Portal „Tygodnik Powszechny” (27 października 2025) relacjonuje kontrowersje wokół sprzedaży rzeźby Mirosława Bałki „Chłopiec i orzeł” za 1,5 mln zł przez Fundację Egit, pomimo wcześniejszego depozytu w warszawskim „Muzeum Sztuki Nowoczesnej”. Artykuł koncentruje się na finansowych aspektach transakcji, pomijając całkowicie teologiczną i moralną ocenę sztuki współczesnej jako przejaw modernistycznej apostazji.
Redukcja sacrum do transakcji handlowej
„Chłopiec i orzeł” Bałki, wylicytowany przez anonimowego kolekcjonera, stał się przedmiotem przetargu między modernistyczną instytucją a prywatnym właścicielem. Jak zaznacza autor Piotr Kosiewski:
Obecność dzieła w muzeum w formie depozytu, jego wystawianie, prezentacja w muzealnych katalogach znacząco wpływa na jego cenę rynkową. Instytucja publiczna swym autorytetem i prestiżem niejako potwierdza wartość tego obiektu.
Tu ujawnia się materialistyczne jądro całego zdarzenia: sztuka sprowadzona do towaru giełdowego, gdzie „autorytet” świeckiej instytucji zastępuje kryteria transcendentne. Pius XI w encyklice Quas primas (1925) nauczał, że „królestwo Chrystusa obejmuje wszystkich ludzi – czy to jednostki, czy rodziny, czy państwa”, w tym sferę kultury. Tymczasem „dzieło sztuki” oceniane jest wyłącznie przez pryzmat kursu aukcyjnego, co stanowi jawne odrzucenie zasady ad maiorem Dei gloriam (dla większej chwały Bożej).
Fałszywa teologia „muzealnego zbawienia”
Artykuł powtarza modernistyczny dogmat, jakoby „muzea budowały naszą tożsamość”. To klasyczny przykład bałwochwalczego substytutu religii, gdzie świątynię zastępuje galeria, a kult relikwii – kontemplacja instalacji. Św. Pius X w dekrecie Lamentabili sane (1907) potępił tezę, że „dogmaty wiary należy pojmować według ich funkcji praktycznej” (propozycja 26). Tymczasem Kosiewski pisze:
„Rząd ma problemy budżetowe, są inne pilne wydatki. Ale to są także ważne inwestycje, bo to m.in. muzea budują naszą tożsamość”.
Ta świecka eschatologia pomija całkowicie fakt, że jedyną prawdziwą tożsamość nadaje człowiekowi chrzt święty i życie w łasce uświęcającej. Inwestycje w „kolekcje publiczne” przedstawiane są jako ważniejsze od finansowania szkół katolickich czy wspierania dzieł miłosierdzia – co stanowi odwrócenie hierarchii wartości potępione w Syllabusie błędów Piusa IX (1864), który odrzucał twierdzenie, że „dobrodziejstwa zgody i pokoju” możliwe są bez uznania panowania Chrystusa (propozycja 63).
Kapłani kultury jako nowa kasta mediatorów
W tekście niepokojącą rolę odgrywa postać Andy Rottenberg – „członkini zarządu fundacji”, określanej jako „ceniona kuratorka”. To typowy przykład modernistycznej kapłanki, która w strukturach neo-kościoła posoborowego zastąpiła prawowitych strażników Tradycji. Pius X w Lamentabili potępił tezę, że „Kościół słuchający współpracuje z nauczającym w określaniu prawd wiary” (propozycja 6). Tymczasem tu mamy do czynienia z sytuacją, w której autorytet „ekspertki” legitymizuje wartość obiektu kultu – w tym przypadku rzeźby Bałki.
Finansowa magia zastępująca łaskę
Proponowane przez autora „sposoby radzenia sobie z wycofywaniem depozytów” sprowadzają się do apelu o większe zaangażowanie państwa:
„Ale tu jest potrzebna aktywność państwa (…). Na tworzenie narodowych kolekcji sztuki w tym roku wydaliśmy równowartość kosztów budowy… 217 metrów drogi ekspresowej”.
To kwintesencja naturalistycznej herezji, w której wydatki budżetowe zastępują działanie łaski. Bulla Cum ex Apostolatus Officio Pawła IV (1559) nauczała, że władza świecka nie ma kompetencji w sprawach duchowych. Tymczasem „Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego” występuje tu jako quasi-kapłańska instancja, decydująca o „zbawiennych inwestycjach” w kulturę – przy całkowitym milczeniu na temat finansowania sztuki sakralnej czy konserwacji zabytków kultu katolickiego.
Estetyczny relatywizm jako narzędzie dezintegracji
Cały artykuł przesiąknięty jest duchem hermeneutyki zerwania z Tradycją. Gdy Kosiewski pisze, że „wiele muzeów na świecie wypracowało już sposoby radzenia sobie z wycofywaniem depozytów”, przyjmuje założenie, że sztuka współczesna stanowi kontynuację dziedzictwa kulturowego. Tymczasem według niezmiennego nauczania Kościoła (np. Sobór Trydencki, sesja XXV) sztuka musi prowadzić do Boga, a nie do autoekspresji artysty. „Chłopiec i orzeł” Bałki – jak większość dzieł „sztuki nowoczesnej” – jest zaprzeczeniem zasady claritas (jasności) i integritas (całościowości), które św. Tomasz z Akwinu uznawał za fundament piękna.
Milczenie o sztuce katolickiej jako akt apostazji
Najcięższym zarzutem wobec tekstu jest całkowite pominięcie katolickiego kryterium oceny sztuki. Artykuł nie wspomina ani słowem o tym, że prawdziwa sztuka winna:
- Służyć chwale Bożej (ad maiorem Dei gloriam)
- Być narzędziem ewangelizacji
- Odkrywać transcendentalne piękno Stwórcy
Tymczasem „Tygodnik Powszechny” – podobnie jak całe środowisko „kultury niezależnej” – propaguje estetyczny indyferentyzm, gdzie wartość dzieła mierzy się wyłącznie ceną na aukcji. Jak nauczał Pius XI w Quas primas: „Nie można służyć dwóm panom”. Wybór między sztuką sakralną a modernistyczną bałwochwalstwem nie jest kwestią gustu, lecz sine qua non wierności Chrystusowi Królowi.
Za artykułem:
Bałka w depozycie. Czy państwo nadal będzie dotować zakup sztuki do muzeów? (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 27.10.2025







