Portal Gość Niedzielny relacjonuje wystąpienie szefa Pentagonu Pete’a Hegsetha podczas posiedzenia Grupy Kontaktowej NATO ds. Obrony Ukrainy. Amerykański minister wojny zapowiedział, że jeśli konflikt zbrojny nie zakończy się w krótkim czasie, USA wraz z sojusznikami „podejmą niezbędne kroki, by obciążyć Rosję kosztami jej nieustannej agresji”. Hegseth stwierdził, że wojna „zakończy się za kadencji Donalda Trumpa”, chwaląc jednocześnie Polskę i Niemcy za realizację zobowiązań dotyczących wydatków na obronność. Cała narracja sprowadza się do ateistycznej wizji ładu międzynarodowego, gdzie pokój ma wynikać z militarnej równowagi sił, a nie z poddania narodów pod panowanie Chrystusa Króla.
Naturalistyczne złudzenie „pokoju siłą”
Centralnym punktem analizy musi być bluźniercze sformułowanie Hegsetha o „zaprowadzeniu pokoju siłą”. Ta wewnętrznie sprzeczna koncepcja demaskuje całkowite odejście od katolickiej nauki o pax Christi. Jak nauczał Pius XI w encyklice Quas primas: „Nadzieja trwałego pokoju dotąd nie zajaśnieje narodom, dopóki jednostki i państwa wyrzekać się będą i nie zechcą uznać panowania Zbawiciela naszego”. Tymczasem współczesne mocarstwa działają w duchu potępionym przez Syllabus Piusa IX (pkt 63), gdzie „bunt przeciw legalnym władcom” i wiara w czysto ludzkie rozwiązania prowadzą do wiecznego cyklu przemocy.
Retoryka amerykańskiego sekretarza obrony odzwierciedla herezję modernizmu potępioną w dekrecie Lamentabili (pkt 58), gdzie „wszystka doskonałość moralna sprowadza się do gromadzenia bogactw i używania rozkoszy”. Wystąpienie Hegsetha pełne jest technokratycznego żargonu o „inwestycjach w zdolności bojowe” i „eliminacji gapowiczów”, co stanowi jawną realizację masonskiej zasady „si vis pacem, para bellum”. Tymczasem św. Augustyn w De Civitate Dei przestrzegał, że pokój oparty na strachu przed przemocą to jedynie zawieszenie broni między kolejnymi aktami barbarzyństwa.
„Pod niezłomnym przywództwem prezydenta Trumpa (…) położymy kres wojnie w Ukrainie. Wojna musi się skończyć” – Pete Hegseth
To zdanie demaskuje bałwochwalczy kult przywódcy politycznego, gdzie zbawienie mają nieść ludzkie osoby, a nie Odkupiciel. Jak przypominał Leon XIII w Annum sanctum: „Panowanie Chrystusa obejmuje także wszystkich niechrześcijan, tak, iż najprawdziwiej cały ród ludzki podlega władzy Jezusa Chrystusa”. Milczenie o konieczności nawrócenia Rosji i Ukrainy na katolicyzm jako warunku prawdziwego pokoju stanowi zdradę ewangelicznego mandatu.
Militaryzm jako substytut porządku nadprzyrodzonego
Szczególnie wymowne jest pochwalenie przez Hegsetha Polski i Niemiec za „realizację zobowiązań do przeznaczania 5% PKB na obronność”. W tym kontekście należy przypomnieć słowa Piusa XI z Quas primas: „Gdy Boga i Jezusa Chrystusa usunięto z praw i z państw (…), zburzone zostały fundamenty pod tąż władzą, gdyż usunięto główną przyczynę, dlaczego jedni mają prawo rozkazywać, drudzy zaś mają obowiązek słuchać”.
Podkreślanie znaczenia programu PURL (Prioritized Ukraine Requirements List) jako narzędzia pokoju stanowi karykaturę katolickiej nauki o sprawiedliwości. Jak pisał św. Tomasz z Akwinu w Summa contra gentiles: „Żadna ludzka władza nie może ustanowić trwałego pokoju, jeśli nie podporządkuje się najpierw prawodawstwu Bożemu”. Inicjatywa polegająca na masowym finansowaniu dostaw broni jest zaprzeczeniem błogosławieństwa „błogosławieni pokój czyniący” (Mt 5,9).
Warto zwrócić uwagę na demoniczny wręcz język przemówienia: „zaprowadźmy pokój siłą”, „żadnych gapowiczów”, „przekuć słowa w czyny”. To esencja potępionej w Syllabusie (pkt 39) teorii, że „państwo jako źródło wszelkich praw posiada władzę nieograniczoną”. Tymczasem Bellarmin w De Laicis wyjaśniał, że władza świecka działa legalnie tylko gdy realizuje cele wyznaczone przez Kościół – w przeciwnym razie staje się narzędziem szatana.
Teologiczny wymiar milczenia
Najcięższym zarzutem wobec całej narracji jest całkowite pominięcie nadprzyrodzonego wymiaru konfliktu. Brak jakiejkolwiek wzmianki o:
- Potrzebie publicznych modlitw ekspiacyjnych
- Nawróceniu jako warunku pokoju
- Ofiarowaniu cierpień w intencji zadośćuczynienia
- Kultu Najświętszego Serca Jezusowego jako źródła pojednania
To milczenie stanowi realizację potępionego w Lamentabili błędu (pkt 65), gdzie „dogmaty wiary traktuje się jako wytwór ludzkiej świadomości”. Jak pisał Pius XI: „Pokój Chrystusowy może zapanować tylko w Królestwie Chrystusowym”. Propagowanie czysto materialistycznej wizji bezpieczeństwa to zdrada misji Kościoła – przypomina o tym kanon 1372 Kodeksu Prawa Kanonicznego z 1917 r., zabraniający katolikom udziału w organizacjach promujących naturalistyczny porządek społeczny.
Apoteoza Donalda Trumpa jako architekta pokoju stanowi szczególnie jaskrawą herezję. Słowa Hegsetha: „prezydent Trump wie, jak budować pokój” brzmią jak parodia modlitwy „Daj pokój za dni naszych”. Tymczasem św. Paweł w Liście do Rzymian (10,14) pytał retorycznie: „Jakże więc mieli wzywać Tego, w którego nie uwierzyli?”. Polityk popierający aborcję, rozwody i gender nie może być narzędziem prawdziwego pokoju.
Polska zdradzona przez służalczość
Wymowny jest fragment o pochwale dla Polski za militaryzm. Władysław Kosiniak-Kamysz deklaruje: „decyzja o udziale w PURL jest przed nami”, co pokazuje pełną internalizację protestanckiej etyki siły. Tymczasem już św. Stanisław ze Szczepanowa dowiódł, że sprzeciw wobec niegodziwego władcy jest obowiązkiem sumienia. Polscy „przywódcy” powtarzają błąd Galla Anonima, który pisał o Bolesławie Chrobrym: „gdyby żył dłużej, podbiłby nawet Rzym” – zapominając, że prawdziwa potęga narodu płynie z wierności Krzyżowi.
Brakiem reakcji na tę apostazję wykazuje się niestety portal Gość Niedzielny, który relacjonuje militarystyczne zapędy bez najmniejszej krytyki teologicznej. To potwierdza diagnozę św. Piusa X z encykliki Pascendi, że „moderniści infiltrują nawet katolickie media, podważając nadprzyrodzony charakter Kościoła”.
Podsumowując: cała narracja spotkania NATO stanowi realizację masońskiego snu o „nowym światowym ładzie” bez Chrystusa Króla. Jak prorokował Pius IX w Syllabusie (pkt 77), współczesne państwa „nie chcą uznać katolicyzmu za jedyną religię państwową”, skazując się tym samym na wieczny cykl wojen. Jedynym lekarstwem jest publiczne poświęcenie Rosji i Ukrainy Niepokalanemu Sercu Marji – czego współcześni „przywódcy” nie uczynią, bo jak mówi Psalm 2: „Królowie ziemi powstają i władcy spiskują wraz z nimi przeciw Panu i przeciw Jego Pomazańcowi”.
Za artykułem:
Jeśli wojna w Ukrainie się nie zakończy, podejmiemy niezbędne kroki (gosc.pl)
Data artykułu: 15.10.2025