Portal LifeSiteNews relacjonuje wystąpienie baronessy Gabrielle Bertin, członkini brytyjskiej Izby Lordów, która w „Financial Times” zaapelowała o zaostrzenie regulacji pornografii internetowej. Bertin wskazuje na przerażające statystyki: 25% Brytyjczyków regularnie konsumuje treści pornograficzne, a średni wiek pierwszego kontaktu z nimi spadł do 13 lat. Wśród konsekwencji wymienia zjawisko „seksualnie zadawanych urazów” – 40% kobiet poniżej 40 roku życia doświadczyło podduszenia podczas stosunku, wzrosła liczba przypadków zaburzeń erekcji u mężczyzn oraz seksualnej agresji wśród nastolatków. Jej propozycje obejmują: zakaz treści incestowych i „dziecko-dorosły”, weryfikację wieku i zgody performerów oraz zakaz aplikacji generujących nagie zdjęcia bez wiedzy osób portretowanych. Pomimo skali zjawiska, Bertin jednoznacznie odcina się od postulatu całkowitego zakazu pornografii, proponując jedynie „dostosowanie standardów online do offline”.
Naturalistyczne błędne koło: lecząc objawy, pomija się przyczynę
Propozycje Bertin stanowią klasyczny przykład modernistycznej herezji redukcjonizmu antropologicznego. Koncentrując się wyłącznie na fizycznych i psychologicznych skutkach pornografii, całkowicie pomija jej status moralny jako grzechu ciężkiego przeciw czystości (por. KKK 2354). Jak trafnie ujął to Pius XI w encyklice Divini Redemptoris: „Błądzą ci, którzy sądzą, że można oddzielić życie osobiste od społeczne i zaspokoić się pełnieniem w życiu prywatnym obowiązków religijnych, zaniedbując tymczasem życie społeczne” (nr 35). Bertin, proponując „bardziej humanitarne” regulacje przemysłu pornograficznego, powiela ten sam błąd – traktuje człowieka jako jedynie zespół popędów wymagających kontroli, nie zaś imago Dei powołanego do świętości.
Milczenie o królewskiej godności Chrystusa: źródło wszystkich błędów
Najcięższym zarzutem wobec analiz Bertin jest całkowite pominięcie nadprzyrodzonej perspektywy. Gdy Pius XI ustanawiał święto Chrystusa Króla, podkreślał: „Ponieważ zaś człowiek składa się z duszy i ciała, zewnętrzne uroczystości świąt mają go tak poruszyć i pobudzić, aby przez rozmaitość i piękność św. obrzędów pełniej zaczerpnął z prawd Bożych” (Quas Primas). Tymczasem brytyjska arystokratka ogranicza debatę do kwestii technicznych: efektywności weryfikacji wieku, zgodności z „offline’owymi standardami” dystrybucji filmów. To de facto akceptacja zasady „cuius regio, eius religio” (czyja władza, tego religia) – państwo określa, jakie formy deprawacji są „akceptowalne”, a jakie przekraczają „granice zdrowego rozsądku”.
Św. Pius X w dekrecie Lamentabili sane exitu potępił podobny relatywizm: „Dogmaty wiary należy pojmować według ich funkcji praktycznej, tzn. jako obowiązujące w działaniu, nie zaś jako zasady wierzenia” (propozycja 26 potępiona). Bertin wpisuje się w tę logikę, uznając pornografię za zło nie per se, lecz jedynie w swoich „ekstremalnych” przejawach. To otwiera furtkę do akceptacji tzw. „miękkiej pornografii” jako „mniejszego zła” – herezji już przez Leona XIII potępionej w encyklice Libertas praestantissimum jako „zgubna teoria tak zwanego złagodzenia zasad”.
Błąd antropologiczny: człowiek jako zwierzę do kontroli
Propozycja „zakazu aplikacji generujących fałszywe nagie zdjęcia” odsłania głęboki materialistyczny redukcjonizm całej argumentacji. Problem uprzedmiotowienia człowieka sprowadzony zostaje do kwestii technologicznych nadużyć, nie zaś fundamentalnego naruszenia dignitas humana. Tymczasem już św. Paweł przypominał: „Czyż nie wiecie, że ciała wasze są członkami Chrystusa?” (1 Kor 6:15). Dla katolika każda pornografia – „ekstremalna” czy „miękka” – stanowi świętokradztwo, profanację świątyni Ducha Świętego.
Baronessa pomija także kluczowy fakt: „przemysł pornograficzny” nie istnieje bez popytu. Regulując podaż, pozostawia nienaruszoną przyczynę – społeczeństwo pogrążone w luxuriae (nieczystości), które Pius XII nazwał „śmiertelną trucizną dla dusz”. Bez odwołania do sakramentu pokuty, praktyki czystości i kultu Niepokalanego Serca Marji – wszystkie świeckie regulacje pozostaną płytkim moralizatorstwem.
Polityczna naiwność: współpraca z hydrą
Postulat „współpracy regulatorów z producentami pornografii” przypomina próbę gaszenia pożaru benzyną. Jak zauważył św. Robert Bellarmin: „Non est potestas nisi a Deo” (Nie ma władzy, która by nie pochodziła od Boga – Rz 13:1). Władza cywilna, która zamiast stanowczo zakazać zła moralnego, negocjuje jego „mniej szkodliwe” formy – zdradza swoje boskie posłannictwo. Pius IX w Syllabusie błędów potępił podobny utylitaryzm: „Władza nie jest niczym innym jak liczbą i sumą sił materialnych” (błąd 60).
Bertin, proponując jedynie „zakaz treści incestowych”, ignoruje fakt, że cały przemysł pornograficzny opiera się na systematycznej eskalacji dewiacji. Jak trafnie diagnozują eksperci: dzisiejsze „ekstrema” staną się jutrzejszą „normą”. Tym samym jej projekt to jedynie opóźnianie nieuniknionego – dalszej degeneracji kultury.
Ostrzeżenie dla katolików: pokusa kompromisu
Wystąpienie baronessy Bertin stanowi przestrogę przed zgubną pokusą „mniejszego zła”. Katolicy winni pamiętać słowa Chrystusa: „Nie może drzewo złe dobrych owoców rodzić” (Mt 7:18). Jakakolwiek współpraca z pornograficznym przemysłem – czy to poprzez „regulacje”, „edukację”, czy „świadome konsumowanie” – stanowi współudział w grzechu. Jedynym katolickim rozwiązaniem jest całkowite odrzucenie pornografii jako intrinsece malum (zła samego w sobie) oraz żarliwa modlitwa o nawrócenie tych, którzy uwikłali się w ten śmiertelny grzech.
Za artykułem:
British lord calls for restrictions on pornography, warns of serious harm to youth (lifesitenews.com)
Data artykułu: 21.10.2025