Portal LifeSiteNews informuje (30 września 2025) o przemówieniu Pete’a Hegsetha, sekretarza Departamentu Wojny, w którym ogłosił „koniec wojny z wojownikami” poprzez likwidację tzw. polityk „woke” w amerykańskiej armii. W wystąpieniu przed 800 generałami i admirałami w Quantico Hegseth potępił „biurokratyczne śmieci” (DEI, biura równości, miesiące tożsamości, „klimatyczne bałwochwalstwo”) i zapowiedział powrót do „bezwzględnych standardów”. Jako kryterium oceny kultury wojskowej zaproponował pytanie: „Czy chciałbym, by mój syn wstąpił do armii?” Wśród głównych postulatów znalazło się odrzucenie promocji opartych na rasie i płci, likwidacja elektrycznych czołgów i przywrócenie kadry dowódczej opartej na kompetencjach bojowych.
Naturalistyczna redukcja problemu do „efektywności”
„Dziś kończymy wojnę z wojownikami” – zapowiedział Hegseth, dodając: „Nie będziemy już więcej Departamentem Woke”.
Podczas gdy deklarowane oczyszczenie armii z ideologii niszczących jej zdolność bojową zasługuje na aprobatę, cała argumentacja Hegsetha tkwi w pułapce naturalistycznego humanitaryzmu. Sekretarz ogranicza się do krytyki „politycznych śmieci” (DEI, LGBTQI+, „dżentelmenów w sukienkach”) wyłącznie przez pryzmat utylitarny – efektywność militarnej machiny. W ten sposób, jakkolwiek słusznie podkreśla absurdalność „elektrycznych czołgów” czy „genderowych majętności”, całkowicie pomija moralny i teologiczny wymiar katastrofy.
Milczenie o prawdziwym źródle degeneracji
Problem nie polega na „wadliwych politykach” czy „politycznym śmieciu”, lecz na systemowej apostazji narodów Zachodu, które odrzuciły panowanie Chrystusa Króla. W encyklice Quas Primas (1925) Pius XI ostrzegał: „Dopóki państwa nie będą uznawały panowania naszego Zbawiciela, nie będzie w nich pokoju”. Hegseth, choć słusznie potępia „wyklinanie nierozważnych polityków” za wprowadzanie „toksycznych ideologii”, nie zauważa, że źródłem zła jest odrzucenie prawa Bożego jako fundamentu państwa.
Fałszywa alternatywa: „woke” czy „militaryzm”
Przedstawienie walki jako wyboru między „woke” a „militaryzmem” jest intelektualnym oszustwem. Katolicka nauka społeczna odrzuca oba te błędy: liberalizm (który jest źródłem „woke”) i państwowy totalitaryzm ukryty pod hasłami „militaryzmu”. Jak nauczał Pius XII: „Armia istnieje dla ochrony ładu moralnego, a nie jako narzędzie świeckiej potęgi”.
„Nasz wojownikom przysługuje prawo bycia prowadzonymi przez najlepszych i najbardziej zdolnych przywódców” – mówił Hegseth.
To stwierdzenie, choć słuszne na poziomie taktycznym, ignoruje fundamentalną prawdę: „najlepsi” dowódcy w katolickim rozumieniu to ci, którzy podporządkowują sztukę wojenną prawom moralnym i powszechnemu dobru (nie zaś imperialnym interesom).
Kryzys tożsamościowy armii bez Króla
Hegseth komentuje: „Całe pokolenie generałów i admirałów powiedziano, że muszą powtarzać szaleńczą iluzję, że «nasza różnorodność jest naszą siłą». Oczywiście, wiemy, że nasza jedność jest naszą siłą”. Błąd tkwi w obu członach tego zdania. Różnorodność jako cel sama w sobie prowadzi do anarchii, lecz „jedność” budowana na naturalistycznym patriotyzmie (bez odniesienia do Chrystusa) jest tylko fasadą dla nowego kolektywizmu.
Zakazana diagnoza: „odwrócenie porządku”
Podczas gdy Hegseth słusznie wskazuje na „dekady rozkładu” w armii, nie zauważa kluczowego punktu: wojsko jest tylko zwierciadłem społeczeństwa. Kiedy narody odrzucają lex divina, ich instytucje – w tym armia – degenerują się w kierunku bałwochwalstwa, czy to pod postacią „kultu klimatu” (jak wspomina Hegseth), czy „kultu człowieka” (wolność, demokracja, „prawa człowieka”).
Zapomniana odpowiedź: „Podporządkujcie się Chrystusowi”
Najbardziej tragiczny jest brak w przemówieniu Hegsetha jakiejkolwiek wzmianki o konieczności poddania armii i narodu pod władzę Chrystusa Króla. W myśl encykliki Quas Primas „państwom i władcom nie wolno odmawiać publicznej czci i posłuszeństwa królującemu Chrystusowi”. Bez tego odrzucenie „woke” będzie tylko zamianą jednej herezji na drugą – modernizmu na militaryzm.
Wojsko jako narzędzie, a nie cel
„To jest życie i śmierć” – zakończył Hegseth, mówiąc o „usuwaniu politycznych śmieci”.
Ironią jest, że w świecie, który odrzucił nadprzyrodzoność, „życie i śmierć” sprowadza się do biologicznego przetrwania. Tymczasem Kościół naucza, że prawdziwą wojną jest walka o zbawienie dusz, a najwyższym obowiązkiem żołnierza – obrona cywilizacji chrześcijańskiej. W przeciwnym razie „czyszczenie armii” będzie jedynie przygotowaniem narzędzi dla nowych form totalitaryzmu.
Za artykułem:
Pete Hegseth vows to purge ‘woke policies’ from US military in fiery speech to top brass (lifesitenews.com)
Data artykułu: 30.09.2025