Artykuł Anity Piotrowskiej w Tygodniku Powszechnym (16 września 2025) recenzuje film Óliviera Laxe’a „Sirât”, opisując go jako hybrydę gatunków: dramatu rodzinnego, filmu drogi, historii przetrwania i postapokaliptycznej przypowieści, gdzie rave party na pustyni staje się metaforą ucieczki przed opresją, a pustynia – symbolem duchowego sirâtu, mostu do raju nad piekłem z islamu. Recenzja podkreśla immersyjną estetykę, kinetykę i egzystencjalne napięcie, kończąc optymistyczną nutą o ludzkiej wspólnocie pośród katastrofy.
Ta powierzchowna chwała hedonistycznej utopii i naturalistycznej wspólnoty outsiderów ujawnia głęboką apostazję, redukującą ludzkie poszukiwanie sensu do czysto ziemskiej, pogańskiej ekstazy, całkowicie odciętej od integralnej wiary katolickiej.
Redukcja duchowości do pogańskiej ekstazy i relatywizmu religijnego
Recenzja Piotrowskiej, zanurzona w modernistycznej wrażliwości, celebruje rave party jako „utopię wolności i wspólnoty”, gdzie tłum Europejczyków na marokańskiej pustyni oddaje się transowym rytmom i zakazanym substancjom, uciekając przed „opresyjnym systemem”. To nieprzypadkowe milczenie o chrześcijańskiej prawdzie: film i jego opis pomijają całkowicie *królestwo Chrystusa Króla*, gdzie prawdziwa wolność rodzi się nie z anarchii zmysłów, lecz z poddania się Prawom Bożym. Jak nauczał Pius XI w encyklice Quas Primas (1925): „Nadzieja trwałego pokoju dotąd nie zajaśnieje narodom, dopóki jednostki i państwa wyrzekać się będą i nie zechcą uznać panowania Zbawiciela naszego”. Tu, w opisie imprezy jako ucieczki, autorzy filmu i recenzentka relatywizują religie, wplatając islamski koncept sirâtu – mostu do raju – w chrześcijańską narrację, co jest bluźnierczym synkretyzmem, potępionym przez Syllabus Błędów Piusa IX (1864), punkt 16: „Człowiek może, w zachowaniu jakiejkolwiek religii, znaleźć drogę do wiecznego zbawienia”. Milczenie o katolickiej eschatologii, o Sądzie Ostatecznym i wiecznym potępieniu za grzechy zmysłowe, to nie lapsus, lecz świadoma apostazja, gdzie duchowe poruszenia sprowadzają się do „egzystencjalnych znaków” w kinie, a nie do łaski uświęcającej.
Ton recenzji, pełen pochwał dla „pulsujących rytmów” i „audiowizualnego oddechu”, demaskuje naturalistyczną mentalność, gdzie sztuka zastępuje sakramenty. Piotrowska pisze o „zatracaniu się pośród dudniących sound systemów” jako pozornej ucieczce, która jednak „przynosi wyzwolenie” – to echo modernistycznego immanentnego panteizmu, gdzie Bóg utożsamia się z naturą i kulturą, potępionego w Syllabusie, punkt 1: „Bóg jest tożsamy z naturą rzeczy”. W integralnej teologii katolickiej, opartej na Soborze Trydenckim (sesja VI, kanon 21), Chrystus jest jedynym Prawodawcą i Sędzią; tu zaś pustynia staje się pogańskim locus theologicus, a rave – substytutem Eucharystii. Extra Ecclesiam nulla salus (Poza Kościołem nie ma zbawienia) – maksyma św. Cypriana z III wieku – jest tu całkowicie zignorowana, zastąpiona utopijną „milczącą wspólnotą outsiderów”, co ukazuje bankructwo posoborowej duchowości, gdzie dialog z islamem i hedonizmem wypiera misję ewangelizacji.
Heroizacja przetrwania bez odkupienia: Naturalizm zamiast ofiary Chrystusa
Na poziomie faktograficznym, artykuł meandruje między gatunkami, by ukryć pustkę: bohater, Luis (Sergi López), szuka córki na rave’ie, wplątany w wojnę i pustynną tułaczkę, tworząc „nową rodzinę” z przypadkowymi towarzyszami. Recenzja gloryfikuje to jako „ćwiczenie się z utraty” i „ludzką wspólnotę po gruzach”, pomijając, że prawdziwe przetrwanie duszy wymaga nie ziemskiej solidarności, lecz *Bezkrwawej Ofiary Kalwarii*, gdzie Chrystus odkupił rodzaj ludzki. Pius XI w Quas Primas podkreśla: „Chrystus nie tylko ma być czczony jako Bóg […], ale aniołowie i ludzie posłuszni i poddani być mają panowaniu jego jako Człowieka”. Tu, w opisie postapokaliptycznej jazdy à la „Mad Max”, brak jakiegokolwiek odniesienia do Odkupienia, co jest ciężkim grzechem pominięcia – relatywizacją grzechu pierworodnego i odrzuceniem dogmatu o hipostatycznym zjednoczeniu, potępionego w Lamentabili sane exitu (1907), punkt 27: „Ewangelie nie dowodzą Bóstwa Jezusa Chrystusa”.
