Marcin Mroczkowski, malarz urodzony w 1976 roku w Krakowie, w wywiadzie dla Tygodnika Powszechnego (16 września 2025) opowiada o swoim powrocie do malarstwa po dwudziestu latach przerwy spowodowanej pracą w firmach projektowych. Dzieli się refleksjami na temat sztuki jako poszukiwania wolności, przestrzeni i tajemnicy, nawiązując do tradycji rodzinnej – jego prapradziadka Aleksander Mroczkowski był pejzażystą – oraz do doświadczeń z abstrakcją i percepcją. Podkreśla, jak malarstwo pozwala „wychodzić z siebie” i kontemplować codzienność, ale unika odniesień do nadprzyrodzonej rzeczywistości.
Ta relacja, skupiona na czysto ludzkim aspekcie tworzenia, ujawnia głęboką pustkę duchową, typową dla posoborowej kultury, gdzie sztuka redukuje się do subiektywnego doświadczenia, pomijając panowanie Chrystusa Króla nad wszelkim wyrazem ludzkiej kreatywności.
Redukcja sztuki do naturalistycznej introspekcji
Wywiad z Marcinem Mroczkowskim, choć pozornie skupiony na osobistej drodze artysty, w istocie demaskuje modernistyczną pułapkę, w której sztuka oddziela się od *fidei depositum* (depozytu wiary), stając się jedynie narzędziem psychologicznego eksplorowania. Mroczkowski opisuje malarstwo jako „rozmowę ze sobą” i „wychodzenie z siebie”, co brzmi jak echo romantycznej introspekcji, ale w kontekście posoborowej sekty jawi się jako subtelna negacja teologicznego sensu twórczości. Gdzież w tych słowach jest echo św. Pawła, który w Liście do Kolosan (1,16-17) przypomina, że „wszystko jest stworzone przez Niego i dla Niego; On jest przed wszystkimi rzeczami i wszystko w Nim ma istnienie”? Malarz, zamiast uznać sztukę za chwałę Stwórcy, sprowadza ją do atawistycznych instynktów – „ssaków” wrażliwych na ruch i zagrożenie – ignorując, że prawdziwa sztuka, jak nauczał papież Pius XI w encyklice Quas Primas (1925), ma służyć Królestwu Chrystusowemu, a nie ziemskiej efemeryczności.
Na poziomie faktograficznym, Mroczkowski wspomina o porzuceniu malarstwa na rzecz kapitalistycznych realiów lat 2000., co ilustruje, jak sekta posoborowa, odrzucając integralną wiarę katolicką sprzed 1958 roku, sprzyja sekularyzacji życia. Jego obrazy – puste stadiony, bezludne samochody, półki supermarketów – symbolizują pustkę nowoczesnego świata, gdzie człowiek, odcięty od łaski sakramentalnej, błądzi w labiryncie materializmu. Ale zamiast krytykować ten stan jako owoc laicyzmu potępionego w Syllabusie Błędów Piusa IX (1864, pkt 55: „Kościół powinien być oddzielony od państwa, a państwo od Kościoła”), wywiad celebruje go jako „zaskakujące związki” warstw rzeczywistości. To nie sztuka, lecz *error naturalismus* (błąd naturalizmu), gdzie tajemnica sprowadza się do abstrakcji, a nie do *mysterium fidei* (tajemnicy wiary).
Językowa fasada: Od „tajemnicy” do relatywizmu bez Boga
Ton rozmowy, prowadzonej przez Marcina Tusińskiego, jest asekuracyjny i biurokratycznie neutralny, typowy dla posoborowych mediów, które unikają konfrontacji z Prawem Bożym. Słowa jak „tajemnica”, „przestrzeń” czy „wychodzenie z siebie” brzmią głęboko, lecz w istocie relatywizują rzeczywistość, pomijając wszelki ślad nadprzyrodzonego. Mroczkowski cytuje Davida Hockneya: „przestrzeń to jest Bóg” – oto bluźniercze utożsamienie transcendencji z czysto estetycznym doświadczeniem, co echo modernistycznych błędów potępionych w dekrecie Lamentabili sane exitu Świętego Oficjum (1907, pkt 20: „Objawienie było tylko uświadomieniem sobie przez człowieka swego stosunku do Boga”). Gdzie jest tu *Deus creator omnium* (Bóg Stwórca wszystkich rzeczy), którego obecność w sztuce nakazywał czcić Sobór Trydencki, uznając malarstwo za narzędzie katechezy?
Analiza językowa ujawnia pominięcia jako najcięższe oskarżenie: brak wzmianki o sakramentach, stanie łaski czy sądzie ostatecznym. Mroczkowski mówi o „czarze pryskającym” przy werbalizacji tajemnicy, co maskuje naturalistyczną mentalność, gdzie sztuka unika prawdy o grzechu pierworodnym. W Syllabusie Błędów (pkt 3: „Rozum ludzki, bez żadnego odniesienia do Boga, jest jedynym arbitrem prawdy i fałszu”) potępiono takie podejście, a tu, w posoborowym kontekście, staje się ono normą. Retoryka wywiadu, skupiona na „balansowaniu między niezależnością a zależnością”, odzwierciedla demokratyzację sztuki, gdzie gusty tłumu zastępują autorytet Kościoła – herezję, którą Pius IX nazwał „indifferentizmem” (Syllabus, pkt 15).
