Portal Więź.pl (16 września 2025) relacjonuje entuzjastyczną recenzję powieściowego cyklu „Septologia” Jona Fossego, norweskiego noblisty, skupiającą się na eschatologicznych i mistycznych motywach w tomie „Nowe imię”. Autor, Karol Kleczka, wychwala tekst jako literackie arcydzieło o refleksji nad śmiercią, Bogiem i sztuką, gdzie malarz Asle eksploruje wewnętrzną duchowość, relację z zmarłymi i paradoksalną obecność Boga w cierpieniu.
Ta pozorna głębia okazuje się jednak płytką, naturalistyczną karykaturą prawdziwej eschatologii katolickiej, która redukuje nadprzyrodzone prawdy do subiektywnej refleksji, pomijając absolutny prymat łaski i sądu Bożego.
Redukcja eschatologii do subiektywnej introspekcji
Artykuł Kleczki przedstawia „Septologię” jako przewodnik po końcu życia, gdzie narrator Asle rozważa śmierć, żałobę i obecność zmarłych, ale ta narracja całkowicie ignoruje doktrynalną rzeczywistość katolicką o ostatecznym sądzie i wiecznym przeznaczeniu dusz. W integralnej wierze katolickiej eschatologia nie jest poetyckim płynięciem przez „wymiary duszy” czy „nieliniarnym czasem”, lecz surową prawdą o śmierci jako przejściu do stanu, gdzie dusza staje przed Bogiem na Sądzie Szczegółowym, a następnie czeka na Sąd Ostateczny, jak naucza Katechizm Soboru Trydenckiego: dusze sprawiedliwych idą do nieba, grzeszników do piekła, a dusze w czyśćcu pokutują za odpuszczenie. Fosse, według recenzenta, zaciera granicę między życiem a śmiercią, sugerując, że „wszystko jednocześnie istnieje w Bogu” i zmarli „żyją jako część Boga”, co jest bluźnierczą relatywizacją, równą panteizmowi potępionemu przez Piusa IX w Syllabusie Błędów (punkt 1: „Bóg jest identyczny z naturą rzeczy i podlega zmianom”).
Ta fikcja pomija esencję katolickiej nadziei: zmartwychwstanie ciał i życie wieczne w chwale, jak wyznaje Skład Apostolski, a zamiast tego sprowadza Boga do immanentnej obecności w ludzkim cierpieniu, gdzie „im większa rozpacz, tym bliżej jest Bóg”. To nie jest wiara, lecz modernistyczna synteza, gdzie nadprzyrodzone jest rozpuszczone w naturalnym, jak ostrzega Pius X w encyklice Pascendi dominici gregis: moderniści czynią religię produktem podświadomości, a nie objawieniem. Kleczka, wychwalając to jako „mistyczne”, ujawnia symptom posoborowej apostazji, gdzie eschatologia staje się narzędziem psychologizacji, ignorując przerażającą rzeczywistość piekła i konieczność nawrócenia.
Parodia sakramentów w literackiej kreacji
Recenzja gloryfikuje malarstwo Aslego jako akt „niemalże sakralny”, gdzie sztuka wyraża „ducha w materii” i działa jak Eucharystia, z „światłem bijącym od hostii”. To profanacja prawdziwej Najświętszej Ofiary, która w katolickiej teologii jest bezkrwawym uobecnieniem Kalwarii, gdzie Chrystus Kapłan składa Siebie Ojcu za grzechy świata, jak definiuje Sobór Trydencki w sesji XXII (kanon 1: Ofiara Mszy jest prawdziwą i właściwą ofiarą). Fosse redukuje to do subiektywnego doświadczenia światła i ciszy, gdzie msza jest „ofiarą wzajemnego siebie składania”, co pachnie protestantyzmem potępionym w Syllabusie (punkt 18: protestantyzm jako forma prawdziwej religii).
Artykuł milczy o realnej obecności Chrystusa w Eucharystii jako warunku łaski usprawiedliwiającej, sprowadzając sakrament do symbolu tęsknoty. W perspektywie integralnej wiary katolickiej, takiej sztuce bliżej do bałwochwalstwa niż adoracji, bo zastępuje kult Boga kultem ludzkiej kreatywności. Kleczka, opisując to jako „modlitwę transcendującą porządek doczesny”, demaskuje modernistyczną tendencję do relatywizowania sakramentów, jak potępia Lamentabili sane exitu (punkt 39: poglądy na sakramenty jako ewolucję ludzkiej interpretacji). W sekcie posoborowej, gdzie rubryki „novus ordo” naruszają teologię ofiary przebłagalnej, takie literackie parodie symulują katolickość, ale sieją zamęt, prowadząc do duchowego bankructwa.
