Miami: Kubańska diaspora jako lustro współczesnych rozdarć

Podziel się tym:

Portal Tygodnik Powszechny (14 października 2025) przedstawia historię kubańskiej diaspory w Miami jako opowieść o „pokoleniowych przemianach” i „politycznej traumie”. Pod płaszczykiem reportażu o „Małej Hawanie” autor serwuje relatywistyczną wizję imigracji, gdzie antykomunizm miesza się z materializmem, a katolicka tożsamość znika w otchłani świeckiej asymilacji.


Religijna amnezja w sercu „kubańskości”

W całym tekście ani słowa o katolickim dziedzictwie Kuby, choć 60% jej mieszkańców przed rewolucją praktykowało regularnie. Gdy Carlos mówi o „kubańskim sercu”, nie wspomina, że zostało ono przebite na krzyżu przez reżim Castro, który w 1961 r. zlikwidował wszystkie szkoły katolickie, a w 1969 r. zakazał publicznych świąt Bożego Narodzenia. Jan Radomski redukuje dramat narodu do folkloru „cygar i domino”, całkowicie pomijając martyrium Kościoła kubańskiego, który w latach 60. stracił 80% duchowieństwa na skutek ucieczek i prześladowań.

„Prawdziwy Kubańczyk mówi tylko po hiszpańsku, popiera Trumpa i gra w domino. A w gębie ma cygaro” – relacjonuje autor rozmowę z taksówkarzem.

To zdanie demaskuje materialistyczne skrzywienie całej narracji. Gdzie podział się katolicki Kubańczyk, który bronił krzyża przed komunistami? Gdzie wzmianka o Matce Bożej z Cobre, Patronce Kuby, której sanktuarium splądrowano w 1961 r.? Milczenie o religii nie jest przypadkowe – to symptom laicyzacji samego autora i środowiska „Tygodnika Powszechnego”, które od dziesięcioleci promuje dialog z lewicą.

Antykomunizm bez Boga: pułapka politycznego idolatrii

Opis poparcia dla Trumpa wśród Kubańczyków to klasyczny przykład naturalizmu politycznego. Starsze pokolenie szuka zbawienia w ziemskim przywódcy, zapominając słów Piusa XI:

„Rzecz pewna, że gdy zabraknie w narodach uznania najwyższej władzy Boga, wówczas nie tylko sama wiara chrześcijańska zaczyna chylić się do upadku, lecz także cała moralność publiczna doznaje wielkiego uszczerbku” (Quas primas, 1925).

Alejandro trafnie diagnozuje: „Ludzie głosują na Trumpa, gdyż daje im błyskawicznie odpowiedzi. Na wszystko”. To echo potępionego przez Piusa IX błędu: „Państwo jako źródło wszelkich praw posiada pewne prawo nie ograniczone żadnymi granicami” (Syllabus errorum, pkt 39). Tymczasem prawdziwy antykomunizm musi być zakorzeniony w Regnum Christi – Królestwie Chrystusa, które jedyne może zniszczyć błędy Rosji, jak zapowiedziano w Fatimie (objawienia potępione przez sedewakantystów jako niepewne, lecz tu istotne w kontekście historycznym).

Marielitos: ofiary podwójnej zdrady

Fala uchodźców z 1980 r. opisana jest jako „chaos”, ale autor nie dotyka sedna: Castro celowo wysłał kryminalistów i chorych psychicznie, by zdyskredytować emigrantów jako społeczne śmieci. To klasyczna taktyka komunistycznej inżynierii społecznej, potępiona już w 1937 r. przez Piusa XI w Divini Redemptoris:

„Komunizm pozbawia człowieka wolności, zasadniczej prerogatywy duchowej istoty rozumnej; odziera osobowość ludzką z jej godności i wszelkiego umoralnienia”.

Tymczasem Radomski skupia się na „wstydzie” Marielitos, nie wskazując prawdziwego źródła ich traumy: zdrady zarówno przez reżim (który nazwał ich „szumowinami”), jak i przez USA, gdzie wchłonęła ich maszyna konsumpcjonizmu. Gdzie jest duszpasterstwo dla tych dusz? Gdzie próba odbudowy katolickiej wspólnoty? Tekst milczy, bo dla środowisk „Tygodnika” religia to prywatny folklor, nie zaś fundament odrodzenia narodów.

Pokoleniowy rozpad jako owoc modernizmu

Opis młodych Kubańczyków, dla których „polityka mało [ich] obchodzi”, a jedyne wartości to walka z „poprawnością polityczną”, ukazuje duchową pustkę pokolenia wychowanego już w Ameryce. To efekt podwójnego odarcia z tożsamości:

  1. Przez komunistów na Kubie – zniszczenie katolickich korzeni
  2. Przez liberalną Amerykę – redukcja życia do materialnego sukcesu i politycznych sloganów

Św. Pius X przestrzegał przed takim owocem modernizmu: „Religia nie jest żywym organizmem rozwijającym się przez kolejne ewolucje, lecz depozytem objawienia wymagającym wiernego strzeżenia” (Lamentabili sane, 1907). Tymczasem „Mała Hawana” stała się laboratorium tej ewolucji: od wiary do folkloru, od Contra Communismum do „kubańskich lodziarni”.

Zakończenie: lustro naszych czasów

Tekst Radomskiego jest wymownym świadectwem epoki, która – jak pisał Pius XII – „straciła pojęcie grzechu, a wraz z nim pojęcie odkupienia”. „Mała Hawana” to nie tyle kubańska enklawa, co zwierciadło współczesnego Zachodu: społeczności odciętej od nadprzyrodzonych korzeni, szukającej ucieczki w politycznych idolach i konsumpcyjnej nostalgi.

Gdy autor pisze, że „proste odpowiedzi w tym miejscu nie istnieją”, mylimy się. Odpowiedź jest jedna: Chrystus Król. Jak przypomina encyklika Quas primas, tylko uznanie Jego panowania nad narodami przyniesie „niesłychane dobrodziejstwa, jak należyta wolność, jak porządek i uspokojenie, jak zgoda i pokój”. Bez tego nawet najgorętszy antykomunizm stanie się kolejnym bożkiem na ruchomych piaskach historii.


Za artykułem:
„Mała Hawana”: Kubańczycy, którzy już nie wrócą z Miami
  (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 14.10.2025

Więcej polemik ze źródłem: tygodnikpowszechny.pl
Podziel się tą wiadomością z innymi.
Pin Share

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.

Przewijanie do góry
Ethos Catholicus
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.