Portal Tygodnik Powszechny (28 października 2025) przedstawia tekst Olgi Drendy zachwalający rzekomą „pojemność” ludzkiej głowy dla równoczesnego przyjmowania sztuki wysokiej i kultury masowej. Autorka z satysfakcją odnotowuje tłumy w galeriach sztuki, by zaraz zrelatywizować wartość tego zjawiska stwierdzeniem: „odbiorca kultury i zwyczajny klient to ten sam człowiek”. Cały wywód sprowadza się do tezy, że „nie ma tu żadnego albo-albo” między prawdziwą sztuką a rozrywkową tandetą, gdyż „przeciętna ludzka głowa jest pojemna”.
Naturalistyczna redukcja sztuki do produktu konsumpcyjnego
Tekst Drendy stanowi klasyczny przejaw modernistycznej herezji w sferze kultury, potępionej już w dekrecie Lamentabili sane exitu (1907): „Dogmaty, sakramenty i hierarchia […] są tylko interpretacją faktów religijnych” (propozycja 22). Autorka bezkrytycznie przyjmuje filozofię relatywizmu, gdzie Chełmoński i „głupie filmiki” mają być równoprawnymi elementami „kulturowej diety”. Tymczasem Pius XI w encyklice Quas Primas (1925) jednoznacznie nauczał: „Władza naszego Odkupiciela obejmuje wszystkich ludzi […] tak, iż najprawdziwiej cały ród ludzki podlega władzy Jezusa Chrystusa”. Konsekwentnie – wszystkie przejawy ludzkiej aktywności, w tym sztuka, podlegają ocenie przez pryzmat służby Bożej lub buntu przeciw Niemu.
Fałszywa tolerancja jako przejaw religijnego indifferentyzmu
Stawianie znaku równości między kontemplacją malarstwa a konsumpcją treści w galeriach handlowych to jawny przejaw błędów potępionych w Syllabusie błędów Piusa IX (1864): „Każdy człowiek jest wolny w przyjęciu i wyznawaniu tej religii, którą uzna za prawdziwą pod kierunkiem światła rozumu” (błąd 15) oraz „Protestantyzm jest tylko inną formą tej samej prawdziwej religii chrześcijańskiej” (błąd 18). Drenda popełnia analogiczny grzech przeciw Pierwszemu Przykazaniu, afirmując równoczesny kult sztuki i kult konsumpcji. Jak zauważył św. Pius X w Pascendi dominici gregis (1907), moderniści „mieszają prawdę z fałszem tak, by umysł zniechęcić do jakichkolwiek pewników”.
Milczenie o nadprzyrodzonym celu sztuki
Najcięższym zarzutem wobec tekstu jest całkowite pominięcie nadprzyrodzonego wymiaru sztuki. Gdy autorka zachwyca się tym, że „z gąszczu plamek układa się melancholijna twarz dziewczynki”, nie dostrzega podstawowego faktu: prawdziwie katolicka sztuka nie kończy się na zachwycie nad techniką malarską, lecz wskazuje na transcendencję. Jak nauczał Pius XII w Mediator Dei (1947), sztuka sakralna ma być „odblaskiem wiecznego piękna” prowadzącym do Boga. Tymczasem w tekście nie ma ani słowa o tym, że dzieła Chełmońskiego czy Boznańskiej powstawały w kulturę głęboko przesiąkniętej duchem katolicyzmu, a ich wartość wynika właśnie z zakorzenienia w philosophia perennis.
Kult przeciętności jako narzędzie dechrystianizacji
Apoteoza „przeciętnej ludzkiej głowy” zdolnej pomieścić „wszystko” to nic innego jak aplikacja modernizmu w sferze kultury. Kościół zawsze nauczał o konieczności ascezy intelektualnej i hierarchizacji dóbr. Św. Augustyn w Państwie Bożym przestrzegał: „Pokarm dla duszy musi być starannie dobierany, by nie zatruć umysłu”. Tymczasem Drenda propaguje model człowieka-omnivora kulturalnego, dla którego podziwianie „Odlotu żurawi” i oglądanie „głupich filmików” mają być równorzędne. To dokładnie realizuje program masoński zarysowany w Syllabusie: „Filozofia powinna być traktowana bez uwzględnienia nadprzyrodzonego objawienia” (błąd 14).
Estetyczny naturalizm jako objaw apostazji
Tekst jest symptomatyczny dla całkowitej utraty sensu sacrum w kulturze kontrolowanej przez neokościół. Brak jakiejkolwiek wzmianki o sztuce jako narzędziu ewangelizacji czy środku uświęcenia – a przecież Pius XI w Divini illius Magistri (1929) podkreślał: „Wszystkie zaś sztuki i nauki służą najwyższemu Mistrzowi, którym jest Chrystus”. W zamian otrzymujemy pochwałę estetycznego konsumpcjonizmu, gdzie sztuka staje się tylko produktem w cyklu „kolejka do muzeum – wyprzedaż w galerii handlowej”. To jawny przejaw laicyzmu potępionego w Quas Primas: „Zaczęło się od tego, że przeczono panowaniu Chrystusa Pana nad wszystkimi narodami”.
W świetle niezmiennego Magisterium Kościoła, tekst Olgi Drendy jawi się nie jako niewinny głos w dyskusji o kulturze, ale jako manifest apostazji intelektualnej. W świecie, gdzie Chrystus-Król został zdetronizowany, nawet najwspanialsze dzieła sztuki stają się jedynie przedmiotem estetycznej konsumpcji – dokładnie jak przewidywał Pius XI ostrzegając przed „zepsuciem obyczajów i umysłów” płynącym z relatywizmu. Jedynym lekarstwem jest powrót do zasady Christus vincit, Christus regnat, Christus imperat, podporządkowującej całą kulturę – włącznie z malarstwem i rozrywką – chwale Bożej.
Za artykułem:
Byłeś na Boznańskiej? Widziałaś Chełmońskiego? Skąd te kolejki? (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 28.10.2025