Bóg słaby: herezja negująca Bożą transcendencję
Centralny motyw Fossy, wychwalany w artykule, to Bóg „słaby”, „mocny poprzez swą niemoc”, ukrywający się w ciemności i obecny w niewierze, gdzie „człowiek może spotkać Boga w stodole, jak w kościele”. To jawne zaprzeczenie katolickiej doktrynie o Bogu jako absolutnie transcendentnym i wszechmocnym Stwórcy, jak naucza Sobór Laterański IV: „Bóg jest nieskończenie różny od stworzeń”. Pius XI w Quas Primas podkreśla, że Chrystus Króluje z władzą nieograniczoną, a nie jako słaby paradoks – to modernistyczna teologia negująca Bożą majestatyczność, potępiona w Lamentabili (punkt 64: postęp wymaga reformy pojęcia Boga).
Kleczka przyjmuje ten język bezkrytycznie, analizując go jako „teologię negatywną”, co jest eufemizmem dla agnostycyzmu, gdzie Bóg staje się projekcją ludzkiej tęsknoty. Artykuł pomija obowiązek publicznego uznania panowania Chrystusa nad narodami, jak nakazuje Quas Primas: „Nadzieja trwałego pokoju nie zajaśnieje, dopóki państwa nie uznają panowania Zbawiciela”. Zamiast tego, Fossego wizja sprowadza religię do indywidualnej refleksji, ignorując grzech pierworodny i potrzebę łaski, co jest owocem posoborowego relatywizmu, gdzie prawa człowieka górują nad Prawami Bożymi. Ta heterodoksyjna religijność Aslego, z różańcem i komunią, ale bez ortodoksji, to idealny obraz sekty posoborowej: pozorna pobożność maskująca apostazję.
Językowa i retoryczna maska naturalizmu
Ton artykułu, pełen literackiego uniesienia („płynie się, trzeba dać się unieść wodzie”), maskuje teologiczną pustkę, stosując asekuracyjny język, który unika konfrontacji z doktryną. Słowa jak „heterodoksyjna” czy „paradoksalna natura Boga” sugerują głębię, ale relatywizują prawdę, jak w Syllabusie (punkt 22: obowiązek wiernych ogranicza się do dogmatów, reszta dowolna). Kleczka parafrazuje Fossego, by wychwalać „nieobecną obecność” zmarłych jako „świętych obcowaniem”, ale pomija katolicką Komunię Świętych jako rzeczywistość łaski w Mistycznym Ciele Chrystusa, nie subiektywnej tęsknoty.
To język posoborowej kultury, gdzie sztuka zastępuje wiarę, a mistycyzm – teologię, prowadząc do duchowej ruiny. W integralnej perspektywie katolickiej, takiej, jaka trwa w wiernych wyznających niezmienną doktrynę, ta recenzja obnaża bankructwo: zamiast prowadzić do Chrystusa Króla, sprowadza do humanistycznego solipsyzmu, gdzie sąd ostateczny milknie, a piekło jest nieobecne. Fosse i Kleczka, nieświadomie czy świadomie, sieją modernizm, potępiony jako „synteza wszystkich herezji” przez Piusa X.
Symptomy soborowej rewolucji w kulturze
Cały cykl Fossy, wedle artykułu, zmierza do eschatologicznego końca jako „siedem dni stworzenia” i „siedem ostatnich słów”, ale bez chrystocentryzmu – to parodia Kalwarii, gdzie sztuka staje się krzyżem, a Bóg milczącym milczeniem. To nieodłączny owoc rewolucji posoborowej, gdzie kultura infiltruje wiarę, relatywizując dogmaty, jak w Lamentabili (punkt 65: katolicyzm musi stać się bezdogmatycznym chrystianizmem). Artykuł milczy o misji Kościoła: ewangelizacji i potępieniu błędów, sprowadzając wszystko do osobistej refleksji, co demaskuje naturalistyczną mentalność autorów.
W sekcie posoborowej, gdzie „dialog” zastępuje potępienie, takie teksty symulują duchowość, ale prowadzą do apostazji, ignorując Quas Primas: „Uznanie władzy królewskiej Chrystusa przyniesie wolność, porządek i pokój”. Kleczka, jako publicysta posoborowych mediów, przyczynia się do tej ruiny, pomijając ostrzeżenie przed wiecznym potępieniem. Prawdziwa eschatologia katolicka wzywa do nawrócenia i posłuszeństwa, nie do literackich rekolekcji w mroku subiektywizmu.
Za artykułem:
Siedem dni Fossego. „Nowe imię” to więcej niż arcydzieło (wiez.pl)
Data artykułu: