Portal LifeSiteNews (6 października 2025) relacjonuje wystąpienie aktorki Emmy Watson, która na jednym z podcastów określiła zachęcanie młodych ludzi do małżeństwa jako „przemoc” i „okrucieństwo”. Brytyjska celebrytka, znana z roli Hermiony w serii o Harrym Potterze, stwierdziła:
„Uważam, że to przemoc i okrucieństwo wobec ludzi – szczególnie młodych, a zwłaszcza kobiet […] zmuszać je do poczucia, że nie mają wartości lub że jeszcze nie odniosły sukcesu w życiu, bo nie doprowadziły do kulminacji czegoś, co moim zdaniem nie może i nie powinno być wymuszone”.
Watson wielokrotnie manifestowała swoje oburzenie wobec społecznych oczekiwań dotyczących założenia rodziny przed trzydziestką, określając je jako źródło „niesamowitego niepokoju”. Ten jawny atak na podstawową komórkę społeczną stanowi jedynie kolejny przejaw duchowego bankructwa zachodniej cywilizacji oderwanej od Bożego porządku.
Naturalistyczna redukcja powołania człowieka
Wypowiedź Watson odsłania radykalnie antykatolicką antropologię, w której ludzkie powołanie do miłości i parenety zostaje zredukowane do opresyjnego „przymusu”. Tymczasem Casti connubii Piusa XI jednoznacznie naucza, że małżeństwo jest „ustanowionym i uświęconym przez Boga stanem” (Pius XI, Casti connubii, 1930), zaś Leon XIII w Arcanum Divinae Sapientiae podkreślał, że „małżeńskie przymierze z woli Bożej ma trwać aż do śmierci”. Celebrycka retoryka przemilcza fakt, że to właśnie odrzucenie sakramentalnego charakteru małżeństwa doprowadziło do dzisiejszego kryzysu demograficznego i społecznej atomizacji.
Celebrycki narcyzm jako symptom apostazji
Watson powołuje się na rzekome doświadczenia hollywoodzkiego środowiska, gdzie „gdyby wyszła młodo za mąż, pewnie już by się rozwiodła”. W tej autoabsolucji kryje się jednak demoniczna dialektyka: zamiast potępić moralny rozkład swojego otoczenia, aktorka usprawiedliwia własny wybór życia w celibacie (choć nieświadomie) poprzez negację samej instytucji małżeństwa. Jak trafnie zauważył Pius XI w Divini illius Magistri, „grzech pierworodny zepsuł głęboko naturę ludzką”, co w tym przypadku objawia się jako idolatria własnej kariery i niezależności.
Co szczególnie jaskrawe, Watson całkowicie pomija nadprzyrodzony wymiar ludzkiej seksualności. Podczas gdy św. Augustyn nauczał, że „dobro małżeństwa we wszystkich narodach i wszystkich ludach polega na trzech wartościach: proles, fides, sacramentum (potomstwo, wierność, nierozerwalność)” (De bono coniugali), w świecie celebrytów relacje międzyludzkie sprowadzone zostały do tymczasowych kontraktów emocjonalnych. Nic dziwnego, że – jak przyznają cytowani przez portal artyści – późniejsze życie przynosi im tylko „poczucie samotności” i „żal za straconym czasem”.
Kult samowoli przeciw Bożemu prawu
Gdy Watson mówi o „kulminacji czegoś, czego nie można wymusić”, dokonuje typowo modernistycznej substytucji pojęć. W miejsce objawionej prawdy o komplementarności płci i celowości małżeństwa proponuje romantyczną wizję relacji jako spontanicznego aktu woli. Tymczasem Kodeks Prawa Kanonicznego z 1917 r. wyraźnie określa: „Głównym celem małżeństwa jest rodzenie i wychowywanie potomstwa, drugorzędnym – wzajemna pomoc i lekarstwo na pożądliwość” (kan. 1013 §1).
Wypowiedź aktorki stanowi żywą ilustrację tez zawartych w Syllabusie błędów Piusa IX, który potępił twierdzenie, jakoby „małżeństwo nie jest prawdziwym sakramentem ustanowionym przez Chrystusa Pana” (teza 65) oraz że „więzi małżeńskiej nie można rozwiązać przez władzę świecką” (teza 67). Watson, być może nieświadomie, głosi dokładnie te same błędy, które Stolica Apostolska potępiła już w 1864 roku.
Milczenie o ofierze i łasce
Najbardziej wymowne w całej wypowiedzi jest jednak całkowite zanegowanie katolickiej koncepcji ofiary. Gdy aktorka mówi o „wymuszaniu” małżeństwa, ignoruje fakt, że każda autentyczna miła wymaga samozaparcia – czego uczył Chrystus na krzyżu. Jak przypominał św. Paweł: „Mężowie, miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie” (Ef 5,25).
Również pominięcie tematu łaski sakramentalnej świadczy o duchowej ślepocie. Katechizm trydencki nauczał, że „małżonkowie otrzymują w sakramencie małżeństwa szczególną łaskę, aby wzrastać w miłości i dochować sobie wierności aż do śmierci” (część II, rozdział VIII). W świecie Watson i jej kolegów po fachu nie ma miejsca na nadprzyrodzoność – pozostaje tylko pogański kult samorealizacji.
Duchowa pustka współczesnego świata
Przytaczane przez portal wypowiedzi starszych artystów (Pacino, DeNiro, Aniston) potwierdzają tylko vanitas vanitatum życia oderwanego od Boga. Gdy McConaughey żałuje, że „uciekał od miłości”, a Nicholson ubolewa nad brakiem „prawdziwego domu” dla dzieci, dostajemy do ręki potwierdzenie słów Piusa XII: „Grzech współczesnego człowieka polega na utracie poczucia grzechu” (Radio Orędzie, 1946).
Paradoksalnie więc, to nie tradycyjne zachęty do małżeństwa stanowią „przemoc”, lecz właśnie promocja hedonistycznego stylu życia, który pozbawia młodych prawdziwej wolności dzieci Bożych. Jak trafnie diagnozował św. Jan Maria Vianney: „Diabeł nie ma większej radości niż odciągnięcie młodego człowieka od powołania”. W przypadku Emmy Watson i jej środowiska można mówić o masowym sukcesie tego szatańskiego planu.
Za artykułem:
Actress Emma Watson says encouraging young people to marry is ‘violence’ (lifesitenews.com)
Data artykułu: 06.10.2025