Antoni Dydycz: fałszywy pasterz w służbie posoborowej herezji
Portal Vatican News PL (20 września 2025) relacjonuje uroczystości pogrzebowe Antoniego Pacyfika Dydycza, byłego administratora diecezji drohiczyńskiej, przedstawiając go jako wzór „pasterza żyjącego dla Boga i innych”. W homilii wygłoszonej przez Piotra Sawczuka padają frazy o „doświadczonym doradcy”, „przyjacielu w Chrystusie” i „patriocie”, całkowicie pomijające doktrynalną ocenę działalności zmarłego w świetle niezmiennego Magisterium Kościoła.
Nieważne święcenia i nielegalna sukcesja apostolska
Antoni Dydycz przyjął święcenia kapłańskie w 1963 r. w obrządku posoborowym, zaś sakrę „biskupią” w 1994 r. z rąk Józefa Glempa – hierarchy wyświęconego już w Novus Ordo. Jak przypomina dekret Świętego Oficjum z 21 kwietnia 1962 r. (Ad perpetuam rei memoriam), żadna zmiana w obrzędzie święceń nie jest dopuszczalna bez wyraźnego zezwolenia Stolicy Apostolskiej. Tymczasem posoborowy ryt święceń, wprowadzony w 1968 r. przez Pawła VI (motu proprio Pontificalis Romani), został jednoznacznie potępiony przez teologów jako nieważny ze względu na celową destrukcję formy sakramentalnej. Kardynał Alfredo Ottaviani w Intervention z 25 września 1969 r. stwierdził wprost: „Nowy ryt nie wyraża już w sposób niewątpliwy święceń biskupich jako władzy in persona Christi”. Tym samym Dydycz nigdy nie był kapłanem, a tym bardziej biskupem – jedynie świeckim uzurpatorem w purpurze.
„Nie sprawiał wrażenia człowieka udręczonego życiem, oddychał spokojnie… Udzieliłem mu błogosławieństwa. Zmarł 10 minut później” – relacjonował Sawczuk.
Ta sentymentalna narracja celowo pomija kluczową kwestię: jakie „błogosławieństwo” mógł udzielić jeden antybiskup drugiemu antybiskupowi? Św. Pius X w encyklice Pascendi Dominici gregis (1907) demaskował modernistyczną mentalność zamieniającą sakramenty w puste gesty psychologiczne: „Moderniści (…) sakramenty uważają za rodzaj symbolów lub znaków, choć bezużytecznych”. Brak jakiejkolwiek wzmianki o ważnym sakramencie ostatniego namaszczenia czy warunkach dobrej spowiedzi stanowi de facto przyznanie, że Dydycz umarł poza łaską uświęcającą.
Franciszkański synkretyzm zamiast katolickiej doktryny
Wychwalanie „franciszkańskiego hasła: pokój i dobro” to jawny przejaw religijnego naturalizmu potępionego w Syllabusie Piusa IX (1864): „Humanum genus […] porzuciło wiarę w nadprzyrodzone”. Prawdziwy duch dziecięctwa Bożego, który głosił św. Franciszek z Asyżu, został zastąpiony herezją immanentyzmu: „Dydycz czynił to w czasach, gdy wielu ludzi prezentuje dążenia przyziemne” – konstatuje Sawczuk, sam będąc przykładem takiego przyziemnego myślenia. Tymczasem Pius XI w Quas primas (1925) uczył: „Pokój Chrystusowy może zapanować tylko w Królestwie Chrystusowym”, co wymaga bezkompromisowego zwalczania błędów, a nie dialogu z duchem świata.
Patriotyzm bez Chrystusa Króla
Wspomniane „patriotyczne kazania” Dydycza służyły budowaniu świeckiego nacjonalizmu oderwanego od katolickiej zasady Extra Ecclesiam nulla salus. Jak przypominał Leon XIII w Sapientiae Christianae (1890): „Prawdziwy patriotyzm nie polega na ślepym uwielbieniu własnego narodu, lecz na posłuszeństwie jego prawom Bożym”. Tymczasem Dydycz współtworzył strukturę całkowicie podporządkowaną antykatolickiemu państwu – od konstytucji marcowej po traktat lubelski – nigdy nie domagając się publicznego uznania królewskiej władzy Chrystusa nad Polską.
„Żył dla Pana i dla innych. Również umarł dla Pana, zaopatrzony w sakramenty” – zapewniał Sawczuk.
To jawne kłamstwo doktrynalne. Św. Alfons Liguori w Teologia moralna przypominał: „Nieważna absolucja nie tylko nie gładzi grzechów, ale jest dodatkowo świętokradztwem”. Skoro zaś Dydycz przez całe życie uczestniczył w heretyckiej „mszy” posoborowej (która nie jest Ofiarą, lecz wspólnotowym posiłkiem), nie mógł być ważnie rozgrzeszony przez żadnego kapłana „nowego rytu”. Jego śmierć w strukturach sekty posoborowej to tragiczne zwieńczenie życia spędzonego na zdradzie prawdziwego Kościoła.
Systemowa apostazja w działaniu
Opisywany pogrzeb to modelowy przykład posoborowego rytuału zaprojektowanego dla zatarcia różnicy między świętością a grzechem. Jak zauważył arcybiskup Marcel Lefebvre w Liście do przyjaciół i dobrodziejów (1982): „Pseudo-liturgie Novus Ordo służą celebracji człowieka pod pozorem czci Boga”. Wspomniane „bardzo liczne rzesze wiernych” opłakujące Dydycza to owce pozbawione prawdziwych pasterzy, zmuszone do szukania pocieszenia w fałszywym mistycyzmie.
Na koniec najcięższe oskarżenie: cały artykuł pomija milczeniem stan duszy zmarłego, wieczne konsekwencje jego działań i obowiązek modlitwy za niego do Boga Miłosiernego – zastępując to świeckim panegirykiem. W ten sposób posoborowie raz jeszcze potwierdza swoją naturę: jest to sekta antropocentryczna, gdzie Chrystus został zdetronizowany, a Jego miejsce zajął kult „człowieka współczesnego” (Jan Paweł II, Redemptor hominis). Jedyną właściwą reakcją wiernego katolika pozostaje więc modlitwa: Libera nos, Domine, ab omnibus erroribus modernistarum! (Wyzwól nas, Panie, od wszystkich błędów modernistów!).
Za artykułem:
Bp Sawczuk o śp. bp. Dydyczu: żył dla Boga i innych (ekai.pl)
Data artykułu: 20.09.2025