Portal „Tygodnik Powszechny” (4 listopada 2025) prezentuje wypowiedzi Michała Kuźmińskiego, Marcina Napiórkowskiego i Ziemowita Szczerka na temat współczesnego patriotyzmu w kontekście Święta Niepodległości. Autorzy postulują „odporny patriotyzm” oparty na „bogactwie form przeżywania polskiej tożsamości”, wychwalają „uprzejmość w urzędach” jako osiągnięcie III RP i dowodzą, że noszenie koszulek z symbolami narodowymi „niekoniecznie” wiąże się z nacjonalizmem. Wszystko to w ramach poszukiwania „wspólnej przestrzeni” dla „różnych sposobów przeżywania polskości”. Głuchota na prawa Króla Wszechświata czyni jednak tę debatę duchowo jałową.
Naturalistyczna redukcja wspólnoty narodowej
„(…) patriotyzm wiąże się z wiszącym nad Polską widmem zagrożenia”
Ta konstatacja Kuźmińskiego odsłania rdzeń problemu: współczesny dyskurs o patriotyzmie zostaje zredukowany do kategorii czysto naturalnych (obrona terytorium, spójność społeczna, efektywność administracji). Zupełny brak odniesienia do finis ultimus (celu ostatecznego) narodu jako wspólnoty powołanej do oddawania chwały Bogu stanowi jawną herezję przeciwko nauce Kościoła. Jak przypomina Pius XI w Quas primas:
„(…) ludzie w społeczeństwa zjednoczeni nie mniej podlegają władzy Chrystusa jak jednostki. On jest zaiste źródłem zbawienia dla jednostek i dla ogółu”.
Napiórkowskiego zachwyt nad „nowością” w postaci cywilnych urzędników przypomina groteskowo l’art pour l’art – jak gdyby sprawna administracja mogła zastąpić obowiązek podporządkowania państwa prawom Bożym. Tymczasem już św. Robert Bellarmin przestrzegał: „Państwo, które nie uznaje się za podległe Kościołowi, gorsze jest niż demon” (De Romano Pontifice).
Synkretyzm symboliczny jako zasłona dymna
Szczerek próbuje rozgrzeszyć komercjalizację symboli narodowych twierdzeniem, że „biznes z patriotyczną odzieżą (…) niekoniecznie” służy nacjonalizmowi. To klasyczny przykład modernistycznej equivocatio (dwuznaczności), gdzie święte symbole (Polska Walcząca, Żołnierze Wyklęci) zostają zrównane z tandetą konsumpcyjnego rynku.
Gdy autorzy piszą o „przeszłości, takiej jaka była”, pomijają jednak fundamentalny fakt: żaden z polskich zrywów niepodległościowych nie toczył się w próżni metafizycznej. Konfederaci barscy, powstańcy styczniowi czy „wyklęci” walczyli „Za Wiarę i Wolność”, gdzie pierwszy człon był conditio sine qua non. Tymczasem współczesne „rodzinne marsze” – o ile nie głoszą eksplicite prymatu religii katolickiej – stają się jedynie świeckimi rytuałami, co Pius IX potępił w syllabusie: „Państwo jako źródło wszelkich praw” (pkt 39).
Teologiczne bankructwo „wspólnej przestrzeni”
Najgroźniejszym aspektem tekstu jest promocja pluralistycznej „przestrzeni wspólnej” dla „różnych sposobów przeżywania polskości”. To jawna apostazja od nauki Leona XIII:
„Państwo (…) winno się starać, aby społeczeństwo chrześcijańskie nie tylko żyło, lecz kwitnęło i trwało w nienaruszalnej jedności. (…) Nie wolno bowiem równouprawniać prawdy z błędem” (Immortale Dei).
Propozycja Napiórkowskiego, by „wspierać bogactwo form” tożsamości narodowej, jest w istocie powieleniem potępionej tezy syllabusu: „Każdy człowiek jest wolny w przyjęciu i wyznawaniu tej religii, którą uzna za prawdziwą pod przewodnictwem światła rozumu” (pkt 15). Tymczasem prawdziwy patriotyzm – jak uczył św. Pius X – musi być instrumentum Regni Christi (narzędziem Królestwa Chrystusowego), a nie płaszczyzną kompromisu z błędem.
Polska jako twierdza modernizmu
Artykuł ujawnia symptomatyczną cechę posoborowego myślenia: fetyszyzację „dialogu” przy jednoczesnym wyrugowaniu principiorum non est disputandum (o zasadach się nie dyskutuje). Gdy Szczerek zachwyca się „uprzejmością urzędów”, a Kuźmiński pisze o „nie dajmy się robić w konia”, dokonuje się subtelne przesunięcie: państwo z ministerium iustitiae (służby sprawiedliwości) staje się dostawcą usług, a naród – klientem.
To właśnie owoc odrzucenia encykliki Quas primas, gdzie Pius XI stanowczo przypominał:
„(…) władcy i rządy mają obowiązek publicznie czcić Chrystusa i Jego słuchać„.
W obliczu milczenia o Chrystusie Królu cała dyskusja o patriotyzmie staje się jałowym ćwiczeniem z politica terrena (polityki ziemskiej), które – jak ostrzegał św. Augustyn – zawsze kończy się budową civitas terrena (państwa ziemskiego) przeciwko civitas Dei (państwu Bożemu).
Za artykułem:
Narodowa kasztanka na Święto Niepodległości. Nie dajmy się robić w konia (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 04.11.2025








