Artykuł Piotra Sauter-Zawadzkiego opublikowany w „Tygodniku Powszechnym” 16 września 2025 roku opisuje losy Zenona Ciemniejewskiego, konspiratora z Narodowej Organizacji Bojowej w Wielkopolsce, który od 1940 roku współpracował z Gestapo jako konfident VM, donosząc na kolegów i przyczyniając się do rozbicia organizacji podziemnej. Tekst podkreśla jego deklarację niemieckości, dezerterstwo z armii w 1939 roku, antysemickie i antydemokratyczne poglądy inspirowane mentorem Michałem Howorką, a także tragiczne konsekwencje jego zdrady dla wielu Polaków, w tym aresztowania, egzekucje i nawet śmierć jego własnej żony. Historia kończy się tajemniczymi losami teczki Gestapo i powojennymi poszukiwaniami przez milicję.
To, co w artykule jawi się jako kronika wojennej zdrady, kryje w swej istocie głębszą apostazję duchową, gdzie nacjonalistyczne miraże i polityczne knowania całkowicie wypierają integralną wiarę katolicką, zastępując ją naturalistycznym kultem narodu i państwa. Autor, skupiając się na faktach historycznych, całkowicie pomija wymiar teologiczny, co jest symptomatyczne dla modernistycznej narracji, która relatywizuje grzech zdrady wobec Boga, sprowadzając go do czysto ludzkich kalkulacji. Taka postawa, ignorująca panowanie Chrystusa Króla nad narodami (Pius XI, Quas Primas), demaskuje bankructwo sekty posoborowej, gdzie historia staje się narzędziem laicyzmu, a nie wezwaniem do nawrócenia.
Redukcja zdrady do politycznej intrygi: Brak oskarżenia o bluźnierstwo przeciw Bogu i Kościołowi
Na poziomie faktograficznym artykuł precyzyjnie rekonstruuje karierę Ciemniejewskiego jako dezertera i agenta Gestapo, cytując jego wniosek o wpis na Volkslistę: „Wstąpiłem więc do nacjonalistycznej organizacji – pisze V-Mann – której celem było utworzenie nowego państwa Polskiego na bazie nacjonalistycznej tj. chodziło nam między innymi o wyrugowanie wszystkich Żydów z czołowych pozycji w życiu gospodarczym i politycznym kraju, oraz zduszenie w narodzie wszelkiego ducha demokracji”. Te słowa, pełne rasistowskiej i antydemokratycznej trucizny, są tu przedstawione jako osobista ewolucja, a nie jako jawna herezja przeciw chrześcijańskiej miłości bliźniego, która nakazuje szacunek dla każdego człowieka jako stworzonego na obraz Boży (por. Katechizm Soboru Trydenckiego, o przykazaniu miłości).
Autor relacjonuje, jak Ciemniejewski, wychowany w Poznaniu, porzucił studia prawnicze, zdezerterował z pułku w 1939 roku i wstąpił do Stronnictwa Narodowego pod wpływem Howorki, którego broszura Walka o Wielką Polskę (1934) gloryfikowała hitlerowskie porządki jako „jaskółki wiosny”, postulując ekonomiczne zniszczenie Żydów: „Nie możemy ich inaczej wypuścić jak z dziadowskimi torbami”. Taka narracja, choć historycznie dokładna, całkowicie pomija teologiczne potępienie takich idei. Jak naucza Syllabus Błędów Piusa IX (1864, pkt 58), potępiający pogląd, że „wszelka prawość i doskonałość moralności powinna być umieszczona w gromadzeniu bogactw i w możliwie największem ich powiększeniu, i w szukaniu rozkoszy”, te nacjonalistyczne fantazje to czysty naturalizm, odrzucający lex naturalis (prawo naturalne) ugruntowane w Objawieniu. Ciemniejewski nie był jedynie zdrajcą politycznym – był apostatą, który sprzeniewierzył się fides catholica, składając przysięgę przed krucyfiksem, by potem służyć szatańskiemu reżimowi.
Artykuł wspomina tragiczne losy konspiratorów: aresztowania w grudniu 1940 roku, egzekucje dowódców NOB, śmierć Howorki w Auschwitz po denuncjacji przez pupila. Nawet żona zdrajcy, obciążona fałszywym oskarżeniem, zginęła w Forcie VII – być może by ustąpić kochance. Te fakty, choć wstrząsające, są tu opisane bez wezwania do refleksji nad grzechem śmiertelnym zdrady, który oddziela duszę od łaski uświęcającej (Sobór Trydencki, sesja VI, kan. 23). Milczenie o sądzie ostatecznym, gdzie tacy jak Ciemniejewski stawią czoła Sprawiedliwości Bożej (Mt 25, 31-46), to klasyczny objaw laicyzmu, potępionego w Lamentabili sane exitu (1907, pkt 63) jako pogląd, że „Kościół nie jest zdolny skutecznie bronić etyki ewangelicznej”. Autor, zamiast obnażyć duchowe bankructwo, sprowadza zdradę do „złotych czasów” konfiskat i wymuszeń, ignorując, że prawdziwa konspiracja musiała być zakorzeniona w katolickim oporze wobec totalitaryzmu, jak w encyklice Mit brennender Sorge Piusa XI (1937), potępiającej nazizm jako idolatrię państwa.
Język naturalizmu: Antysemityzm i antydemokratyzm bez katolickiego potępienia
Poziom językowy tekstu ujawnia modernistyczną zgniliznę: ton jest neutralny, niemal empatyczny wobec zdrajcy – świadek mówi: „Dałbym się wtedy za niego zarżnąć. (…) Swobodny, pewny siebie w obejściu”. Słownictwo podkreśla jego „pewność siebie” i „nieostrożność”, jakby chodziło o pechowego awanturnika, a nie o potwora moralnego. Brak jest retoryki moralnego oburzenia, typowej dla katolickiej publicystyki, która demaskuje grzech jako obrażę Boga (por. św. Tomasz z Akwinu, Suma Teologiczna, II-II, q. 23, a. 1, o niesprawiedliwości). Zamiast tego, artykuł relatywizuje: „ideowe pobudki kryła się skłonność do czynów przestępczych”, co oddziela politykę od etyki, wbrew Syllabusowi (pkt 56), potępiającemu, że „prawa moralne nie potrzebują sankcji boskiej”.
Antysemickie wątki Howorki – „odżydzenie” społeczeństwa – są tu parafrazowane bez teologicznego kontrargumentu. Katolicka doktryna, od Soboru Laterańskiego IV (1215, konst. 68) po Quas Primas, naucza, że narody muszą służyć Chrystusowi Królowi, a nie rasowym mitom. Ciemniejewski, deklarując „narodowość niemiecką” i udział w „wielkim dziele Führera”, bluźnił przeciw unum ovile et unum pastorem (jedna owczarnia i jeden pasterz, J 10,16), oddając cześć państwu-bogowi. Artykuł, pomijając to, wpisuje się w posoborowy relatywizm, gdzie historia staje się areną dialogu z grzechem, a nie katechezą o piekle dla zdrajców (por. Katechizm św. Piusa X, o szatanie jako ojcu kłamstwa).
Teologiczne bankructwo: Pominięcie roli Kościoła w oporze wobec nazizmu
Na poziomie teologicznym analiza ujawnia całkowite milczenie o Kościele katolickim jako bastionie oporu. NOB, z rotą przysięgi przed krucyfiksem, powinna być ukazana jako przedłużenie katolickiego obowiązku lojalności wobec Boga ponad Cezara (Mt 22,21). Zamiast tego, artykuł skupia się na polityce: „nacjonalistycznej tj. chodziło nam między innymi o wyrugowanie wszystkich Żydów”. To naturalizm, potępiony w Lamentabili (pkt 20) jako pogląd, że „objawienie było tylko uświadomieniem sobie przez człowieka swego stosunku do Boga”, bez nadprzyrodzonej łaski.
Pominięcie sakramentów – spowiedzi konspiratorów, Eucharystii jako siły oporu – to ciężkie oskarżenie. W czasie okupacji prawdziwy Kościół, wierny Magisterium przed 1958 rokiem, wspierał podziemie sakramentalnie, jak w listach biskupów polskich z 1943 roku, wzywających do męczeństwa za wiarę. Ciemniejewski, dezerter i konfident, nie tylko zdradził naród, ale odrzucił królestwo Chrystusowe, gdzie „wszystka władza dana jest Mnie na niebie i na ziemi” (Mt 28,18). Jego los – aresztowanie w 1943, domniemana śmierć pod torturami – bez refleksji nad wiecznością to laicyzm, gdzie człowiek jest miernikiem prawdy (Syllabus, pkt 3).
Artykuł wspomina powojenne poszukiwania przez UB, rekrutujące agentów Gestapo, co ilustruje ciągłość zła. Lecz brak potępienia komunistycznej antyreligijności jako kolejnej formy totalitaryzmu (encyklika Divini Redemptoris Piusa XI, 1937) pokazuje, jak sekta posoborowa, dialogując z marksizmem po 1958, zdradziła ten sam ideał katolickiego oporu. Ciemniejewski to symbol: bez Chrystusa Króla, narody giną w zdradzie.
Symptomy apostazji: Od wojennego naturalizmu do posoborowego relatywizmu
Symptomatycznie, historia Ciemniejewskiego odzwierciedla systemową apostazję, gdzie polityka wypiera teologię. W przedwojennej Polsce, pod wpływem endeckich idei, wiara była sprowadzana do nacjonalizmu, co przygotowało grunt pod zdradę. Po 1958 roku, w strukturach okupujących Watykan, ten relatywizm ewoluował w fałszywy ekumenizm i wolność religijną, potępione w Syllabusie (pkt 77-80) jako modernistyczne błędy.
Artykuł, publikowany w piśmie o katolickim rodowodzie, lecz zinfiltrowanym posoborowym laicyzmem, pomija ohyda spustoszenia (Dn 9,27) w postaci zdrad duchowych. Prawdziwy opór, jak u św. Maksymiliana Kolbego (zmarłego w Auschwitz nie za wiarę, lecz za współwięźnia, bez kanonizacji przed 1958), wymagałby integralnej wiary, nie politycznych kompromisów. Ciemniejewski, jak i jego mentorzy, reprezentuje bankructwo: bez poddania pod jugum meum suave (jarzmo moje słodkie, Mt 11,30), zdrada prowadzi do wiecznej zguby. Ten tekst, ignorując to, sieje modernistyczną truciznę, wzywając do nawrócenia ku niezmiennej doktrynie.
Za artykułem:
Był jednym z najcenniejszych agentów Gestapo w Wielkopolsce. Wydał nawet własną żonę (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 16.09.2025