Portal Tygodnik Powszechny w relacji z 28 września 2025 r. przedstawia przebieg 50. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, gdzie nagrodzono produkcje eksponujące naturalizm i antykatolickie przesłanie. Wśród laureatów znalazły się filmy promujące rewolucyjne interpretacje wiary, jak „Ministranci” Piotra Domalewskiego, który otrzymał główną nagrodę za „przyjemny, antyklerykalny przekaz”.
Ewangelia według Domalewskiego: bunt zamiast posłuszeństwa
Film „Ministranci” przedstawia trzynastoletnich chłopców, którzy w kościele stają się „superbohaterami” w komżach i babcinych kominiarkach, walczącymi przeciwko „chciwemu i nieautentycznemu klerowi”. „Przy okazji dobrej zabawy wiele się można dowiedzieć o 'jaskółczych niepokojach'” – chwali recenzentka. Tymczasem ta pozorna niewinność skrywa herezję: redukcję sakramentów do dziecięcej gry, a kapłaństwa do funkcji społecznej. Pius XI w encyklice Quas primas (1925) ostrzegał: „Kiedy ludzie prywatnie i publicznie uznali nad sobą władzę królewską Chrystusa, wówczas spłynęłyby na całe społeczeństwo niesłychane dobrodziejstwa […] jak zgoda i pokój”. Tymczasem „Ministranci” głoszą ewangelię zbuntowanych nieposłuszeństwem, gdzie krzyż zastąpiono kominiarką, a posłuszeństwo – partyzantką przeciwko ojcom i pasterzom.
Wielka szkoda, że w tym filmie nie ma ani jednego autentycznego świadka wiary, który by pokazał, że w Kościele Chrystusowym, a nie w tym nowinkarskim, kapłan jest alter Christus, a nie urzędnik do obsługi rytuału. – mówi tradycjonalista
Kafkowska apokalipsa: człowiek bez Boga
Nagrodzona srebrnymi lwami koprodukcja „Franz Kafka” Agnieszki Holland przedstawia pisarza jako „zwiastuna totalitaryzmu” i „przerażonego powtarzalnością historii”. Wizja reżyserki, inspirowana modernistycznymi lękami, pomija kluczowy fakt: Kafka jako Żyd odrzucony od łaski Chrztu świętego stał się prorokiem absurdu właśnie dlatego, że jego świat pozbawiony był nadprzyrodzonej nadziei. Święte Oficjum w dekrecie Lamentabili sane (1907) potępiało takich twórców: „Dogmaty […] są tylko sposobem wyjaśnienia i etapem ewolucji świadomości chrześcijańskiej”. Holland wpisuje się w ten nurt, prezentując wiarę jako psychoanalityczny fantom, a nie obiektywną rzeczywistość.
Domowe piekło: Smarzowski kontra porządek łaski
Odrzucony przez jury „Dom dobry” Smarzowskiego, opowiadający o przemocy małżeńskiej, stał się mimowolnym świadectwem teologicznego bankructwa współczesnej kultury. Film, który „pokazuje wewnętrzne rozszczepienie bohaterki” poprzez równoległe wersje rzeczywistości, odrzuca możliwość odkupienia przez łaskę. W świecie Smarzowskiego nie ma miejsce na ex opere operato – zbawcze działanie sakramentów, lecz tylko na psychologiczne „mechanizmy przemocy”. Tymczasem Sobór Trydencki nauczał, że „przez najświętsze sakramenty […] wszelka prawdziwa sprawiedliwość albo zaczyna się, albo zaczęta wzrasta, albo stracona bywa odzyskaną” (Sesja VII, Kanon 6).
Kulturowe samobójstwo: pokoleniowe „przygnęby”
Nagrodzona debiutantka Emi Buchwald („Nie ma duchów w mieszkaniu na Dobrej”) eksportuje na ekran duchową pustkę młodych Polaków, którzy „kręcą się w kółko” w poszukiwaniu sensu. Recenzentka chwali „intuicyjne” kreacje aktorów, ale pomija, że filmowa „rodzina” to antyteza katolickiego modelu: brak rodziców, brak autorytetów, brak transcendentnego punktu odniesienia. To kino „terapeutyzmu” – kolejnej herezji potępionej w Pascendi Dominici gregis (1907), gdzie św. Pius X ganił modernistów za „mieszanie filozofii z wiarą w sposób, który prowadzi do relatywizmu”.
Festiwalu koniec: triumf „światłości”
Gdyńskie święto kina, zamiast ukazywać piękno prawdy, stało się laboratorium neomodernizmu. Wszystkie nagrodzone filmy łączy wspólny mianownik: człowiek jako samotny buntownik w świecie bez Boga, kapłan jako hipokryta, a wiara jako zbiór społecznych konwencji. W tej sytuacji przypominają się słowa Piusa IX z Syllabusu (1864): „Kościół nie jest zdolny skutecznie obronić etyki ewangelicznej, ponieważ niezmiennie trwa przy swych poglądach” (Pkt 63). W Gdyni jednak „niezmienność” stała się synonimem klęski, a rewolucyjna nowość – cnotą. Tymczasem prawdziwe kino katolickie, jak przypominał Pius XI, winno być „źródłem zbawienia dla jednostek i dla ogółu” (Quas primas). Bez tego stanie się tylko kolejną odsłoną modernistycznej herezji.
Za artykułem:
Festiwal filmowy w Gdyni pokazał odwagę młodego kina (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 28.09.2025