Portal Więź.pl (16 października 2025) prezentuje wywiad z Aleksandrą Wójtowicz z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych na temat regulacji prawnych dotyczących tzw. deepfejków. Artykuł skupia się głównie na aspektach technicznych i prawnych zjawiska, całkowicie pomijając jego moralny i teologiczny wymiar. Choć wspomina o deepfejk porn jako dominującej formie manipulacji (98% przypadków), nie sięga do katolickiej nauki o godności osoby ludzkiej i nienaruszalności wizerunku jako odbicia Bożego. Brakuje także jednoznacznego potępienia pornografii jako magna luxuria (ciężkiej nieczystości) zgodnie z nauczaniem św. Tomasza z Akwinu (Summa Theologiae, II-II, q. 154).
Redukcja zła do problemu prawnego
„Deepfejk to wygenerowane lub zmanipulowane obrazy, nagrania dźwiękowe lub wideo, które bardzo wiernie imitują rzeczywistość […] i które odbiorca może niesłusznie uznać za autentyczne”
Przedstawiona definicja ogranicza się do technicznego opisu, ignorując zasadniczy wymiar moralny. Nie wspomina się, że stworzenie fałszywego wizerunku osoby stanowi pogwałcenie VIII Przykazania – „Nie mów fałszywego świadectwa” (Wj 20,16) – które obejmuje wszelkie formy oszustwa i zniesławienia. Jak nauczał papież Pius XI w encyklice Casti connubii, ciało ludzkie jest „świątynią Ducha Świętego” (1 Kor 6,19), a jego komercyjne lub pornograficzne wykorzystanie to profanacja. Tymczasem analityczka PISM traktuje problem wyłącznie przez pryzmat „prawa do tożsamości” w ujęciu świeckim, nie zaś jako naruszenie praw Bożych.
Fałszywa nowoczesność duńskiego prawa
Chwalony w artykule duński Copyright Act, który uznaje „cechy dystynktywne dla danej osoby” za własność intelektualną, to klasyczny przykład naturalizmu prawnego. Choć pozornie chroni jednostkę, w rzeczywistości redukuje człowieka do zestawu cech fizycznych, pomijając jego godność jako imago Dei. Jak ostrzegał papież Leon XIII w Libertas praestantissimum, gdy prawodawstwo oderwie się od prawa naturalnego, stanie się narzędziem tyranii. Brak sankcji karnych za głębokie naruszenie czci bliźniego (por. Kpł 19,16) dowodzi, że ta „nowatorska” regulacja służy ochronie interesów majątkowych, nie zaś duszy.
Amerykańska obłuda i kult osobowości
Wspomniany amerykański Takedown Act podpisany przez Donalda Trumpa, z Melanią Trump jako „twarzą projektu”, to kwintesencja hypocrisis moderna. Ten sam establishment, który promuje aborcję, gender i inne antychrześcijańskie ideologie, nagle występuje w obronie „praw człowieka” – ale tylko wybranych. Jak trafnie zauważył św. Jan Chrysostom: „Diabeł często przebiera się za anioła światłości” (Homilia o zdradzie Judasza). Fakt, że projekt lansowała była modelka „Playboya”, której kariera opierała się na uprzedmiotowieniu kobiet, demaskuje prawdziwe intencje tej krucjaty.
Unijne regulacje jako narzędzie kontroli
Wojtowicz przyznaje, że w UE „szczególnie aktywnie lobbuje Big Tech, optując za dostępem do prywatnych wiadomości użytkowników” pod pretekstem walki z CSAM. To klasyczny przykład strategii „problemu-reakcji-rozwiązania”, gdzie sztucznie wykreowany kryzys służy wprowadzeniu totalnej inwigilacji. Jak pisał Pius X w Pascendi dominici gregis, moderniści celowo podsycają lęki, by następnie narzucić swoje „zbawienne” rozwiązania. Przy okazji autorzy przemilczają, że same platformy technologiczne są głównymi roznosicielami dewiacji, co potwierdza raport Anti-Defamation League z 2024 r. nt. algorytmów promujących treści pornograficzne.
Relatywizm moralny jako norma
Najbardziej wymowny jest cytat kończący wywiad: „wiem, że to fejk, ale mówiący prawdę”. To esencja modernistycznej etyki sytuacyjnej, gdzie cel uświęca środki, a obiektywna prawda przegrywa z subiektywnym odczuciem. Jak trafnie diagnozował św. Pius X, jest to „synteza wszystkich herezji” – połączenie pragmatyzmu, subiektywizmu i utylitaryzmu. Brak reakcji na jawną pochwałę kłamstwa („mówiący prawdę”) demaskuje prawdziwe oblicze środowisk podszywających się pod obrońców demokracji.
Milczenie o źródłach zła
Artykuł nie wspomina ani słowem o duchowych korzeniach kryzysu – upadku moralności, odrzuceniu prawa naturalnego i kulturowym samobójstwie Zachodu. Gdzie nawiązanie do nauczania Leona XIII, który w Rerum novarum wskazywał, że prawdziwy postęp możliwy jest jedynie w oparciu o Dekalog? Gdzie przypomnienie słów Piusa XI z Divini Redemptoris, że „żaden autorytet ludzki może zastąpić autorytetu Chrystusa”? To milczenie jest wymowne – pokazuje, że dla współczesnych „ekspertów” problem deepfejków to jedynie kwestia technologii i prawa, nie zaś symptom głębszej choroby duchowej.
Za artykułem:
„Wiem, że to fejk, ale mówiący prawdę”. Jak powstrzymać deepfejki? (wiez.pl)
Data artykułu:







