Portal Tygodnik Powszechny relacjonuje wydarzenia ostatniego dnia Festiwalu Conrada (25 października 2025), skupiając się na tematach „nadziei po katastrofie”, „odzyskiwania głosu” i „przetrwania jako wspólnoty”. Wśród omawianych autorów znaleźli się Abdulrazak Gurnah (laureat Literackiej Nagrody Nobla 2021), Emily St. John Mandel oraz Carole Martinez i Kamel Daoud. Kluczowe wątki obejmują: krytykę „martwych narracji” religijnych i politycznych (Bartłomiej Dobroczyński), postulowanie literatury jako narzędzia „przywracania głosu wykluczonym” (Daoud) oraz redukcję przetrwania do ludzkiej solidarności pozbawionej wymiaru nadprzyrodzonego (Mandel). Artykuł konsekwentnie pomija jakiekolwiek odniesienie do transcendentnego źródła nadziei, ograniczając dyskurs do immanentnego humanizmu.
Redukcja nadziei do naturalistycznej utopii
W centrum festiwalowej narracji znalazło się pojęcie „radykalnej nadziei” Jonathana Leara, przywołane przez Bartłomieja Dobroczyńskiego jako „decyzja, by trwać razem – bo tylko 'my’, nie 'ja’, może nadać światu sens”. Ta redukcja nadziei do czysto horyzontalnego projektu społecznego stanowi jawną negację katolickiej koncepcji virtus theologica (cnoty teologalnej), której jedynym przedmiotem jest Bóg jako źródło zbawienia wiecznego. Jak uczył Pius XI w encyklice Quas Primas: „nadzieja trwałego pokoju dotąd nie zajaśnieje narodom, dopóki jednostki i państwa wyrzekać się będą i nie zechcą uznać panowania Zbawiciela naszego”. Tymczasem festiwalowy dyskurs konsekwentnie eliminuje Boga z równania nadziei, zastępując teologię grzechu pierworodnego i odkupienia psychologizującym językiem „kryzysu narracji”.
Literatura jako substytut sakramentu
Szczególnie wymowne były wypowiedzi Kamela Daouda i Carole Martinez, przedstawiające pisarstwo jako formę „odzyskiwania języka dla własnego ciała” i „przywracania pamięci tym, których oficjalna historia wolałaby nie słyszeć”. Ten sakralizujący język odsłania głęboko modernistyczne przesunięcie: literatura zostaje podniesiona do rangi pseudo-sakramentu, mającego zastąpić łaskę Bożą w procesie „zbawienia” przez opowieść. Tymczasem św. Robert Bellarmin w De Romano Pontifice ostrzegał: „heretyk nie jest członkiem, więc nie może być głową Kościoła… jawny heretyk nie może być Papieżem” – ta sama zasada dotyczy wszystkich struktur myślowych odrzucających nadprzyrodzony porządek. Gdy Daoud deklaruje, że „literatura nie jest deklaracją polityczną dla kamer”, ale „próbą ocalenia pamięci”, w istocie głosi religijną alternatywę dla Ewangelii, co Pius X w Lamentabili sane potępił jako przejaw modernizmu (propozycja 22: „Dogmaty […] są tylko interpretacją faktów religijnych”).
Migracja bez nawrócenia: duchowa tułaczka Gurnaha
Abdulrazak Gurnah w rozmowie z Grzegorzem Jankowiczem przedstawił wizję „życia po życiu” jako zawieszenia między Afryką a Europą, gdzie „powrót nie daje ukojenia, lecz kolejne pęknięcia”. Ten nostalgiczny dyskurs pomija fundamentalną prawdę katolickiej doktryny: bez Chrystusa wszystkie kulturowe tożsamości pozostają w stanie grzechu pierworodnego. Jak przypominał św. Augustyn w Wyznaniach: „Niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie”. Gurnahowska koncepcja „ocalenia pamięci” poprzez pisarstwo to klasyczny przykład naturalistycznej ucieczki przed koniecznością nawrócenia, co Pius IX w Syllabus errorum potępił w punkcie 15: „Każdy człowiek jest wolny w wyborze i wyznawaniu religii, którą uzna za prawdziwą”.
Apokalipsa bez Sądu Ostatecznego
Wystąpienie Emily St. John Mandel odsłoniło najbardziej jaskrawy przełom światopoglądowy: autorka „Stacji Jedenaście” przedstawia apokalipsę jako okazję do „pozostania lojalnym, czułym i solidarnym”, całkowicie eliminując biblijną perspektywę Sądu Ostatecznego. Jej stwierdzenie, że „przetrwanie to za mało”, przy jednoczesnym odrzuceniu nadprzyrodzonego celu człowieka, stanowi idealne odzwierciedlenie modernistycznej herezji potępionej w Lamentabili sane (propozycja 58: „Należy umieścić doskonałość moralną w gromadzeniu bogactw wszelkimi środkami”). Gdy Mandel mówi o „ludziach zakładających podziemne biblioteki w ruinach” jako dowodzie człowieczeństwa, pomija fakt, że bez łaski uświęcającej wszystkie ludzkie działania pozostają skażone egoizmem – czego dogmatycznie nauczał Sobór Trydencki w dekrecie o usprawiedliwieniu.
Milczenie jako wyznanie wiary
Najwymowniejsze w całym artykule jest jednak to, czego nie zawiera: zero odniesień do Boga, łaski, grzechu, odkupienia czy życia wiecznego. To nie jest przypadkowy brak, lecz credo współczesnego modernizmu, który Pius X w Pascendi Dominici gregis diagnozował jako „przenikanie się wiary z żywiołem religijnym, co prowadzi do zniszczenia wszelkiej religii”. Festiwal Conrada jawi się jako liturgia nowej religii humanitaryzmu, gdzie pisarze zastępują kapłanów, książki – sakramenty, a „wspólnota” – Mistyczne Ciało Chrystusa. W obliczu tej duchowej katastrofy przypomina się słowa Chrystusa Króla z Quas Primas: „Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby z tego świata było Królestwo moje, słudzy moi walczyliby” (J 18,36).
Za artykułem:
Przetrwanie to za mało. VI dzień Festiwalu Conrada (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 26.10.2025







