Portal „Tygodnik Powszechny” (28 października 2025) prezentuje wywiad z Bryanem Schutmaatem, fotografem dokumentującym amerykański Zachód. Artysta deklaruje, że jego prace są „subiektywną opowieścią” o micie Zachodu, która odsłania „ubóstwo, izolację, ślady niespełnionych obiektnic”. W rozmowie przewijają się wątki melancholii, strachu przed przyszłością oraz kryzysu współczesnego świata. Całość utrzymana jest w duchu naturalistycznej kontemplacji pozbawionej nadprzyrodzonej perspektywy, co stanowi symptomatyczny przykład duchowego bankructwa sztuki odciętej od źródła łaski.
Estetyka dezintegracji: kiedy pejzaż zastępuje sacrum
Schutmaat przyznaje:
„Nie interesuje mnie krajobraz sam w sobie – tylko ten, który nosi ślady ludzkiej obecności. Nasze działania, intencje, brak szacunku – to wszystko zapisuje się w tym, jak traktujemy ziemię”
. Ten redukcjonistyczny materializm, sprowadzający ludzkie dzieje do śladów na ziemi, stanowi jawną negację chrześcijańskiej wizji historii jako historia salutis (historii zbawienia). Gdzież tu miejsce na Boże miłosierdzie, na Krzyż jako centrum dziejów, na eschatologiczną nadzieję? Fotograf w swej narracji zatrzymuje się na poziomie Genesis 3:17 – przeklętej ziemi – pomijając całkowicie obietnicę Odkupienia.
Artysta nawiązuje do Cormaca McCarthy’ego i jego wizji
„pustkowia bez Boga”
, co odsłania głęboko ateistyczne podłoże tej twórczości. W katolickiej perspektywie każdy pejzaż – nawet naznaczony ludzką biedą – jest przecież theatrum gloriae Dei (teatrem chwały Bożej). Tymczasem Schutmaat proponuje modernistyczną teologię ruiny, gdzie ślady opon mają zastąpić ślady stóp Apostołów niosących Ewangelię.
Polityczny immanentyzm: sztuka w służbie świeckiego katechizmu
Choć fotograf deklaruje:
„Nie jestem aktywistą. Jestem artystą, który szuka znaczenia”
, jego prace noszą znamiona zaangażowania społecznego typowego dla posoborowego relatywizmu. Przyznaje:
„Jeśli ktoś patrzy i widzi świat, który trzeba zmienić – to dobrze”
, co odsłania ukryty program: sztuka jako narzędzie świeckiej przemiany. To jawne odrzucenie katolickiej zasady ars gratia artis (sztuka dla sztuki) na rzecz utylitaryzmu potępionego przez Piusa XII w przemówieniu do artystów z 1952 roku.
W wywiadzie przewija się niepokojąca teza:
„W świecie pełnym chaosu i katastrof to właśnie ta zdolność przetrwania, ten ułamek siły stał się dla mnie źródłem twórczej i moralnej inspiracji”
. Oto naturalistyczna etyka w czystej postaci: moralność sprowadzona do biologicznego instynktu przetrwania, bez odniesienia do prawa naturalnego czy nadprzyrodzonego celu człowieka. Jakże daleko tej wizji do nauczania Leona XIII w Rerum novarum, gdzie godność pracy wynika właśnie z jej transcendentnego wymiaru!
Estetyczna herezja: piękno bez Prawdy
Najgroźniejszym aspektem twórczości Schutmaata jest próba rozdzielenia piękna od prawdy. Artysta wyznaje:
„obok krzywdy, przemocy i politycznych podziałów potrzebujemy też piękna”
, ale w jego ujęciu staje się ono estetycznym narkotykiem mającym ukoić ból istnienia. To klasyczna pułapka modernizmu potępiona w Pascendi dominici gregis św. Piusa X, gdzie „uczucie” zastępuje objawioną prawdę.
Fotograf mówi o „moralnym wymiarze” krajobrazu, ale pomija jego sacrum – jakby zapomniał, że każdy kamień, każde drzewo woła: lapides clamabunt (kamienie wołać będą). W jego wizji nie ma miejsca na Krzyż wzniesiony na pustyni, na kapliczkę przy szlaku, na ślad Bożej obecności w stworzeniu. To świat pozbawiony łaski – dokładnie taki, jaki opisywał Pius XI w Quas primas, przestrzegając przed cywilizacją, która „usunęła Jezusa Chrystusa ze swych obyczajów”.
Fałszywy uniwersalizm: egzotyka bez ewangelii
Gdy Schutmaat wspomina o potencjalnym projekcie w Polsce, mówi:
„chętnie przywiózłbym swój aparat i zobaczył, co się wydarzy. (…) Patrzysz wtedy świeżym okiem, wszystko cię ciekawi”
. Ta postawa to kwintesencja kulturalnego kolonializmu: artysta z centrum (USA) eksplorujący peryferie (Polska) w poszukiwaniu egzotyki. Brakuje tu fundamentalnego pytania: jakie światło wiary niesie twórca tym, których portretuje? Czy jego „świeże spojrzenie” obejmuje także gotowość głoszenia Chrystusa Króla?
W całym wywiadzie nie pada ani jedno odwołanie do transcendencji, łaski, modlitwy. To sztuka zbudowana na vacuum religiosum (pustce religijnej), która – jak przestrzegał św. Pius X – zawsze prowadzi do kultury śmierci. Gdy artysta mówi o „moralnej inspiracji”, nie precyzuje jej źródła – pozostaje w sferze mglistego humanizmu potępionego już w Syllabusie Piusa IX (pkt 3: „Ludzki rozum jest jedynym sędzią prawdy i fałszu”).
Melancholijne zdjęcia Schutmaata są więc doskonałą metaforą współczesnego świata: piękne w formie, lecz puste w treści; przykuwające wzrok, ale niezdolne podnieść duszy ku Bogu. W tej wizji nie ma miejsca na Krzyż – jedyne prawdziwe źródło nadziei w „świecie pełnym chaosu i katastrof”. Jakże aktualne brzmią dziś słowa Piusa XI: „Pax Christi in regno Christi” – pokój Chrystusa w królestwie Chrystusa. Bez tego fundamentu każda sztuka – nawet najpiękniejsza – pozostanie jedynie pomnikiem ludzkiej rozpaczy.
Za artykułem:
Strach i nadzieja   (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 28.10.2025









