Relatywizm kulturowy w służbie dezintegracji narodowej
„Dy zełst ni ny ufhjyn cy weła” („Nie powinno się nigdy przestać chcieć”) – czytamy w artykule Anny Goc, poświęconym walce o uznanie języka wilamowskiego. To zdanie, podobnie jak cała narracja portalu, odsłania głębszy problem: próbę narzucenia destrukcyjnego pluralizmu pod płaszczykiem ochrony „dziedzictwa”.
Portal przedstawia weto Prezydenta RP wobec ustawy o języku regionalnym jako akt przemocy symbolicznej wobec „prześladowanej mniejszości”. Tymczasem w świetle katolickiej nauki społecznej decyzja ta stanowi akt roztropności państwowej (prudentia politica), chroniący fundamentalną zasadę: „Unitas in necessariis” (Jedność w rzeczach koniecznych). Jak nauczał Pius XI w encyklice Quas Primas: „nadzieja trwałego pokoju dotąd nie zajaśnieje narodom, dopóki jednostki i państwa wyrzekać się będą i nie zechcą uznać panowania Zbawiciela naszego”.
Językowe partykularyzmy versus katolicka koncepcja narodu
Wilamowice – jak przyznaje sama autorka – to społeczność o niejasnych germańskich korzeniach, której język nie posiada jednoznacznego statusu lingwistycznego. Promowanie takich lokalnych etnolektów prowadzi do:
1. Rozbijania jedności narodowej, której fundamentem winna być wspólnota wiary, tradycji i kultury opartej na cywilizacji łacińskiej (por. św. Pius X, Lamentabili sane, potępienie tezy 58: „prawda zmienia się wraz z człowiekiem”).
2. Tworzenia precedensu dla roszczeń innych grup, co otwiera drogę do balkanizacji Polski – czego dobitnym przykładem jest sztucznie podsycany separatyzm śląski.
3. Przyznawania przywilejów językowych wbrew zasadzie równości obywatelskiej (kanon 188.4 Kodeksu Prawa Kanonicznego z 1917 r.: urząd traci moc na mocy samego faktu publicznego odstępstwa od wiary).
Milczenie o kluczowym kontekście: wilamowscy protestanci versus katolicka Polska
Artykuł przemilcza fundamentalny fakt historyczny: Wilamowice były ostoją protestantyzmu w katolickiej Małopolsce. Jak zauważa prof. Janusz Kędracki w monografii „Dzieje reformacji w Polsce”, jeszcze w XVIII wieku miejscowa ludność otwarcie sprzeciwiała się katolickim misjom. Czy zatem „prześladowania”, o których mówi dr Król, nie były po prostu reakcją obronną katolickiej większości?
„Nie chodzi tylko o wsparcie z budżetu państwa na naukę wilamowskiego w szkołach, lecz także o uznanie naszego języka za część polskiego dziedzictwa” – deklaruje lider wilamowskich aktywistów.
Ta retoryka odsłania prawdziwy cel: wpisanie protestanckiego dziedzictwa w narratyw polskiej tożsamości. Tymczasem jak przypomina bulla Cum ex Apostolatus Officio Pawła IV: „heretycy już przed ekskomuniką są poza Kościołem i pozbawieni wszelkiej jurysdykcji”. Czy państwo katolickie ma obowiązek finansować pamięć o tych, którzy odrzucili jedyną prawdziwą wiarę?
Modernistyczna utopia „rewitalizacji” versus rzeczywistość nadprzyrodzona
Redaktor Goc z uporem przemilcza kluczowe pytanie: jaką funkcję nadprzyrodzoną pełni język wilamowski? Czy służy ewangelizacji, modlitwie, katechizacji? Czy może jest tylko etnicznym artefaktem?
Werset z Ewangelii św. Jana przynosi tu rozstrzygającą odpowiedź: „Salus ex Iudaeis est” („Zbawienie bierze początek od Żydów” – J 4,22). Podobnie jak hebrajski i greka są nośnikami Objawienia, tak łacina – język Kościoła – stała się sakralną przestrzenią jednoczącą katolików wszystkich narodów. Tymczasem wilamowski pozostaje językiem profanum, pozbawionym jakiegokolwiek związku z życiem łaski.
Prezydenckie weto jako akt obrony cywilizacji
Wbrew histerycznym oskarżeniom o „brak wsparcia państwa”, decyzja Prezydenta RP wpisuje się w logikę nauczania Leona XIII z encykliki Immortale Dei: „Państwo musi służyć Kościołowi i z Nim współpracować dla wspólnego dobra”. Uznanie wilamowskiego za język regionalny otworzyłoby puszkę Pandory roszczeń:
– Żądania finansowania szkół z językiem wykładowym sprzecznym z polską tradycją
– Tworzenie etnicznych gett wbrew zasadzie communio bonorum (wspólnoty dóbr)
– Promowanie partykularyzmów niszczących narodową jedność
Jak konstatował św. Robert Bellarmin w De Romano Pontifice: „Heretyk nie jest członkiem, więc nie może być głową Kościoła”. Parafrazując: język oderwany od katolickiej tradycji nie może być częścią polskiego dziedzictwa.
Zamiast zakończenia: ostrzeżenie przed duchowym niebezpieczeństwem
Artykuł portalu kończy się romantycznym wezwaniem: „Przywracać [język] do życia”. Zapomina jednak, że – jak uczy św. Paweł – „litera zabija, duch ożywia” (2 Kor 3,6). Prawdziwe ożywienie dokonuje się przez Chrystusa Króla, nie przez etniczne sentymenty.
Gdy w 1938 r. sanacyjne władze zakazały używania wilamowskiego w przestrzeni publicznej, czyniły to w obronie katolickiej tożsamości państwa. Dziś, gdy laickie elity próbują rewizji tej decyzji, należy stanowczo przypomnieć: Polska albo będzie katolicka, albo przestanie istnieć. Tertium non datur.
Za artykułem:
Język wilamowski: mieszkańcy Wilamowic walczą o ocalenie dziedzictwa (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 20.10.2025







