Festiwal Conrada 2025: Nadzieja bez Chrystusa, świat bez Odkupienia

Podziel się tym:

Portal Tygodnik Powszechny relacjonuje przebieg pierwszego dnia Festiwalu Conrada 2025 zatytułowanego „Nadzieja radykalna”. W centrum wydarzenia znalazły się dyskusje o „naprawianiu świata” poprzez literaturę, ekologiczną troskę oraz „etykę współistnienia” z przyrodą. Uczestnicy – jak Auður Ava Ólafsdóttir, Ołeksandr Myched czy Faruk Šehić – forsują wizję nadziei rozumianej jako czysto immanentna praktyka ludzkiego samozbawienia, gdzie naprawa cieknącego kranu czy opieka nad dzikim zwierzęciem zastępują łaskę uświęcającą. W całym tekście ani słowa o prawdziwym źródle nadziei – Chrystusie Królu, którego społeczne panowanie stanowi jedyne antidotum na kryzysy opisywane przez uczestników festiwalu.


Humanistyczne samozbawienie pod płaszczem literatury

„Nadzieja radykalna” głoszona przez organizatorów okazuje się karykaturą nadprzyrodzonej cnoty teologalnej. Auður Ava Ólafsdóttir redukuje nadzieję do „praktyki naprawiania”, co stanowi jawną herezję pelagiańską. Wbrew nauce św. Pawła, który w Liście do Rzymian podkreśla: „Albowiem w nadziei już jesteśmy zbawieni. Nadzieja zaś, której spełnienie już się ogląda, nie jest nadzieją” (Rz 8,24), islandzka pisarka proponuje świecki substytut: „powtarzanie prostych czynności” jako remedium na chaos świata. To nie nadzieja – to terapia zajęciowa dla dusz pozbawionych łaski.

„Nie próbowałam oswoić zająca” – mówiła Chloe Dalton, opowiadając Oldze Drendzie o nieoczekiwanym spotkaniu, które odmieniło jej życie.

Relacja Dalton o „współistnieniu” z dzikim zwierzęciem podczas lockdownu to przykład naturalistycznej spiritualistyki, potępionej już w dekrecie Lamentabili sane (1907): „Wiara jako przyzwolenie umysłu opiera się ostatecznie na sumie prawdopodobieństw” (§25). Gdzie jest wzmianka o modlitwie, ofierze Mszy Świętej czy adoracji Najświętszego Sakramentu jako prawdziwych źródłach nadziei w czasach izolacji? Milczenie jest wymowne.

Wojna bez grzechu pierworodnego, cierpienie bez Odkupienia

Dyskusja „Po wojnach” z udziałem Ołeksandra Mycheda i Faruka Šehicia odsłania kolejną duchową pustkę. Pisarze traktują wojnę jako czysto psychologiczne lub polityczne doświadczenie, pomijając jej źródło – zbuntowaną naturę ludzką skażoną grzechem. Wbrew nauce Soboru Trydenckiego o konsekwencjach upadku Adama (Sesja V, Decretum super peccato originali), Šehić proponuje „proste słowa, które nie kłamią” jako terapię traumy. Tymczasem Pius XI w Quas Primas przypomina: „Wszyscy rozkazów Jego słuchać powinni i to pod groźbą zapowiedzianych kar, których uporni uniknąć nie mogą”.

Uczestnicy [dyskusji „Polska nowych początków”] zgodzili się, że pamięć i historia muszą pozostać w napięciu – tylko wtedy pozwalają zrozumieć przeszłość i ocalić przyszłość.

To relatywizm historyczny w czystej postaci! W katolickiej wizji dziejów narody powstają i upadają według Bożego porządku, czego przykładem są słowa papieża Piusa IX w Syllabusie błędów: „Kościół jest prawdziwym stróżem i nauczycielem objawionej prawdy” (propozycja potępiona nr 21). Tymczasem paneliści festiwalu traktują historię jako materiał do literackiej eksploatacji, nie zaś jako pole działania Opatrzności.

Ekologia bez Stwórcy: bałwochwalstwo natury

Chloe Dalton opisując relację z dzikim zającem, wpisuje się w neopogański nurt sakralizacji przyrody. Jej słowa: „Zając mnie nie potrzebował – to ja potrzebowałam jego” to echo rousseauistycznej herezji, potępionej już przez Leona XIII w Humanum genus jako „błąd naturalizmu”. Tymczasem Katechizm Rzymski jasno naucza: „Zwierzęta pozbawione rozumu nie mogą być przedmiotem czci, gdyż są niższe od człowieka, któremu Bóg dał władzę nad niemi” (część III, rozdz. 7).

Cały festiwal przesiąknięty jest duchem hermeneutyki zerwania z Objawieniem – od promocji „naprawy świata” bez odniesienia do Królestwa Bożego (co potępia Pius XI w Quas Primas: „Nadzieja trwałego pokoju dotąd nie zajaśnieje narodom, dopóki jednostki i państwa wyrzekać się będą i nie zechcą uznać panowania Zbawiciela naszego”), po fetyszyzację literatury jako substytutu religii.

Struktury grzechu w służbie dechrystianizacji

Organizatorzy – w tym dyrektor Michał Sowiński – kreują wydarzenie będące laboratorium kulturowego modernizmu. Hasła o „wspólnocie”, „etyce troski” czy „naprawianiu” służą wykorzenieniu pojęcia grzechu pierworodnego i konieczności łaski. W myśl potępionych tez modernizmu z Lamentabili sane: „Dogmaty mają być pojmowane według ich funkcji praktycznej, tzn. jako obowiązujące w działaniu, nie zaś jako zasady wierzenia” (§26).

Festiwal Conrada 2025 to symptom głębszej choroby: świata, który odsunął Jezusa Chrystusa i Jego najświętsze prawo ze swych obyczajów, z życia prywatnego, rodzinnego i publicznego (Pius XI, Quas Primas). Jedyną odpowiedzią katolika może być nie dialog, lecz heroiczne świadectwo wierności Królowi Wieków – Chrystusowi Panu.


Za artykułem:
Zając mnie nie potrzebował, to ja potrzebowałam jego. I dzień Festiwalu Conrada
  (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 21.10.2025

Więcej polemik ze źródłem: tygodnikpowszechny.pl
Podziel się tą wiadomością z innymi.
Pin Share

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.

Przewijanie do góry
Ethos Catholicus
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.