Obra sakralna ukazująca powagę i refleksję w katolickim kościele, krytyka braku Chrystusa w kulturze Hollywood

Nekrolog Roberta Redforda: Hollywoodzka lauda dla naturalistycznego idola bez Chrystusa

Podziel się tym:

Robert Redford, ikona amerykańskiego kina, zmarł w wieku 89 lat we śnie w swoim domu w stanie Utah – tak donosi „New York Times” za pośrednictwem PAP. Artykuł z portalu Gość Niedzielny z 16 września 2025 roku przytacza jego biografię, karierę filmową, role w hitach jak „Butch Cassidy i Sundance Kid” czy „Wszyscy ludzie prezydenta”, a także cytaty od kolegów z branży, podkreślając jego wkład w kulturę i festiwal Sundance.


Ta nekrologiczna lauda, ubrana w szaty rzekomej neutralności, stanowi jaskrawy przykład, jak modernistyczna prasa katolicka – w tym przypadku struktury posoborowe – całkowicie pomija nadprzyrodzony wymiar życia i śmierci, sprowadzając człowieka do roli efemerycznego aktora na scenie doczesnego teatru, bez najmniejszego wspomnienia o sądzie ostatecznym i konieczności nawrócenia ku Chrystusowi Królowi.

Absencja Chrystusa Króla w hollywoodzkim kulcie człowieka

Portal Gość Niedzielny, symulujący katolicką perspektywę, oddaje hołd Redfordowi, skupiając się na jego „pracy” i „przyjemności” z niej płynącej, cytując aktora: „Patrzę tylko na samą pracę, na przyjemność, jaką daje mi jej wykonywanie”. Taki ton nie jest przypadkowy – to klasyczny symptom naturalizmu, potępionego przez Syllabus Błędów Piusa IX (punkt 3: „Human reason, without any reference whatsoever to God, is the sole arbiter of truth and falsehood, and of good and evil”), gdzie ludzka godność mierzy się sukcesem doczesnym, a nie poddaniem się panowaniu Chrystusa. Gdzie jest wezwanie do refleksji nad wiecznością? Artykuł milczy o tym, że życie Redforda, naznaczone buntem wobec dyscypliny (utrata stypendium za „imprezowy styl życia”), było ucieczką przed Bożym porządkiem, a śmierć bez publicznego wyznania wiary katolickiej grozi wieczną zagładą. Jak nauczał Pius XI w encyklice Quas Primas: „Nadzieja trwałego pokoju dotąd nie zajaśnieje narodom, dopóki jednostki i państwa wyrzekać się będą i nie zechcą uznać panowania Zbawiciela naszego”. Redford, ucieleśniający „Amerykę z jej sprzecznościami” – jak stwierdza Sydney Pollack – symbolizuje tę sprzeczność: kult indywidualizmu bez Chrystusa, co jest duchowym bankructwem.

Dekonstrukcja faktograficzna ujawnia, jak artykuł relatywizuje grzech: wspomina o „imprezowym stylu życia” jako przyczynie wyrzucenia z uczelni, ale bez potępienia jako luxuria (lubieżność), która oddala od łaski uświęcającej. Syllabus (punkt 58) demaskuje tu błąd: „No other forces are to be recognized except those which reside in matter, and all the rectitude and excellence of morality ought to be placed in the accumulation and increase of riches by every possible means, and the gratification of pleasure”. Redford, przechodzący od sportu przez malarstwo do aktorstwa, nie szukał powołania w służbie Bogu, lecz w samorealizacji – co posoborowa narracja wychwala jako „wspinanie się na górę”. To herezja panteistyczna, gdzie człowiek jest miernikiem wszechrzeczy, a nie stworzeniem zależnym od Stwórcy.

Retoryka laicyzmu: Kultura bez sakramentów i łaski

Język artykułu jest asekuracyjny i biurokratyczny, unikający wszelkich odniesień do nadprzyrodzonego. Meryl Streep chwali Redforda za „słuchanie i wrażliwość” – cechy, które przypisuje „kobietom”, co jest subtelnym ukłonem w stronę genderowej ideologii, relatywizującej role płciowe ustanowione przez Boga w akcie stworzenia. Portal nie kontrastuje tego z katolicką antropologią, gdzie prawdziwa wrażliwość płynie z łaski sakramentalnej, zwłaszcza spowiedzi i Eucharystii. Milczenie o sakramentach jest tu oskarżeniem: w strukturach posoborowych, gdzie Najświętsza Ofiara Kalwarii została zredukowana do wspólnotowego posiłku, przyjmowanie „Komunii” staje się bałwochwalstwem, symulującym katolickość, lecz profanującym rzeczywistość. Jak potępia Lamentabili sane exitu Piusa X (punkt 41): „Sakramenty mają tylko przypominać człowiekowi o obecności zawsze dobroczynnego Stwórcy” – to ewolucja dogmatów, odrzucająca ich moc sprawczą. Artykuł, pomijając to, staje się narzędziem apostazji, promując kulturę bez Chrystusa, gdzie filmy jak „Trzy dni Kondora” – o intrygach CIA – ukazują zło jako polityczny spisek, nie jako walkę z szatanem.

