Portal Więź.pl (21 października 2025) prezentuje entuzjastyczną relację z wystawy „Czarny karnawał. Ensor / Wojtkiewicz” w Muzeum Narodowym w Warszawie, gloryfikującą dekadencką twórczość dwóch modernistycznych artystów. Wychwalane jako „wielobarwna, karnawałowa sceneria” dzieła Jamesa Ensora i Witolda Wojtkiewicza ukazują się jako symptomy głębokiego kryzysu duchowego epoki oderwanej od nadprzyrodzonych pewników.
Teatr zgnilizny: maskarada jako ucieczka od rzeczywistości
Kuratorki Joanna Kilian-Michieletti, Agnieszka Lajus, Kamilla Pijanowska-Badysiak oraz Herwig Todts konstruują narrację wokół rzekomego geniuszu artystów, którzy „wydają się sobie bliscy” w eksploracji „czarnego humoru” i „melancholii końca wieku”. W rzeczywistości mamy do czynienia z klasycznym przejawem modernistycznej ucieczki od odpowiedzialności artystycznej, gdzie śmierć pozbawiona jest wymiaru eschatologicznego, sprowadzona do groteskowej dekoracji.
Jak trafnie zauważa cytowany przez portal wiersz Tadeusza Różewicza, bohaterowie Wojtkiewicza maszerują „na sąd na śmietnik na kwietnik”. To właśnie kwintesencja bezbożnej wizji – redukcja ostatecznego przeznaczenia człowieka do estetyzowanego śmietniska historii. W obliczu tak jawnego odrzucenia novissimorum (czterech rzeczy ostatecznych) należy przypomnieć słowa Piusa XI z encykliki Quas Primas: „Niechaj więc obowiązkiem i staraniem Waszym będzie […] aby życie odpowiadało życiu tych, którzy wiernie i gorliwie słuchają rozkazów Boskiego Króla”.
Thanatos bez Zmartwychwstania: duchowa pustka modernistycznej sztuki
Opisywane przez portal dzieła Ensora („Kościotrupy walczące o wisielca”) i Wojtkiewicza („Ostatnia struna”) konsekwentnie eliminują perspektywę odkupienia. Karnawałowa maskarada, którą kuratorzy próbują przedstawić jako głęboką filozoficzną refleksję, okazuje się jedynie tanim chwytem estetyzującym rozpacz.
Wystawę otwiera cytat z „Wesela” Wyspiańskiego: „A ot, co z nas pozostało: lalki, szopka, podłe maski, farbowany fałsz, obrazki”. To nieświadome wyznanie wiary w duchową nicość – dokładnie to, co potępiał św. Pius X w dekrecie Lamentabili Sane, wskazując na błąd nr 58: „Prawda zmienia się wraz z człowiekiem, ponieważ rozwija się wraz z nim, w nim i przez niego”.
Fałszywy mistycyzm: estetyzacja choroby i cierpienia
Szczególnie niepokojące jest gloryfikowanie „dziecięcych póz” Wojtkiewicza jako rzekomego wyrazu „bezsilności wobec losu”. Portal pisze: „Wojtkiewicz, mimo groteskowych pozorów, nie traktuje śmierci z ironicznym dystansem. Ona po prostu jest blisko”. To klasyczny przykład modernizmu w sztuce – zastąpienie nadprzyrodzonej nadziei estetyzowanym kultem patologii.
Kościół zawsze nauczał, że „cierpienie ludzkie nabiera sensu tylko przez cierpienie Chrystusa” (Leon XIII, Quod Apostolici Muneris). Tymczasem wystawa proponuje odwrotną drogę – uczynienie z choroby i śmierci fetyszu pozbawionego transcendentnego wymiaru. Jak trafnie diagnozował Pius IX w Syllabusie błędów (pkt 58): „Nie ma innej siły poza tą, która tkwi w materii, a doskonałość moralności polega na gromadzeniu bogactw wszelkimi sposobami i zaspokajaniu przyjemności”.
Manifest antykatolicki: rewolucyjne inspiracje artystów
W sekcji „na wiec!” kuratorzy bezrefleksyjnie prezentują polityczne zaangażowanie artystów, w tym grafikę Ensora „Wjazd Chrystusa do Brukseli”, gdzie „socjalistyczne hasła przesłaniają religijne, a Chrystus ma rysy twarzy samego artysty”. To jawna profanacja, potępiona przez Sobór Trydencki w dekrecie o czci oddawanej świętym obrazom: „Niechaj nie umieszczają w kościołach żadnych obrazów, chyba że za aprobatą biskupa” (sesja XXV).
Tymczasem portal bezkrytycznie powtarza samozachwyt Ensora, który określał ten obraz jako „dzieło solidne”. Tożsamość rewolucyjna i katolicka zostają tu celowo pomieszane, co stanowi realizację potępionego już w Syllabusie błędu nr 39: „Państwo, jako źródło wszelkich praw, posiada prawa nieograniczone”.
Dekonstrukcja sacrum: od lalki do manekina
Kluczowy element wystawy – wszechobecne lalki i marionetki – odsłania głębszy problem: redukcję osoby ludzkiej do mechanicznej kukły. Portal zachwyca się: „Fascynująca wielu twórców marionetka to ta, dla której wszystko jest możliwe, bo istnieje tylko dla spektaklu”. To jawny przejaw naturalizmu potępionego w Syllabusie (pkt 1-4), gdzie odrzuca się istnienie Boga transcendentnego, a człowieka sprowadza do poziomu materii.
Kościół zawsze bronił dignitatis humanae (godności ludzkiej) opartej na imago Dei (obrazie Bożym). Tymczasem wystawa proponuje odwrotną wizję – człowieka jako zabawkę w rękach losu, co Pius XI w Quas Primas nazwał „odrzuceniem panowania Chrystusa” prowadzącym do „zniszczenia porządku zarówno pojedynczych obywateli, jak i państw”.
Estetyka rozpaczy jako wyraz duchowego bankructwa
Opisywana przez portal „matowa powłoka” obrazów Wojtkiewicza i „fosforyzująca biel” przypominająca „posypane popielcowym popiołem” torty to nie tylko wybór artystyczny, lecz symptom duchowej choroby modernizmu. Jak trafnie zauważył św. Pius X w Lamentabili Sane (pkt 65): „Współczesnego katolicyzmu nie da się pogodzić z prawdziwą wiedzą bez przekształcenia go w pewien chrystianizm bezdogmatyczny, to jest w szeroki i liberalny protestantyzm”.
Wystawa w Muzeum Narodowym doskonale ilustruje tę tezę – mamy do czynienia z pseudo-religijnym spektaklem, gdzie sztuka sakralna została zastąpiona estetyzowaną rozpaczą, a Ewangelia – socjalistycznymi hasłami. Końcowa sekcja „Thanatos” stanowi wymowne podsumienie tego duchowego samobójstwa – kult śmierci pozbawiony Zmartwychwstania.
W obliczu tak jawnego odrzucenia katolickiej ars sacra, która zawsze prowadziła do Boga, należy przypomnieć słowa Piusa XI: „Im więcej najsłodsze Imię naszego Odkupiciela niegodziwym milczeniem się pomija […] tym głośniej wyznawać Je należy” (Quas Primas). Wystawa „Czarny karnawał” to nie artystyczna prowokacja – to krzyk duszy pogrążonej w modernistycznej nocy, wołającej o światło Wiary objawionej.
Za artykułem:
Strach oswojony śmiechem. „Czarny karnawał. Ensor / Wojtkiewicz” (wiez.pl)
Data artykułu:







