Nobel dla Krasznahorkaiego: apokalipsa bez Chrystusa Króla
Portal Więź.pl (9 października 2025) informuje o przyznaniu Literackiej Nagrody Nobla węgierskiemu pisarzowi László Krasznahorkaiemu, określonemu przez Szwedzką Akademię jako twórcę „fascynującej i wizjonerskiej twórczości, która w obliczu apokaliptycznego terroru potwierdza siłę sztuki”. Artykuł podkreśla apokaliptyczny charakter jego dzieł, wspomina o współpracy z reżyserem Bélem Tarr przy ekranizacji „Szatańskiego tanga”, przytacza entuzjastyczną opinię Susan Sontag nazywającej pisarza „mistrzem apokalipsy cytującym Gogola i Melville’a”. Zupełnym milczeniem pominięto jednak kluczową kwestię: w jakim stopniu ta „wizja apokalipsy” zgadza się z katolickim rozumieniem końca czasów i czy nie stanowi kolejnego przykładu sztuki służącej rozpaczy zamiast nadziei odkupienia.
Fałszywa apokalipsa: sztuka jako idola nowoczesnego pogaństwa
„za fascynującą i wizjonerską twórczość, która w obliczu apokaliptycznego terroru potwierdza siłę sztuki”
– to uzasadnienie Nagrody Nobla dla Krasznahorkaiego demaskuje prawdziwy kult sztuki współczesnej: bałwochwalcze zastępstwo religii, gdzie „siła sztuki” ma być odpowiedzią na metafizyczną pustkę. Tymczasem Kościół katolicki naucza, że extra Ecclesiam nulla salus (poza Kościołem nie ma zbawienia), a jedyną prawdziwą odpowiedzią na „apokaliptyczny terror” jest Chrystus Król, którego społeczne panowanie zostało odrzucone przez współczesne elity.
Opisywany w artykule „mistrz apokalipsy” tworzy wizje kompletnie oderwane od objawionej prawdy o końcu czasów. Jak pisze Pius XI w encyklice Quas primas: „Królestwo naszego Odkupiciela obejmuje wszystkich ludzi – jak o tym mówi nieśmiertelnej pamięci Poprzednik nasz, Leon XIII – panowanie Jego mianowicie nie rozciąga się tylko na same narody katolickie (…) lecz panowanie Jego obejmuje także wszystkich niechrześcijan, tak, iż najprawdziwiej cały ród ludzki podlega władzy Jezusa Chrystusa”. Tymczasem „apokalipsa” Krasznahorkaiego to jedynie estetyzacja dekadencji pozbawiona nadprzyrodzonej perspektywy – dokładnie taki rodzaj sztuki, który potępiały liczne dokumenty Kościoła przed 1958 rokiem jako prowadzący do duchowej degrengolady.
Noblista w służbie laickiego humanizmu
Wspomniana w tekście współpraca z Bélem Tarr przy „Szatańskim tangu” nie jest przypadkowa. Kilkugodzinne filmy pełne nihilistycznych obrazów upadku wpisują się w modernistyczną tradycję gloryfikacji zła pod płaszczykiem „głębi artystycznej”. Jak ostrzegał już papież Pius IX w Syllabusie błędów: „Wolno (…) przyjąć taki system filozofii, jaki odpowiada rzeczywistej nauce i wymaganiom wieku nowożytnego” (potępiony błąd nr 13). Szwedzka Akademia nagradzając tę twórczość, promuje właśnie taki antychrześcijański system wartości.
Artykuł pomija całkowicie moralny wymiar sztuki, ograniczając się do zachwytu nad formalnymi aspektami. Tymczasem katolicka doktryna wyraźnie stwierdza, że sztuka dla sztuki jest niedopuszczalna – każde dzieło musi służyć chwale Bożej i zbawieniu dusz. Pius XI w Quas primas podkreśla: „Trzeba więc, aby Chrystus panował w umyśle człowieka, którego obowiązkiem jest z zupełnym poddaniem się woli Bożej przyjąć objawione prawdy i wierzyć silnie i stale w naukę Chrystusa; niech Chrystus króluje w woli, która powinna słuchać praw i przykazań Bożych”. Sztuka odrzucająca tę zasadę staje się narzędziem szatańskim.
Milczenie o Chrystusie Królu jako najcięższe oskarżenie
Najjaskrawszym brakiem w tekście jest całkowite pominięcie pytania: jaką nadzieję niesie twórczość noblisty wobec opisywanego „apokaliptycznego terroru”? Portal określający się jako „personalistyczne spojrzenie na wiarę” nie zadaje fundamentalnego pytania o relację między sztuką a zbawieniem. Tymczasem Święte Oficjum w dekrecie Lamentabili sane potępiło tezę, że „Objawienie, które stanowi przedmiot wiary katolickiej, nie zakończyło się wraz z Apostołami” (błąd nr 21) – a właśnie taką postawę reprezentuje sztuka szukająca „nowych objawień” poza Kościołem.
Prawdziwa katolicka odpowiedź na apokalipsę została wyrażona w encyklice Quas primas: „Oby się to stało, iżby nie należący do Kościoła zapragnęli i przyjęli dla dobra swego zbawienia słodkie jarzmo Chrystusowe, a my wszyscy, którzy z miłosiernej Opatrzności Boskiej jesteśmy Jego domownikami, abyśmy nie ociężale, lecz gorliwie, chętnie i święcie to jarzmo nosili”. Dopóki sztuka nie prowadzi do tego jarzma, jest jedynie „idolem rozpaczy”, nawet jeśli przybiera pozory głębi.
Za artykułem:
László Krasznahorkai z Literacką Nagrodą Nobla 2025 (wiez.pl)
Data artykułu: