Portal [Gość Niedzielny] informuje o oczekiwaniach polityków Platformy Obywatelskiej dotyczących rewizji unijnego zakazu sprzedaży aut spalinowych od 2035 roku. Europoseł Dariusz Joński nazywa „przełomowym” apel niemieckiego kanclerza Friedricha Merza o zmianę regulacji, argumentując utratą 100 tys. miejsc pracy w niemieckim przemyśle motoryzacyjnym. Artykuł całkowicie pomija jakiekolwiek odniesienie do moralnego wymiaru gospodarki i ekologii, redukując debatę do czysto utylitarnych kalkulacji.
Naturalizm ekonomiczny jako wyznanie posoborowych „elit”
„Sami Niemcy policzyli bardzo szybko, że tylko w Niemczech straci pracę 100 tys. osób” – powołuje się na świecki argument europoseł PO, który wcześniej entuzjastycznie popierał zielony kurs UE. W tym zdaniu streszcza się cała filozofia posoborowej „katolickiej” polityki: ratio politica oderwana od ratio moralis (moralności). Gdy w 1931 r. Pius XI w Quadragesimo anno (40) ostrzegał przed absolutyzacją praw ekonomii, stwierdzając, że „władza ekonomiczna nie powinna być panem, lecz sługą”, precyzował fundamenty katolickiej nauki społecznej. Tymczasem współcześni „konserwatyści” w rodzaju Merza czy Jońskiego redukują problem do kalkulacji utylitarnych, jak gdyby Bóg nie nakazał człowiekowi odpowiedzialnego zarządzania stworzeniem (Rdz 2,15).
„Cieszymy się, że Niemcy mówią polskim głosem”
– dodaje Andrzej Halicki, ujawniając mentalność, którą św. Pius X potępił w encyklice Notre charge apostolique (1910) jako „demokratyczny miraż”. W katolickiej wizji polityki „głos” narodu musi być podporządkowany Prawu Bożemu, a nie doczesnej koniunkturze. Tymczasem w cytowanym materiale:
- Brak odniesienia do ekologii integralnej – nie mylić z ekologizmem – której nauczali papieże przedsoborowi, od Leona XIII (enc. Rerum novarum) po Piusa XII (przemówienie z 1949 r. o rolnictwie jako fundament cywilizacji)
- Brak krytyki ideologicznego charakteru „zielonego ładu” jako narzędzie depopulacji, co wprost wynika z dokumentów ONZ (Agenda 2030)
- Brak ostrzeżenia, że redukcja emisji CO2 stała się współczesnym bożkiem, wokół którego składa się ofiary z ludzkiego dobrobytu
Ekonomiczny modernizm: nowa forma herezji
W całym tekście widać symptomy zdiagnozowanej przez Piusa X w Lamentabili sane (1907) herezji modernizmu: „wiara jako przyzwolenie umysłu opiera się ostatecznie na sumie prawdopodobieństw” (pkt 25). W tym przypadku – na prawdopodobieństwie utraty stołków przez polityków PO i niemieckich przemysłowców. Gdy L’Osservatore Romano w 1948 r. komentowało plan Marshalla, podkreślało, że każdy program gospodarczy musi być oceniany przez pryzmat sprawiedliwości społecznej i ochrony rodziny – tymczasem w cytowanym artykule pojęcie sprawiedliwości nie pada ani razu.
Warto zwrócić uwagę na językowe manipulacje: „mapa drogowa” – to termin technokratyczny, który w praktyce oznacza „odwlekanie trudnych decyzji” (w domyśle: do czasu, aż Niemcy przebudują przemysł). Tymczasem św. Augustyn w Państwie Bożym (XIX, 14) uczył: „Pokój rzeczy doczesnych jest uporządkowaną zgodą obywateli w rozkazach i posłuszeństwie” – gdzie „rozkazy” muszą być zgodne z prawem Bożym. W tym kontekście cała unijna debata jest farsą, ponieważ nie bierze pod uwagę:
- Wymogu sprawiedliwej transformacji – w prawdziwie katolickim, a nie socjalistycznym sensie
- Władzy państw do ograniczenia szkodliwych innowacji (np. elektryfikacji opartej na wyzysku dzieci w kopalniach kobaltu w Kongo)
- Ochrony własności prywatnej jako podstawy cywilizacji chrześcijańskiej (Pius XI, Quadragesimo anno, 46)
Milczenie posoborowego „Kościoła” jako oskarżenie
Najbardziej wymowne jest w tekście to, co nie zostało napisane: żadna wzmianka o głosie polskich biskupów czy Watykanu. W czasach, gdy Pius XI w encyklice Quas primas (1925) ogłosił Chrystusa Królem wszelkiego porządku społecznego, stwierdzając, że „państwa nie mogą się obejść bez Boga”, dziś sekta posoborowa milczy w sprawach gospodarczych. W zamian mamy „ekologię” w wydaniu bergogliańskim – gdzie „integralność stworzenia” zastępuje Dekalog. To wyznanie wiary w nową religię: ekologizm jako parodia katolickiej nauki o stworzeniu (zob. Syllabus, Pius IX, błęd 60: „Prawa moralne nie potrzebują sankcji Bożej”).
W tym kontekście „przełom” w debacie o autach spalinowych jest tylko przestawieniem krzesełek na Titanicu cywilizacji odrzucającej panowanie Chrystusa Króla. Gdyby w 1935 r. polscy biskupi pisali listy pasterskie przeciwko elektryfikacji, dziś zaś „Kościół” w Polsce milczy wobec elektrycznej dyktatury, to nie rozwój, lecz apostazja jest tym słowem, które najlepiej opisuje rzeczywistość.
Za artykułem:
Jest przełom w debacie nad zakazem sprzedaży aut spalinowych (gosc.pl)
Data artykułu: 30.09.2025