Język recenzji, z jego „wysokooktanową” energią i pochwałą „kinetyki”, symptomatyzuje modernistyczną ewolucję: pustynia jako metafora „pustynnienia, ubywania, redukcji” to nie przypowieść o czyśćcu, lecz naturalistyczna diagnoza „współczesnych lęków”, bez wezwania do pokuty. Sobór Laterański IV (1215) naucza o obowiązku walki z herezjami; tu zaś filmowe „niedopowiedzenia” i „napięcie” zastępują katechezę o piekle, co jest owocem posoborowej apostazji, gdzie sztuka staje się idolem, a nie sługą wiary. Milczenie o sakramentach – chrzcie, spowiedzi – w kontekście rodziny i utraty dziecka, to oskarżenie o duchowe zabójstwo: w katolickiej moralności, nienarodzone lub zaginione dusze wołają o łaskę, nie o rave’ową ekstazę.
Pogańska natura i zemsta tubylców: Krytyka ekologii bez prymatu Chrystusa
Recenzja sugeruje, że „natura musi wziąć odwet” na „gigantycznych agregatach” rave’u, a tubylcy Maroka są „zdystansowani i mało skorzy do pomocy”. To subtelna ekologistyczna propaganda, gdzie pejzaż Afryki Północnej staje się mścicielem, a miejsce „ucieczki” – geopolityczną alegorią. Lecz integralna wiara katolicka, oparta na Piśmie Świętym (Rdz 1,28), widzi naturę jako poddany Bogu stworzony świat, nie autonomicznego boga. Quas Primas Piusa XI stwierdza: „Chrystus panuje nad nami nie tylko prawem natury Swojej, lecz także i prawem, które nabył sobie przez odkupienie nasze”. Tu, w pochwale „dzikiej, precyzyjnie odmierzanej energii”, recenzja relatywizuje kolonializm i islam, pomijając obowiązek misji: Syllabus, punkt 18, potępia protestantyzm jako „inny kształt tej samej religii”, co tu rozszerza się na synkretyzm z tubylcami.
Symptomatycznie, to echo posoborowego ekumenizmu, gdzie dialog z pogaństwem wypiera konwersję. Artykuł nie wspomina o katolickiej caritas, o obowiązku ewangelizacji Maroka, co jest apostazją: jak naucza Leon XIII w Annum sacrum (1899), poświęcenie Sercu Jezusowemu ma rozszerzać Królestwo Chrystusa na wszystkie narody. Zamiast tego, „ironia losu” i „przypadek” rządzą światem, negując Opatrzność – błąd potępiony w Lamentabili, punkt 52: „Chrystus nie zamierzał założyć Kościoła jako społeczności trwającej na ziemi”.
Estetyka katastrofy bez nadziei zbawienia: Modernistyczne kino jako substytut liturgii
Piotrowska chwali film za „ascetyczność i intensywność”, gdzie „eksplozja jest egzystencjalnym znakiem”, kontrastując z Bélem Tarrem, ale obiecując „hamulec ręczny” w ludzkiej wspólnocie. To humanistyczna iluzja, gdzie sztuka szuka „śladów ludzkich na gruzach”, bez Chrystusa jako Alfa i Omega. W katolickiej perspektywie, katastrofa to wezwanie do nawrócenia, nie do rave’owej utopii. Pius X w Pascendi dominici gregis (1907) demaskuje modernizm jako syntezę błędów, gdzie religia ewoluuje z immanencji; tu recenzja to wciela, relatywizując eschatologię do „ćwiczenia utraty”.
Milczenie o nadprzyrodzonym – o łasce, piekle, Niebie – to najcięższe oskarżenie: artykuł promuje bałwochwalstwo kultury, gdzie „duchowe poruszenia” to tylko kinowa kinetyka, a nie łaska sakramentalna. Posoborowa struktura, jaką reprezentuje Tygodnik Powszechny, z jego tradycją Tischnera i Bonieckiego, symuluje katolicyzm, lecz to synkretyzm: rubryki naruszają teologię ofiary, redukując wiarę do dialogu z pogaństwem. Prawdziwy Kościół, wierny Magisterium sprzed 1958, wymaga publicznego uznania Chrystusa Króla – nie rave’u.
W tej recenzji objawia się całkowite bankructwo: modernistyczna sztuka, odcięta od Krzyża, prowadzi do duchowej ruiny, gdzie hedonizm i naturalizm zastępują *jarzmo Chrystusowe, słodkie i lekkie* (Mt 11,30). Tylko integralna wiara katolicka, z jej niezmiennymi dogmatami, oferuje prawdziwy sirât – most do Nieba przez Kościół.
Za artykułem:
„Sirât”: ten film wdziera się pod skórę i uwiera długo po wyjściu z kina (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 16.09.2025