Polityczne manewry w cieniu wielkiej apostazji
Portal Gość Niedzielny (17 października 2025) relacjonuje frustrację proukraińskich polityków w Kongresie USA wobec postawy Donalda Trumpa, który po rozmowie z Władimirem Putinem wycofuje się z zapowiedzi nałożenia sankcji na Rosję i dostaw broni dla Ukrainy. Dwudziestu pięciu kongresmenów obu partii wezwało w liście otwartym do realizacji wcześniejszych obietnic, argumentując, że tylko presja militarno-ekonomiczna zmusi Rosję do negocjacji.
Dyplomatyczne tańce na ruinach chrześcijańskiego porządku
„Trump zapowiedział nowe spotkanie na szczycie – tym razem w Budapeszcie” – czytamy w relacji. To geopolityczne balansowanie między „dyktatorem Putinem” (jak określają go autorzy listu) a przywódcą najpotężniejszego mocarstwa odsłania głębszy problem: całkowite zerwanie z katolicką koncepcją ordo internationalis. Już Pius XI w Quas primas (1925) nauczał: „Państwa i narody pamiętać winny, że królem jest i Chrystus Pan”. Tymczasem opisane negocjacje toczone są w duchu czysto machiawelicznym, gdzie brak jakiegokolwiek odniesienia do prawa naturalnego czy etyki chrześcijańskiej.
Fałszywy dylemat: sankcje czy kapitulacja
Kongresmeni domagają się dostaw „Tomahawków, systemów Patriot, uaktualnień oprogramowania F-16”, widząc w tym jedyną drogę do pokoju. Tymczasem Pax Christi nie może być dziełem rakiet, co dobitnie przypominał Benedykt XV w czasie I wojny światowej: „Pokój to nie tylko brak wojny, lecz dzieło sprawiedliwości” (Nota do rządów walczących mocarstw, 1 sierpnia 1917). Artykuł pomija fundamentalną kwestię: żadna z zaangażowanych stron nie reprezentuje cywilizacji chrześcijańskiej. Zarówno Rosja pogrążona w schizmie i ateizmie państwowym, jak i USA – kolebka masońskiego liberalizmu – odrzuciły królewską władzę Chrystusa, co Pius XI określił jako „prawdziwą przyczynę niesnasek i nieładu państwowego” (Quas primas).
Świecka pseudomoralność w służbie interesów
Demokratyczni politycy posługują się retoryką oburzenia: „Putin dalej bombarduje miasta i szpitale”, zapominając, że sama Ameryka prowadziła wojny prewencyjne w Iraku i Afganistanie. To przejaw hipokryzji rodem z modernizmu politycznego, gdzie „prawa człowieka” służą jako narzędzie politycznej gry, nie zaś jako odbicie obiektywnego prawa moralnego. Leon XIII w Immortale Dei (1885) demaskował takie podejście: „Kiedy państwo nie jest kierowane według zasad chrześcijańskiej mądrości, zamiarem jego rządzących staje się zysk lub zaspokojenie żądzy panowania”.
Bankructwo polityki bez Boga
Propozycja rozmów pokojowych w Budapeszcie, podczas gdy „Rosja dalej bombarduje miasta”, odsłania prawdę wyrażoną przez Piusa XII: „Pokój jest dziełem sprawiedliwości, ale tej, o której mówi Chrystus, nie zaś tej, którą głoszą ludzie pozbawieni religii” (Przemówienie radiowe, 24 sierpnia 1939). Opisywane negocjacje to jedynie próba podziału stref wpływów pomiędzy dwiema potęgami odrzucającymi społeczne panowanie Chrystusa. Kongresowe apele o „pokój przez siłę” są współczesnym odpowiednikiem biblijnego wołania: „Pokój, pokój, ale pokoju nie ma” (Jer 6,14).
Milczenie o źródle prawdziwego pokoju
Najcięższym zarzutem wobec całej relacji jest całkowity brak odniesienia do regnum sociale Christi – społecznego panowania Chrystusa Króla. Jak przypominał Pius XI: „Pokój Chrystusowy w Królestwie Chrystusowym – oto jedyna droga do zbawienia” (Quas primas). Tymczasem zarówno Trump, Putin, jak i krytykujący ich kongresmeni działają w ramach tego samego naturalistycznego paradygmatu, gdzie Bóg jest wykluczony z życia publicznego. To potwierdza słowa św. Piusa X z Notre charge apostolique (1910): „Gdy społeczeństwo nie będzie już oparte na Bogu, nie może się ostać”.
Za artykułem:
Zwolennicy Ukrainy w Kongresie sfrustrowani postawą Trumpa (gosc.pl)
Data artykułu: 17.10.2025