Na poziomie teologicznym, nekrolog Redforda obnaża pominięcie eschatologii: aktor mówi o „zabawie” w pracy, ale gdzie jest memento mori (pamiętaj o śmierci)? Katechizm Soboru Trydenckiego naucza, że życie to przygotowanie do wieczności, a śmierć bez żalu za grzechy prowadzi do piekła. Portal, zamiast wezwać do modlitwy za duszę Redforda w stanie łaski, celebruje jego „historię” i „różnorodność w sztuce” – echo fałszywego ekumenizmu, potępionego w Syllabusie (punkt 16: „Man may, in the observance of any religion whatever, find the way of eternal salvation”). To duchowe bankructwo: kultura hollywoodzka, z Redfordem jako idolem, jest bałwochwalstwem, gdzie człowiek zastępuje Boga, a posoborowe media to legitymizują.

Symptomy soborowej rewolucji: Naturalizm w kulturze i mediach

Artykuł jest owocem systemowej apostazji po 1958 roku, gdzie „Kościół Nowego Adwentu” zrezygnował z misji ewangelizacyjnej na rzecz dialogu ze światem. Redford, zaangażowany w Sundance promujące „niezależne kino” – często antykatolickie – reprezentuje ten świat: od westernów gloryfikujących indywidualizm po thrillery o władzy bez moralnego absolutyzmu. Portal Gość Niedzielny, zamiast demaskować to jako ohyda spustoszenia w kulturze (por. Dn 12,11), wychwala „wolność” Redforda, nawiązując do 11 września – ale bez Chrystusa, ta wolność to iluzja, potępiona przez Piusa XI: „Gdy Boga i Jezusa Chrystusa usunięto z praw i z państw […], stało się iż zburzone zostały fundamenty pod tąż władzą” (Quas Primas).

Dekonstrukcja subtekstu pokazuje relatywizację: wspominając role w „Wielkim Gatsbym” czy „Pożegnaniu z Afryką”, artykuł pomija, jak te filmy promują adulterium i hedonizm, sprzeczne z szóstym przykazaniem. Syllabus (punkt 67) potępia tu rozwód i indysolubilność małżeństwa, lecz posoborowie milczy, tolerując świecką moralność. Redford, niekanonizowany, nie jest męczennikiem jak autentyczni święci sprzed 1958, lecz idolem naturalizmu. Pseudo-tradycjonaliści, jak ci z Bractwa Lefebvre’a – wyświęconego przez masona Lienarta – daliby mu „starą Mszę” za spokój, lecz integralna wiara katolicka wymaga całkowitego odrzucenia takiej kultury.

W kontekście globalnym, hollywoodzka narracja Redforda o „nieuleganiu komercjalizacji” jest parodią katolickiego ubóstwa ewangelicznego, bez ofiary Krzyża. Lamentabili (punkt 65) demaskuje to jako „współczesny katolicyzm nie do pogodzenia z prawdziwą wiedzą bez przekształcenia w chrystianizm bezdogmatyczny” – liberalny protestantyzm, którym jest posoborowie. Artykuł, nie wzywając do nawrócenia, wspiera tę ruinę, ignorując, że bez publicznego uznania panowania Chrystusa nad narodami (Pius XI), kultura prowadzi do zguby.

Podsumowując, ten nekrolog to manifest laicyzmu w katolickich szatach: Redford umarł bez Chrystusa, a portal nie ostrzega, czyniąc się wspólnikiem w apostazji. Tylko integralna wiara katolicka, wierna Magisterium sprzed 1958, oferuje zbawienie – nie hollywoodzkie iluzje.


Za artykułem:
Nie żyje Robert Redford
  (gosc.pl)
Data artykułu: 16.09.2025

Więcej polemik ze źródłem: gosc.pl
Podziel się tą wiadomością z innymi.
Pin Share

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.

Przewijanie do góry
Ethos Catholicus
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.