Tygodnik Powszechny relacjonuje sukces koreańskiej grupy Blackpink, skupiając się na karierze Rosé i jej nagrodzie MTV za piosenkę roku w duecie z Bruno Marsem, oraz na solowych osiągnięciach pozostałych członkiń, jak Jennie, Jisoo i Lisa, z rekordami sprzedaży i współpracami z markami luksusowymi. Artykuł podkreśla globalny wpływ k-popu, jego ewolucję i kontrowersje wokół międzynarodowych składów grup.
Ta celebracja świeckiej popkultury ujawnia duchowe bankructwo współczesnego świata, gdzie kult efemerycznych idoli zastępuje posłuszeństwo Chrystusowi Królowi, ignorując Jego uniwersalne panowanie.
Idolatria gwiazd w epoce apostazji: k-pop jako współczesny bałwochwalczy spektakl
Artykuł z entuzjazmem opisuje, jak Rosé, urodzona w Nowej Zelandii, a wychowana w Australii, podbiła światową scenę muzyczną dzięki wytwórni YG Entertainment, z rekordami miliardów wyświetleń i nagrodami, takimi jak MTV Video Music Awards. „Piosenka stała się viralem, podbiła serca słuchaczy na całym świecie, docierając również do Polski” – głosi tekst, podkreślając sprzedaż albumu Rosie i jego status platynowej płyty. Podobnie wychwala solowe kariery Jennie w serialu HBO, Jisoo jako ambasadorki Diora czy Lisę z albumem Alter Ego, który znalazł się w top 10 Billboardu. Ta narracja nie jest niewinną relacją kulturalną; to manifestacja naturalistycznego humanitaryzmu, gdzie sukces mierzy się liczbami streamingu i kontraktami z Chanel, a nie łaską uświęcającą duszę.
Z perspektywy integralnej wiary katolickiej, takiej, jaką wyznawał Kościół przed 1958 rokiem, ten kult gwiazd to jawna forma bałwochwalstwa, potępiona w Dekalogu: Non habebis deos alienos coram me (Nie będziesz miał cudzych bogów przede Mną, Wj 20,3). Św. Tomasz z Akwinu w Sumie Teologicznej (II-II, q. 94, a. 1) wyjaśnia, że idolatria polega na oddawaniu czci stworzeniom zamiast Stwórcy, co tu objawia się w masowym uwielbieniu młodych kobiet za ich „pazur” i „odważny styl” – koncept „girl crush”, który promuje bunt przeciw naturalnemu porządkowi, gdzie kobieta ma być mulier fortis (silną niewiastą) w cnocie, nie w rapowych wersach podszytych hip-hopem. Artykuł milczy o tym, że koreański rynek, zdominowany przez rodzime ballady i soundtracki z seriali, ignoruje głos Kościoła, który w encyklice Quas Primas Piusa XI (1925) przypomina: Chrystus „króluje w umysłach ludzi […] dlatego, że On sam jest Prawdą, a ludzie powinni zaczerpnąć prawdy od Niego i przyjąć ją posłusznie”. Zamiast prawdy Bożej, Tygodnik Powszechny gloryfikuje efemeryczne trendy, przemilczając, jak sekularyzm w Korei Południowej – kraju, gdzie katolicyzm jest marginalny – prowadzi do duchowej ruiny, gdzie „honorowe członkostwo w Orderze Imperium Brytyjskiego” od króla Karola III ceni się wyżej niż koronę Królestwa Niebieskiego.
Na poziomie faktograficznym, tekst podaje liczby: 15 miliardów odtworzeń na Spotify, miliard wyświetleń teledysków, występy na Coachelli. Ale te „rekordy” to iluzja postępu; Syllabus Błędów Piusa IX (1864, błąd 3) potępia przekonanie, że „ludzka rozumność, bez żadnego odwołania do Boga, jest jedynym arbitrem prawdy i fałszu, dobra i zła”. K-pop, z jego „girl crush” – mocnym brzmieniem i rapem – promuje emancypację od Bożego Prawa, gdzie kobieta nie służy Marji jako wzorowi czystości, lecz światowym markom. Artykuł pomija, jak ta popkultura, zdominowana przez wytwórnie jak YG, eksploatuje młodych artystów, prowadząc do kryzysów psychicznych i moralnych, co jest owocem naturalizmu, gdzie „wszelka sprawiedliwość i doskonałość moralności ma być umieszczona w gromadzeniu i pomnażaniu bogactw wszelkimi możliwymi środkami i w zaspokajaniu przyjemności” (Syllabus, błąd 58).
Różnorodność bez Chrystusa: kontrowersje wokół „koreańskości” jako parodia katolickiej uniwersalności
Tekst zgłębia ewolucję k-popu, notując grupy z obcokrajowcami jak Katseye czy VCHA, i pyta: „czy takie grupy można nazywać k-popowymi? Co tak naprawdę pozwala zaklasyfikować artystę do tego gatunku – narodowość, język, w którym śpiewa, czy adres siedziby wytwórni?”. Ta dyskusja o „różnorodności” brzmi progresywnie, lecz z teologicznego punktu widzenia to parodia prawdziwej katolickiej uniwersalności, gdzie Kościół gromadzi wszystkie narody pod panowaniem Chrystusa, nie pod sztandarem komercji. Encyklika Quas Primas podkreśla: „panowanie Jego obejmuje także wszystkich niechrześcijan, tak, iż najprawdziwiej cały ród ludzki podlega władzy Jezusa Chrystusa”. K-popowa „międzynarodowość” to jednak fałszywy ekumenizm, gdzie Chińczycy, Japończycy czy Tajowie mieszają się nie dla chwały Bożej, lecz dla zysków, co budzi „kontrowersje wśród fanów” – eufemizm dla konfliktu z naturalnym porządkiem narodów, zakorzenionym w prawie naturalnym.