Teologiczne bankructwo: Sztuka bez panowania Chrystusa
Z perspektywy integralnej wiary katolickiej, niezmiennej sprzed 1958 roku, ten wywiad to manifest apostazji, gdzie sztuka odcina się od *regnum Christi* (Królestwa Chrystusa). Mroczkowski szuka „prawdy na granicy światów” w pejzażach i abstrakcji, nawiązując do prapradziadka-pejzażysty, ale pomija, że prawdziwa sztuka, jak w tradycji Ojców Kościoła (np. św. Augustyn w De civitate Dei, gdzie sztuka służy budowaniu Miasta Bożego), ma prowadzić do kontemplacji Trójcy Świętej. Zamiast tego, malarz wychwala „cud codzienności” jako statek kosmiczny na obcą planetę – czysta immanencja, potępiona w Quas Primas (Pius XI: „Królestwo Chrystusowe obejmuje wszystkich ludzi… i wszystko jedno, czy jednostki, czy rodziny, czy państwa”). Gdzie jest obowiązek publicznego uznania Chrystusa Króla, bez którego sztuka staje się idolem?
Na poziomie teologicznym, pominięcie nadprzyrodzonego to grzech ciężki: brak ostrzeżenia, że bez łaski sakramentalnej, sztuka prowadzi do bałwochwalstwa. Mroczkowski uczy dzieci malarstwa jako „spontaniczności”, ale bez formowania w cieniu Krzyża, to hodowla naturalizmu. Sobór Florencyjski (1442) nauczał, że zbawienie jest tylko w Kościele katolickim, a tu sztuka symuluje duchowość bez Chrystusa – synkretyzm, gdzie „Komunia” w posoborowych strukturach, redukująca Ofiarę do zgromadzenia, staje się świętokradztwem i bałwochwalstwem. Wywiad, unikając tego, wspiera ohydę spustoszenia w Watykanie, gdzie „papież” Leon XIV i jego poprzednicy uzurpują tron, siejąc modernizm potępiony przez Piusa X.
Symptomatycznie, to owoc soborowej rewolucji: sztuka, niegdyś sługa Ewangelii, staje się lustrem egoizmu. Mroczkowski wspomina Degasa i samotność tancerki – ale gdzie samotność grzesznika bez Spowiedzi? To nie kontemplacja, lecz ucieczka od *poenitentia* (pokuty). W Lamentabili (pkt 58: „Siły inne niż te, które tkwią w materii, nie są uznawane”) potępiono taki materializm, a tu malarstwo „zatrzymuje czas” bez eschatologii. Posoborowa sekta, odrzucając niezmienne Magisterium, produkuje takich artystów, którzy widzą Boga w plamach barw, nie w Eucharystii.
Historyczna zdrada: Od pozytywizmu do posoborowego chaosu
Nawiązanie do prapradziadka Aleksandra Mroczkowskiego, malarza z epoki pozytywizmu po powstaniu styczniowym, kontrastuje z obecną dekadencją. Ówczesna sztuka, choć świecka, czerpała z chrześcijańskiego dziedzictwa, walcząc o tożsamość narodową pod zaborami. Dziś, w cieniu paramasońskiej struktury okupującej Watykan, sztuka Mroczkowskiego dryfuje w abstrakcji bez kotwicy wiary. Pozytywizm, choć błędny, uznawał porządek naturalny; posoborowie go rozmywa w „ewolucji świadomości”, herezji z Lamentabili (pkt 22: „Dogmaty… są interpretacją faktów religijnych wypracowaną przez umysł ludzki”).
Mroczkowski mówi o „pamięci genetycznej” w pejzażu – ale prawdziwa pamięć to *anamnesis* Ofiary Chrystusa w Najświętszej Ofierze, nie estetyczne echo. Wywiad, promując to w Tygodniku Powszechnym – gazecie przesiąkniętej ekumenizmem i wolnością religijną potępionymi w Syllabusie (pkt 77) – wspiera apostazję. Prawdziwy Kościół, trwający w wiernych integralnej wiary, wymaga sztuki służącej Prawom Bożym, nie prawom człowieka.
Duchowa ruina: Wezwanie do powrotu pod panowanie Chrystusa
Ten wywiad obnaża teologiczne bankructwo posoborowej kultury: sztuka bez Chrystusa to iluzja, prowadząca do duchowej śmierci. Jak nauczał Pius XI w Quas Primas, tylko uznanie królewskiej godności Zbawiciela przynosi pokój i porządek. Mroczkowski, balansując w pustce, potrzebuje nawrócenia do niezmiennej doktryny, gdzie malarstwo sławi *Regem regum* (Króla królów). Bez tego, jego „wychodzenie z siebie” to ucieczka od siebie grzesznika, ku wiecznemu potępieniu. Integralna wiara katolicka żąda całkowitego odrzucenia takiej naturalistycznej herezji, wzywając do walki o Królestwo Chrystusowe na ziemi.
Za artykułem:
Czytania obrazów trzeba się nauczyć. Rozmowa z Marcinem Mroczkowskim (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 16.09.2025