzmi asekuracyjnie, unikając ostrego potępienia zła jako grzechu przeciw Bogu. Słownictwo, takie jak „ciemność” czerpane z piosenki rockowej George’a Harrisona, służy do metaforycznego opisu lęku, ale bez teologicznego pogłębienia, co demaskuje naturalistyczną pułapkę. Harrison, eks-Beatles, przestrzega przed „beznadzieją w głębi nocy” i „chciwymi przywódcami„, lecz Jankowski adaptuje to do kontekstu wojennego, wzywając do strzeżenia się darwinizmu i nihilizmu kulturowego, bez odniesienia do *peccatum mortale* (śmiertelnego grzechu), które jest prawdziwą ciemnością duszy.
Ta retoryka, przypominająca charyzmatyczne nowinki potępione w Lamentabili sane exitu* (punkt 65: modernistyczna ewolucja pojęć sakramentalnych), relatywizuje moralność, sprowadzając ją do psychologicznego „nie upodabniania się do kata”. Gdzie jest tu *odium Dei* (nienawiść do grzechu) i miłość do Krzyża? Autor milczy o sądzie ostatecznym, gdzie Chrystus, jako Król sędziwy (Mt 25,31-46), oddzieli owce od kozłów nie na podstawie empatii, ale posłuszeństwa Prawom Bożym. Taki język, biurokratycznie neutralny wobec bluźnierstw kremlowskiej propagandy, symuluje dialog, lecz w istocie sekowuje *odium infidelitatis* (nienawiść do niewiary), nakazane przez Kościół w bulli *Unam Sanctam* Bonifacego VIII: „Poza Kościołem nie ma zbawienia„.
Teologiczne bankructwo: Wojna bez perspektywy eschatologicznej
Na poziomie teologicznym artykuł Jankowskiego to klasyczny przykład indyferentyzmu, potępionego w Syllabusie (punkt 15: „Każdy jest wolny, by wyznawać religię, którą uzna za prawdziwą„), gdzie lęk przed wojną jest rozpatrywany bez eschatologicznego horyzontu. Autor boi się „rosyjskich rakiet” i bestialstw w Buczy, lecz nie wspomina o duchowej walce z szatanem, księciem ciemności (Ef 6,12), ani o obowiązku modlitwy i pokuty za nawrócenie narodów. Zamiast parafrazy z Quas Primas*, gdzie Pius XI wzywa do „przywracania panowania Pana naszego„, mamy tu świecką empatię wobec „skrzywdzonych”, echo fałszywego ekumenizmu, który zrównuje katolicką wiarę z humanistyczną solidarnością.
Pominięcie sakramentów – zwłaszcza spowiedzi i Eucharystii jako zbroi duchowej – jest najcięższym oskarżeniem. W obliczu zagrożenia, wierny katolik winien szukać *viaticum* (wiatyku), a nie piosenek rockowych. Ta luka demaskuje apostazję: wojna nie jest tylko geopolitycznym konfliktem, ale karą za odrzucenie Chrystusa Króla, jak ostrzega Pius XI: „kiedy wzniesione płomienie wzajemnej nienawiści i wewnętrznej niezgody gubią od Boga oddalonych ludzi i państwa„. Jankowski, zamiast wzywać do publicznego uznania praw Bożych nad państwem (Syllabus, punkt 55), poprzestaje na „nadziei na najlepsze”, ignorując, że bez nawrócenia Rosji i Polski do integralnej wiary katolickiej, pokój pozostanie iluzją.
Symptomy soborowej rewolucji: Od humanitaryzmu do duchowej ruiny
Artykuł Jankowskiego jest nieodłącznym owocem posoborowej apostazji, gdzie „personalistyczna wrażliwość” zastępuje *theologiam crucis* (teologię Krzyża). W sekcie posoborowej, zwanej „Kościołem Nowego Adwentu”, takie teksty symulują chrześcijaństwo, lecz pomijają prymat Praw Bożych nad „prawami człowieka”. Autor, współpracownik Więzi, wywiaduje „o. Wiesława Dawidowskiego” w książce o „papieżu” Leonie XIV, co samo w sobie jest aktem herezji, uznając uzurpatorów za prawowitych. Ta struktura, paramasońska w swej istocie, redukuje wiarę do dialogu z nihilizmem, potępionego w Lamentabili* (punkt 64: Kościół nie broni etyki ewangelicznej wobec postępu).
W kontekście polskim, gdzie zagrożenie wojną jest realne, milczenie o obowiązku katolicyzacji narodu – jak nauczał Pius XI – prowadzi do duchowej ruiny. Jankowski ostrzega przed „kulturowym nihilizmem romansomującym z chrześcijaństwem”, lecz sam uprawia ten romans, czerpiąc mądrość z Harrisona zamiast z Ojców Kościoła, np. św. Augustyna w *De Civitate Dei* (O Państwie Bożym), gdzie wojna jest walką dwóch Mieszkań: Bożego i szatańskiego. Bez Chrystusa Króla, strach pochłania duszę, prowadząc do bałwochwalstwa nadziei w NATO, nie w Opatrzności. Ta publicystyka, pozornie empatyczna, jest trucizną, która oddala od *extra Ecclesiam nulla salus* (poza Kościołem nie ma zbawienia), potępiając wiernych na wieczną ciemność.
Za artykułem:
Boję się wojny. Ale i tego, że z lęku przed katem stanę się jak on (wiez.pl)
Data artykułu: