Film „Mission: Impossible” jako zwierciadło upadłej kultury samouwielbienia

Podziel się tym:

Portal „Tygodnik Powszechny” (14 października 2025) prezentuje recenzję najnowszej odsłony serii „Mission: Impossible”, gdzie Tomasz Stawiszyński diagnozuje „sterydowy przerost”, „chaos” i „frenetyczne przyspieszenie” jako symptomy współczesnej kultury narcyzmu. Autor wskazuje na Tom Cruise’a jako ucieleśnienie „człowieka w wieku nijakim”, egzystującego poza czasem i ludzkimi regułami przemijania, co miałoby stanowić odbicie szerszych tendencji społecznych. Krytyka ogranicza się jednak do poziomu estetycznego i psychologicznego, całkowicie pomijając metafizyczny wymiar zjawiska jako przejawu buntu przeciwko Bożemu porządkowi stworzenia.


Kult nieśmiertelnego ego: Ethan Hunt jako ikona bałwochwalczego humanizmu

Stawiszyński trafnie dostrzega, że postać Ethana Hunta to „człowiek w wieku zupełnie nieokreślonym, egzystujący jakby poza czasem, poza ludzkimi regułami przemijania”. Nie wyciąga jednak oczywistego wniosku: figura nieśmiertelnego superbohatera stanowi współczesną mutację grzechu pychy, gdzie człowiek „będzie jak Bóg” (Rdz 3,5). Kościół zawsze nauczał, że „przemijanie kształtu tego świata” (1 Kor 7,31) jest fundamentalną zasadą kondycji ludzkiej po upadku pierworodnym. Papież Pius XI w encyklice Divini Redemptoris ostrzegał przed „fałszywym humanizmem”, który „usiłuje zbudować społeczeństwo, nie licząc się z Bogiem i bez Boga”.

„Naturalnie wszystko to są późne paroksyzmy opisywanej ongiś przez Christophera Lascha kultury narcyzmu” – pisze Stawiszyński, nie zauważając, że narcystyczne uwielbienie dla młodości i sprawności fizycznej to jedynie symptom głębszego duchowego zwichnięcia. Św. Augustyn w Wyznaniach diagnozował tę chorobę duszy: „Zbyt późno Cię umiłowałem, Piękności tak dawna a tak nowa! Oto byłem wewnątrz, a na zewnątrz – i tam Cię szukałem” (X, 27).

Redukcja rzeczywistości do spektaklu: kino jako substytut sacrum

Recenzent traktuje kino akcji jako „zwierciadło przechadzające się po gościńcu”, ale pomija fakt, że w kulturze pozbawionej Boga spektakl staje się nową religią. Sobór Watykański I w konstytucji Dei Filius potępił tych, którzy „przyjmują, że nie może być żadnego poznania rzeczy nieskończonych poza zjawiskami”. Tymczasem „Mission: Impossible” z jego „napęczniałą redundancją i chaosem” stanowi dokładną realizację tej herezji – redukuje rzeczywistość do serii zjawisk pozbawionych transcendentnego wymiaru.

Św. Robert Bellarmin w De ascensione mentis in Deum pisał: „Jak ciało nie może żyć bez pokarmu, tak dusza nie może żyć bez prawdy”. W filmowej wizji Cruise’a prawda zostaje zastąpiona ciągiem niesamowitych akrobacji, gdzie „percepcja widza” gubi się w „gąszczu” efektów. To nie przypadek – jest to dokładne odzwierciedlenie duchowej dezorientacji człowieka odciętego od obiektywnego porządku prawd wiecznych.

Modernistyczna eskapologia: ucieczka od rzeczywistości jako program

Gdy autor pisze o „człowieku w wieku nijakim” i „istocie wiecznie młodej”, powinien przypomnieć słowa Księgi Mądrości: „Bóg nie uczynił śmierci i nie cieszy się ze zguby żyjących. Stworzył bowiem wszystko po to, aby było” (Mdr 1,13-14). Odwrócenie tej perspektywy, gdzie człowiek usiłuje stać się „stworzycielem samego siebie”, stanowi sedno współczesnego buntu. Św. Pius X w encyklice Pascendi demaskował modernistów, którzy „w miejsce Boga stawiają człowieka z jego potrzebami czysto ludzkimi”.

Nieprzypadkowo seria filmów osiąga apogeum absurdu w momencie, gdy kultura zachodnia pogrąża się w duchowej agonii. Jak pisał papież Pius XII w Humani generis: „Gdy zabraknie nieśmiertelnej duszy, nie pozostaje człowiekowi nic innego, jak tylko szukać rozkoszy zmysłowych i dóbr doczesnych”. Stąd „sterydowy przerost” kina akcji – jest to rozpaczliwa próba zastąpienia transcendencji adrenaliną, wieczności – ciągiem przemijających wrażeń.

Teologia ciała vs kult niezniszczalnego fizis

W analizie pominięto kluczowy wątek: sakralnego charakteru ludzkiego ciała. Podczas gdy Kościół naucza, że „ciało jest przybytkiem Ducha Świętego” (1 Kor 6,19), kultura masowa gloryfikuje ciało jako bożka samoumiłowania. Św. Paweł przestrzegał: „Jeśli więc jecie, pijecie lub cokolwiek innego czynicie, wszystko czyńcie na chwałę Bożą” (1 Kor 10,31). Tymczasem kaskaderskie wyczyny Cruise’a służą wyłącznie „konserwowaniu” iluzji samowystarczalności.

Kanon 188.4 Kodeksu Prawa Kanonicznego z 1917 r. stanowi, że urząd kościelny staje się wakujący „na skutek publicznego odstępstwa od wiary katolickiej”. W tym kontekście warto zapytać: czy kult „wiecznie młodego ciała” nie stanowi właśnie takiej formy publicznej apostazji – odrzucenia prawdy o ludzkiej kondycji poddanej prawom przemijania i śmierci?

Dekonstrukcja heroizmu: brak moralnego kompasu

Brak w recenzji fundamentalnego pytania: w imię jakich wartości działa Ethan Hunt? W klasycznym ujęciu katolickim heroizm łączy się z cnotami teologalnymi (wiara, nadzieja, miłość) i kardynalnymi (roztropność, sprawiedliwość, umiarkowanie, męstwo). Tymczasem w filmie „nadmiar efektów specjalnych” zastępuje jakąkolwiek głębszą refleksję etyczną. To odzwierciedlenie moralnego bankructwa kultury odciętej od łaski.

Św. Tomasz z Akwinu w Sumie teologicznej (II-II, q. 123) definiuje męstwo jako „cnotę, która zabezpiecza przed strachem i nadmierną zuchwałością w obliczu wielkiego niebezpieczeństwa”. Tymczasem w filmowym świecie Hunt działa wyłącznie pod wpływem adrenaliny, bez odniesienia do jakiegokolwiek wyższego dobra. To nie heroizm – to parodia heroizmu, gdzie „efekty specjalne” mają zastąpić brak duchowej głębi.

Kino jako narkotyk: spektakl zamiast kontemplacji

Stawiszyński słusznie wskazuje na „infosferę” i „marketingowy reżim” jako kontekst dla filmowego chaosu, ale nie dostrzega duchowego wymiaru tego zjawiska. Papież Pius XI w Quas Primas pisał: „Pokój Chrystusowy może zapanować tylko w Królestwie Chrystusowym”. Tymczasem kino staje się dziś substytutem religii, oferując „katharsis” oparte na czysto zmysłowych doznaniach.

Ojcowie Kościoła przestrzegali przed „rozrywkami”, które odciągają od Boga. Św. Jan Chryzostom w Homiliach o Ewangelii Mateusza pisał: „Teatr jest siedliskiem wszelkiej rozpusty i szkodliwości”. Współczesne kino akcji – z jego „napęczniałą redundancją” – stanowi jego doskonały odpowiednik: narzędzie duchowego otępienia, mające odwrócić uwagę od rzeczy ostatecznych.

Podsumowanie: nihilizm w masce rozrywki

Recenzja w „Tygodniku Powszechnym” – podobnie jak sam film – pozostaje na powierzchni zjawisk. Nie dostrzega, że „chaos” i „jałowość” współczesnej kultury to bezpośredni owoc odrzucenia Chrystusa Króla. Gdy Pius XI ogłaszał święto Chrystusa Króla, wskazywał: „Narody nauczyły się bać i czcić imię Boże, a z bojaźnią tą łączył się zawsze szacunek dla władzy i poszanowanie praw” (encyklika Quas Primas).

„Mission: Impossible” to nie tylko film – to manifest duchowego bankructwa kultury, która zamieniła Krzyż na kaskaderskie skoki, wieczność na spektakl, a duszę na ciało utrzymywane w sztucznej młodości. Jak pisał św. Paweł: „Ich końcem jest zatracenie, ich bogiem – brzuch, a chwała – w tym, czego winni się wstydzić. Ci, którzy dążą do rzeczy ziemskich” (Flp 3,19).


Za artykułem:
„Mission: Impossible – The Final Reckoning” to kino realistyczne
  (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 14.10.2025

Więcej polemik ze źródłem: tygodnikpowszechny.pl
Podziel się tą wiadomością z innymi.
Pin Share

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.

Przewijanie do góry
Ethos Catholicus
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.