Tygodnik Powszechny relacjonuje dramat zamykania oddziałów ginekologiczno-położniczych w szpitalach powiatowych Polski, spowodowany nierentownością i demograficznymi spadkami urodzeń, co zmusza kobiety w ciąży do podróży nawet dwugodzinnych do odległych placówek, grożąc utratą życia matki i dziecka, jak w przypadku zawieszenia oddziału w Lesku. Artykuł podkreśla protesty, zadłużenie szpitali i brak systemowych rozwiązań, skupiając się na ekonomicznych i społecznych skutkach, z głosami położnych i dyrektorkami.
Ta relacja, choć porusza realne cierpienie kobiet i dzieci, całkowicie pomija duchowy wymiar życia ludzkiego, sprowadzając godność osoby do czysto materialistycznych kalkulacji, co jest jawnym znakiem apostazji czasów, gdzie Chrystus Król zostaje wygnany z sfery publicznej, a państwo staje się bożkiem mamony.
Materialistyczna wizja życia: Zastąpienie Bożego porządku ekonomiczną logiką
Artykuł opisuje zamykanie porodówek jako efekt „kłopotów finansowych” i „niedoszacowanych procedur” przez NFZ, gdzie oddziały ginekologiczne stają się „balastem” dla zadłużonych szpitali. Dyrektorka szpitala w Lesku, Małgorzata Bryndza, wyjaśnia: „musiałam utrzymywać oddział położniczo-ginekologiczny w pełnej gotowości, choć zdarzały się dni, kiedy nie było porodu, to zaś generowało zadłużenie”. To jawne podporządkowanie sacrum życia ludzkiego profanum zysku, co jest herezją naturalizmu potępioną przez Syllabus Błędów Piusa IX. W punkcie 39 Syllabus stwierdza potępienie tezy, że „Państwo, jako źródło i początek wszelkich praw, jest obdarzone pewnym prawem nieograniczonym żadnymi granicami”, co tu widać w pełni: państwo i jego agendy, jak NFZ, dyktują, które życie jest „rentowne”, a które nie, ignorując absolutny prymat Prawa Bożego nad prawami człowieka.
Z perspektywy integralnej wiary katolickiej, życie ludzkie od poczęcia jest sacrum (świętością), chronione przez piąte przykazanie „Nie zabijaj”, jak naucza Katechizm Soboru Trydenckiego, podkreślając, że ochrona życia słabych jest obowiązkiem społeczeństwa. Artykuł relatywizuje to, parafrazując ekspertów jak Rafał Janiszewski, którzy proponują „przekształcenie oddziałów na ginekologię”, bo „kobiety w średnim wieku borykają się z mięśniakami, polipami, nowotworami”. Gdzie tu obrona nienarodzonych? Gdzie wezwanie do panowania Chrystusa nad narodami, jak w encyklice Quas Primas Piusa XI, gdzie papież oświadcza: „Panowanie Jego mianowicie nie rozciąga się tylko na same narody katolickie […], lecz panowanie Jego obejmuje także wszystkich niechrześcijan, tak, iż najprawdziwiej cały ród ludzki podlega władzy Jezusa Chrystusa”? Zamykanie porodówek to nie „restrukturyzacja”, lecz akt barbarzyństwa, gdzie ekonomia staje się idolem, a słowo „solidarność” – pustym frazesem bez zakorzenienia w miłości Bożej.
Pominięcie jakiegokolwiek odniesienia do moralnego obowiązku państwa wobec rodziny – jako podstawowej komórki społecznej, błogosławionej przez Boga w małżeństwie sakramentalnym – demaskuje modernistyczną mentalność autorów. Syllabus potępia w punkcie 55 tezę o separacji Kościoła od państwa, co tu widać: szpitale, jako instytucje publiczne, działają bez katolickiego imperatywu, sprowadzając opiekę nad ciężarnymi do „procedur” wycenianych jak towar. Krystyna Ptok mówi o „elementarnej solidarności społecznej”, lecz bez Chrystusa ta solidarność jest naturalistycznym złudzeniem, prowadzącym do eutanazji słabych, jak w Bieszczadach, gdzie kobiety muszą „walczyć o porodówkę”, zamiast oczekiwać, że państwo, jako sługa Bożego Prawa, zapewni ochronę.
Język sekularyzmu: Ton frustracji bez nadziei w Opatrzności
Ton artykułu jest pełen goryczy i oskarżeń wobec „mężczyzn-decydentów” – „Decydują mężczyźni, co ich obchodzą nasze mięśniaki” – co ujawnia feministyczną retorykę, dzielącą społeczeństwo na płcie, zamiast jednoczącą w chrzcie i łasce. Słownictwo jak „wykluczone medycznie”, „armagedon”, „upadek człowieczeństwa” brzmi dramatycznie, lecz jest puste teologicznie: brak wzmianki o grzechu, karze Bożej za aborcję i antykoncepcję, które spowodowały demograficzny kryzys. Artykuł podaje liczby: z 397 tys. porodów w 2017 r. do 252 tys. w 2024 r., lecz milczy o przyczynach – masowym odrzuceniu Bożego planu płodności, potępionego w Casti Connubii Piusa XI, gdzie małżeństwo jest ad procreationem et educationem prolis (do prokreacji i wychowania potomstwa).
Ta retoryka, z protestami pod ministerstwem i petycjami po „mszy” (bez podkreślenia, że to symulakrum w posoborowej strukturze), symuluje moralny zryw, lecz jest bezbożna. Lamentabili sane exitu potępia w punkcie 63 tezę, że Kościół nie broni etyki ewangelicznej wobec postępu – tu „postęp” to ekonomia, niszcząca rodziny. Kobiety jak Anna z Szczebrzeszyna opisują cierpienie: „przez trzy tygodnie miała krwotoki i nie mogła ustać za ladą”, lecz gdzie apel o pokutę, spowiedź, Eucharystię dla uzdrowienia duszy i ciała? Milczenie o nadprzyrodzonym aspekcie – opiece Marji nad matkami, sakramencie małżeństwa wzmacniającym rodzinę – to ciężkie zaniedbanie, czyniące artykuł narzędziem sekularyzmu, gdzie człowiek jest miernikiem wszystkiego, a nie Bóg.
Teologiczne bankructwo: Brak prymatu Praw Bożych nad systemem zdrowotnym
Na poziomie teologicznym, artykuł totalnie ignoruje, że ochrona życia to nie „prawo pacjenta”, lecz divinum jus (prawo boskie), jak w Dekrecie o życiu ludzkim Soboru Laterańskiego V (1512-1517), potępiającym zabójstwa nienarodzonych. Zamykanie porodówek, jak w Leżajsku czy Jarocinie, gdzie „dwadzieścia jeden położnych dostało wypowiedzenia”, to strukturalny grzech społeczny, gdzie państwo nie uznaje panowania Chrystusa. Pius XI w Quas Primas naucza: „Gdy Boga i Jezusa Chrystusa usunięto z praw i z państw […], stało się iż zburzone zostały fundamenty pod tąż władzą”, co tu widzimy – zadłużone szpitale „bilansują budżet” kosztem matek, jak anonimowy dyrektor: „bardziej opłaca się przyjąć alkoholika niż kobietę w ciąży”.
To echo modernizmu, potępionego w Lamentabili (punkt 65): „Współczesnego katolicyzmu nie da się pogodzić z prawdziwą wiedzą bez przekształcenia go w pewien chrystianizm bezdogmatyczny”. Artykuł proponuje „kursy dla położnych” na opiekę geriatryczną, sprowadzając misję do naturalizmu, bez wezwania do nawrócenia narodu, modlitwy o nowe życia, jak w tradycji katolickiej. Demografia to nie „problem”, lecz kara za grzechy – aborcję, rozwody – potępione w Syllabusie (punkt 67: rozwód dozwolony przez państwo). Gdzie obrona nienaruszalności małżeństwa? Gdzie potępienie antykoncepcji, powodującej spadek urodzeń? Milczenie o tym to współudział w apostazji, gdzie „Karta Praw Kobiety Rodzącej” zastępuje Dekalog.
Symptomatycznie, to owoc soborowej rewolucji: posoborowa struktura, symulująca Kościół, nie naucza o Chrystusie Królu w polityce zdrowotnej. Protesty w Jarocinie – „440 porodów w 2024 r., a i tak zamykają” – to krzyk bez nadziei, bo bez Krzyża. Prawdziwy Kościół, w wiernych wyznających integralną wiarę, przypomina: państwo musi służyć rodzinie, finansując porodówki z szacunku dla imago Dei (obrazu Bożego) w każdym płodzie. Inaczej, jak prorokuje Izajasz (9,6-7), pokój nie zapanuje, bo brak Księcia Pokoju na czele narodów.
Społeczne skutki: Wykluczenie duchowe gorsze niż geograficzne
Artykuł alarmuje o „wykluczeniu komunikacyjnym” w Bieszczadach – „odległość do 100 km, ponad dwie godziny jazdy” – i frustracji kobiet, jak Elżbieta Banach: „to upadek człowieczeństwa”. Lecz prawdziwe wykluczenie to brak dostępu do łaski – bez porodówek blisko, matki rodzą w „karetkach”, bez błogosławieństwa kapłana, bez chrztu natychmiastowego dla dziecka. Syllabus (punkt 45) potępia państwo kontrolujące edukację i opiekę, co tu widzimy: ministerstwo decyduje o „minimum 400 porodach rocznie”, redukując życie do statystyki.
To deprawacja dusz: zwolnienia położnych – „16 w Jarocinie, 28 w Lesku” – niszczą rodziny, bo bez pracy nie ma chleba, a bez chleba – pokusy grzechu. Artykuł mówi o „migracji” i „zubożeniu”, lecz pomija, że prawdziwa stabilność płynie z posłuszeństwa Bogu, nie NFZ. W integralnej teologii katolickiej, państwo musi uznawać jus divinum (prawo boskie), finansując opiekę nad ciężarnymi jako akt sprawiedliwości, nie „inwestycji”. Milczenie o tym czyni artykuł apologią laickiego państwa, gdzie „pieniądze” rządzą, a Chrystus jest pominięty – klasyczny modernizm, gdzie wiara jest prywatna, a publiczna sfera bezbożna.
Podsumowując, ta relacja obnaża bankructwo sekularnego humanitaryzmu: bez Chrystusa Króla, opieka zdrowotna staje się narzędziem śmierci, a kobiety – ofiarami systemu, który odrzucił Regnum Christi. Tylko powrót do integralnej wiary, z publicznym uznaniem panowania Zbawiciela, uratuje matki i dzieci przed tym „armagedonem”.
Za artykułem:
Matki na peryferiach. Dlaczego powiatowe porodówki znikają z mapy (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 16.09.2025