Portal „Tygodnik Powszechny” (28 października 2025) prezentuje tekst Olgi Drendy gloryfikujący równouprawnienie wszystkich form kultury – od malarstwa Chełmońskiego po „głupie filmiki”. Autorka entuzjazmuje się tłumami w galeriach sztuki, by zarazem bronić tezy, że „przeciętna ludzka głowa” z równą łatwością pomieści kontemplację dzieł Boznańskiej i konsumpcję taniej rozrywki. „Nie ma tu żadnego albo-albo” – przekonuje, postulując kulturowy synkretyzm pozbawiony hierarchii wartości. Tekst stanowi modelowy przykład modernistycznej destrukcji pojęcia sztuki jako via pulchritudinis (drogi piękna) prowadzącej do Boga.
Naturalistyczna redukcja sztuki do przeżycia estetycznego
Drenda celebruje „godną podziwu” kolejkę do galerii jedynie jako akt konsumpcji dóbr kultury, nie zaś jako przejaw głodu transcendencji. W analizie brakuje fundamentalnego rozróżnienia: podczas gdy sztuka sakralna i klasyczne malarstwo – o ile zakorzenione w verum et bonum (prawdzie i dobru) – prowadzą ku kontemplacji Stwórcy („per visibilia ad invisibilia” – przez rzeczy widzialne do niewidzialnych), rozrywka masowa służy zaspokojeniu zmysłowości. Pius XI w encyklice Divini illius Magistri (1929) ostrzegał przed „fałszywą i zgubną zasadą obojętności wobec religii w szkole”, która dziś przybiera postać obojętności wobec duchowego wymiaru sztuki.
„Najprawdopodobniej ci sami ludzie, którzy realnie zachwycają się «Odlotem żurawi», oglądają także i błahe filmiki”
To zdanie demaskuje relatywizm epistemologiczny autorki. Kościół nauczał wyraźnie: „Sztuka, która nie służy cnocie, zwodzi człowieka” (Św. Bazyli Wielki, Homilie na Psalm). Tymczasem tekst „Tygodnika” promuje estetyczny buffet, gdzie arcydzieło i śmieć kulturowy stają się równorzędnymi „doświadczeniami”.
Milczenie o moralnym obowiązku hierarchizacji dóbr kultury
Najcięższym zarzutem wobec tekstu jest całkowite pominięcie katolickiej nauki o formowaniu sumień przez sztukę. Leon XIII w Rerum novarum (1891) wskazywał, że robotnik winien szukać wytchnienia w sztuce wzniosłej, nie zaś w „płytkich rozrywkach osłabiających ducha”. Tymczasem Drenda, niczym guru postmodernizmu, głosi absolutyzację „przeciętnej ludzkiej głowy” jako miary wszechrzeczy.
Papież Pius XII w przemówieniu do artystów (1952) podkreślał: „Każde prawdziwe arcydzieło sztuki jest drogowskazem prowadzącym od ziemi do Nieba”. Tymczasem w analizowanym tekście sztuka zostaje sprowadzona do techniki wywoływania wzruszeń, oderwanych od obiektywnego piękna. To właśnie potępiał św. Pius X w encyklice Pascendi Dominici gregis (1907), demaskując modernistyczne pomieszanie sacrum i profanum.
Demokracja gustów jako narzędzie dezintegracji duchowej
Apologia „pojemności” ludzkiej głowy na sprzeczne treści to klasyczny przejaw modernistycznej herezji immanentyzmu. Sobór Trydencki w dekrecie o obrazach świętych (1563) uczył, że sztuka ma prowadzić wiernych do „pobożności, którą winna być przejęta dusza”. Tymczasem Drenda proponuje duchowy eklektyzm, gdzie kontemplacja Boznańskiej i konsumpcja „disco polo” stają się równoprawnymi „doświadczeniami”.
W tekście brakuje jakiejkolwiek wzmianki o via pulchritudinis – teologicznej koncepcji piękna jako drogi do Boga. Jak przypominał św. Augustyn: „Późno Cię umiłowałem, Piękności tak dawna a tak nowa” (Wyznania). Tymczasem „Tygodnik” promuje estetyczny chaos, gdzie brak miejsca na rozróżnienie między pięknem objawiającym Bóstwo a ułudą zmysłową.
Symptom szerszej apostazji: kultura bez Krzyża
Analizowany tekst nie jest niewinną refleksją o gustach, lecz manifestem kulturowego modernizmu. Gdy Pius XI w Quas Primas (1925) ogłaszał powszechne panowanie Chrystusa Króla, podkreślał, że „cała ludzka kultura winna być podporządkowana prawom Ewangelii”. Tymczasem Drenda konstruuje wizję kultury wyzwolonej spod władzy Logosu – „demokratycznej”, lecz pozbawionej duszy.
Fenomen kolejek do muzeów interpretuje się dziś jako „krzepiący”, lecz bez odniesienia do cultus Dei (kultu Boga). To właśnie przepowiedział Pius X w Lamentabili sane exitu (1907), potępiając redukcję wiary do „doświadczenia wewnętrznego”. Analogicznie tekst „Tygodnika” redukuje sztukę do zbioru wrażeń, nie zaś – jak uczył św. Tomasz z Akwinu – „participatio divinae pulchritudinis” (uczestnictwa w Bożym pięknie).
W czasach, gdy struktury okupujące Watykan promują „synodality” i ekumeniczne mieszanie prawdy z błędem, teksty takie jak analizowany stają się narzędziem neutralizacji sacrum. W miejsce sztuki jako ancilla theologiae (służebnicy teologii) proponuje się bezładny zbiór „przeżyć”, gdzie duchowa głębia i zmysłowa płytkość mają równe prawa obywatelskie. To nie postęp, lecz powrót do pogańskiego bałwochwalstwa – tyle że w postmodernistycznym przebraniu.
Za artykułem:
Byłeś na Boznańskiej? Widziałaś Chełmońskiego? Skąd te kolejki? (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 28.10.2025








