Portal Tygodnik Powszechny (7 października 2025) omawia książkę Agnieszki Tomaszewicz i Joanny Majczyk „Architekci i paragraf aryjski”, dokumentującą usunięcie architektów żydowskich ze Stowarzyszenia Architektów RP w 1939 roku. Autorki przedstawiają ten akt jako konsekwencję „zatrucia antysemickim czadem”, podkreślając rolę prasy narodowej w budowaniu narracji o „żydowskim zagrożeniu”. Prof. Małgorzata Omilanowska ocenia pracę jako dowód „obezwładnienia bierną większością” wobec nazistowskich wzorców. Publikacja zawiera galerię architektów zamordowanych podczas Zagłady, przedstawiając ich wykluczenie jako upiorny epilog międzywojennego polskiego antysemityzmu.
Redukcja zbrodni do efektu „czadu antysemityzmu”
Przedstawiona narracja grzeszy fundamentalnym uproszczeniem teologicznym, sprowadzając przyczyny zbrodniczego wykluczenia do mglistego pojęcia „czadu antysemityzmu” – jak gdyby społeczeństwo padło ofiarą jakiejś nieokreślonej epidemii, a nie świadomego odrzucenia nadprzyrodzonego porządku moralnego. Autorzy nie sięgają do sedna problemu: państwo polskie okresu międzywojennego, choć formalnie katolickie, w praktyce odrzuciło społeczne panowanie Chrystusa Króla, czego najbardziej jaskrawym dowodem była konstytucyjna klauzula o „przewadze liczebnej narodu polskiego” (art. 109) sankcjonująca dyskryminację mniejszości.
„Paragraf aryjski” w SARP-ie nie był oderwanym incydentem, lecz logiczną konsekwencją budowania państwa na fundamencie świeckiego nacjonalizmu, nie zaś na katolickiej doktrynie o uniwersalnym charakterze Kościoła. Pius XI w encyklice Quas primas (1925) podkreślał:
„Niechaj więc nie odmawiają władcy państw publicznej czci i posłuszeństwa królującemu Chrystusowi, jeżeli pragną powagę swą nienaruszoną utrzymać, i przyczynić się do pomnożenia szczęścia swej ojczyzny”
Odrzucenie tej zasady przez sanacyjne elity otworzyło furtkę dla wszelkich form dyskryminacji.
Milczenie o katolickiej nauce społecznej jako przyzwolenie na zło
Szokujące jest całkowite pominięcie w recenzji roli katolickich autorytetów, które jedynie mogły stanowić skuteczną zaporę przed nazistowskimi importami. Podczas gdy prasa narodowa głosiła pseudoteorie rasowe, Episkopat Polski w liście pasterskim z 1936 roku stanowczo potępiał „rasizm i antysemityzm jako sprzeczne z nauką katolicką”. Kardynał August Hlond w tym samym roku przestrzegał:
„Będzie się Żydom przypisywało zbiorową odpowiedzialność za wypadki wywołane przez jednostki”
– co stało się dokładnie w przypadku SARP-u, gdzie wykluczono architektów wyłącznie ze względu na pochodzenie.
Autorki książki, podobnie jak recenzent, ignorują jednak kluczowy kontekst: antysemityzm lat 30. był przede wszystkim konsekwencją sekularyzacji życia publicznego. Gdy usunięto Chrystusa z przestrzeni prawodawstwa – co Pius XI nazwał „główną przyczyną obecnych nieszczęść” – Jego miejsce zajęły ideologie oparte na prymacie krwi i ziemi. Regnum Christi (Królestwo Chrystusa) zastąpiono regnum nationis (królestwem narodu), co nieuchronnie prowadziło do wykluczenia tych, którzy nie mieścili się w etnicznych ramach.
Fałszywa elegia: ofiary bez Odkupiciela
Wzruszająca „galeria zamordowanych architektów żydowskich” w książce Tomaszewicz i Majczyk pozostaje jedynie świecką elegijną, pozbawioną nadprzyrodzonej perspektywy. W świecie, gdzie „śmierć jest końcem wszystkiego” (jak sugeruje ton relacji), ofiary Zagłady stają się wyłącznie przedmiotem politycznej instrumentalizacji. Tymczasem Kościół naucza, że każda niesprawiedliwość wobec bliźniego jest peccatum contra Christum (grzechem przeciwko Chrystusowi), a każda ofiara ma wartość odkupieńczą tylko przez zjednoczenie z Męką Zbawiciela.
Brakuje tu fundamentalnego pytania: czy wykluczeni architekci znali prawdziwego Mesjasza? Milczenie o obowiązku ewangelizacji Żydów – wyrażonym choćby w modlitwie Oremus et pro perfidis Judaeis z liturgii Wielkiego Piątku – demaskuje modernistyczne przesłanie całej publikacji. Autorzy płaczą nad „stratą dla polskiej kultury”, lecz nie wspominają o największej stracie: wiecznego potępienia dusz odrzucających łaskę Chrztu.
Współczesne echo: laicka pedagogika wstydu
Książka wydana przez Wydawnictwo EMG i Politechnikę Wrocławską wpisuje się w współczesną narrację antypolskiej pedagogiki wstydu, gdzie II RP przedstawiana jest jako „przedsionek Holocaustu”. Prof. Omilanowska zachwyca się „dokumentacją upiornej historii”, nie zauważając, że sama stoi na gruncie tego samego laickiego relatywizmu, który umożliwił tamte zbrodnie. Gdy odrzuca się obiektywną prawdę o grzechu i odkupieniu, historia staje się wyłącznie narzędziem bieżących rozgrywek ideologicznych.
Warto przypomnieć słowa Piusa X z motu proprio Sacrorum Antistitum (1910):
„Moderniści […] w dziedzinie historii starają się przede wszystkim odkryć ludzkie strony religii, tj. to, co w niej jest zgodne z naturalnymi potrzebami”
Dokładnie tę metodę stosują autorki, redukując tragedię wykluczenia do „walki o wpływy w korporacji zawodowej”, całkowicie pomijając duchowy wymiar apostazji narodowej, która znalazła swój finał w przyjęciu nazistowskich wzorców.
Koniec dyskusji w kategoriach świeckiego humanizmu
Dopóki debata o antysemityzmie toczy się wyłącznie w kategoriach laickiego humanitaryzmu, pozostanie jałowym sporem między „postępowymi” a „nacjonalistycznymi” wersjami tej samej błędnej antropologii. Jedynym lekarstwem na rasizm, nacjonalizm i wszelkie formy wykluczenia jest – jak przypominał Pius XI w Divini Redemptoris – „powrót narodów pod panowanie Chrystusa Króla”.
Polska nie potrzebuje świeckich elegii nad „zatrutym czadem antysemityzmu”, ale publicznego poświęcenia Narodu Najświętszemu Sercu Jezusa – aktu, który w 1920 roku podjęli biskupi, lecz który nigdy nie został dopełniony przez władze państwowe. Dopóki tron Chrystusa nie zastąpi w Warszawie tronu narodowego egoizmu, wszystkie „przestrogi przed wykluczeniem” pozostaną jedynie pobożnymi życzeniami.
Za artykułem:
Książka tygodnia: Architekci i „paragraf aryjski” (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 07.10.2025