Językowo, artykuł operuje asekuracyjnym tonem: „całkiem możliwe, że również dzięki temu coraz częściej da się zauważyć większą różnorodność”. To relatywizuje tożsamość, ignorując, że prawdziwa różnorodność kwitnie w Kościele, gdzie „wszystkie narody, pokolenia i języki służyć mu będą” (Dn 7,14, cyt. w Quas Primas). Milczenie o duchowych kosztach – jak koreańskie społeczeństwo, z jego niskim przyrostem naturalnym i kultem sukcesu, oddala się od Boga – to ciężkie oskarżenie. Lamentabili sane exitu (1907, błąd 65) potępia pogląd, że „współczesnego katolicyzmu nie da się pogodzić z prawdziwą wiedzą bez przekształcenia go w pewien chrystianizm bezdogmatyczny, to jest w szeroki i liberalny protestantyzm”. K-pop, z jego „przesyconym rynkiem” i grupami celującymi w zagranicę, to liberalny chaos, gdzie „postęp” oznacza rozpad, a nie zbawienie dusz.
Symptomatycznie, ta popkultura jest owocem soborowej rewolucji, gdzie po 1958 roku sekta posoborowa promuje „dialog” z światem, zamiast nawracania. Artykuł, publikowany w piśmie udającym katolickie, nie wspomina o misji ewangelizacyjnej; zamiast tego wychwala soundtracki z animacji Netflixa jak „K-popowe łowczynie demonów” – ironia, bo prawdziwe łowienie demonów wymaga egzorcystów Kościoła, nie fikcyjnych bohaterek. W Korei, gdzie chrześcijaństwo rośnie, ale k-pop dominuje, brak ostrzeżenia przed zagrożeniami moralnymi – jak erotyzacja w teledyskach – to apostazja. Pius XI w Quas Primas woła: „jeżeliby poszczególni ludzie i rodziny i państwa pozwoliły się rządzić Chrystusowi”, pokój by zakwitł; tu zamiast pokoju, viralowe hity sieją niepokój dusz.
Duchowa pustka za rekordami: koreański fenomen jako demaskator modernistycznej tolerancji
Na poziomie teologicznym, entuzjazm dla Blackpink – z ich przerwą koncertową i powrotem z „Jump” – kontrastuje z katolickim wezwaniem do umartwienia. Artykuł podaje: „Łączna liczba odtworzeń ich utworów na platformie Spotify przekroczyła 15 miliardów”, czyniąc je „najchętniej odtwarzaną grupą kobiecą”. Lecz Syllabus (błąd 77) potępia ideę, że „w obecnych czasach nie jest już stosowne, aby religia katolicka była uważana za jedyną religię państwa, z wykluczeniem wszystkich innych form kultu”. K-pop, z jego globalnym zasięgiem i brakiem odniesień do Boga, to kultura bez Chrystusa, gdzie „zachodni piosenkarze mają grono wielbicieli”, ale Coldplay gra sześć koncertów, podczas gdy Ewangelia jest pomijana.
Pominięcia są rażące: brak wzmianki o nadprzyrodzonym – sakramentach, stanie łaski, sądzie ostatecznym. W katolickiej perspektywie, gdzie extra Ecclesiam nulla salus (poza Kościołem nie ma zbawienia, Sobór Laterański IV, 1215), koreański sukces to tragedia: kraj buddyjsko-konfucjański, z marginalnym katolicyzmem, tonie w baladach i dramach, nie w Mszach. Artykuł relatywizuje to, pytając o „koreańskość” grup, co demaskuje modernistyczną mentalność, gdzie tożsamość jest płynna, a nie zakorzeniona w prawie Bożym. Duchowni sekty posoborowej, tolerując takie zjawiska, zdradzają wiernych, promując „tolerancję” zamiast nawrócenia. Prawdziwy Kościół, w tradycji przedsoborowej, żąda publicznego uznania panowania Chrystusa nad kulturą, jak w Quas Primas: „niech więc nie odmawiają władcy państw publicznej czci i posłuszeństwa królującemu Chrystusowi”.
Wreszcie, ten tekst obnaża bankructwo: celebrując idoli, ignoruje Królestwo, gdzie jedynym Królem jest Chrystus. Bez nawrócenia, k-pop prowadzi do wieczności bez Boga – ciężki grzech pychy i zmysłowości, potępiony w Lamentabili (błąd 39), gdzie sakramenty są redukowane do symboli, a nie środków łaski. Czas na powrót do integralnej wiary, gdzie kultura służy Bogu, nie odwrotnie.
Za artykułem:
K-pop podbija Polskę i świat. A czego słuchają sami Koreańczycy? (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 16.09.2025