Portal Tygodnik Powszechny (4 listopada 2025) informuje o odkryciu trzech nieznanych opowiadań Virginii Woolf z 1907 r., zatytułowanych „Żywot Violety”. Tekst przedstawia brytyjską pisarkę jako „wybitną twórczynię modernizmu, prekursorkę feminizmu i queeru, a także ikonę kultury popularnej”, wychwalając jej „satyrę, komizm i fantazję” oraz rzekomo rewolucyjną rolę „kobiecych przyjaźni i siostrzeństwa”. W rzeczywistości mamy do czynienia z apologią moralnej degrengolady i intelektualnego buntu przeciw porządkowi naturalnemu.
Feministyczna mitologia jako narzędzie dekonstrukcji
Relacjonowany artykuł kreśli obraz Woolf i jej przyjaciółki Violet Dickinson jako bohaterek „niezależności intelektualnej” i „kreatywności wyzwolonej z patriarchalnych ograniczeń”. W duchu rewolucji obyczajowej lat 60. gloryfikuje się tu związki o charakterze homoseksualnym, ukryte pod płaszczykiem „siostrzeństwa”. Jak czytamy:
Porozumienie między Virginią i Violet wykraczało jednak poza standardową przyjaźń i troskę.
To typowy zabieg modernistycznej hermeneutyki, perversio veritatis (przekręcenie prawdy), gdzie grzech przeciw naturze przedstawia się jako postępową formę emancypacji. Już w 1864 r. Pius IX w Syllabusie błędów potępił podobne próby zrównania „religii chrześcijańskiej z innymi fałszywymi religiami” (pkt 18) oraz „błędy współczesnego liberalizmu” (pkt 77-80).
Literatura jako instrument deprawacji
Komplementowane przez portal opowiadania Woolf zawierają sceny, gdzie „bohater wciela się w japońską matkę opowiadającą dziecku bajkę na dobranoc”, a boginie „przybywają do Tokio na grzbiecie wieloryba”. To nie niewinna fantazja, lecz jawny synkretyzm religijny, łamiący pierwsze przykazanie. W „Żywocie Violety” pojawia się też dialog:
„Mieć własny wiejski domek? O tak, dobra kobieto! – wykrzyknęła Violet”. Ta wypowiedź (…) stała się „początkiem wielkiej rewolucji, która zmienia Anglię w miejsce całkiem inne niż dawniej”.
Rewolucji przeciw czemu? Przede wszystkim przeciw katolickiemu porządkowi społecznemu, gdzie kobieta realizuje się przez fabulam familiarem (opowieść rodzinną), a nie przez bunt przeciw własnej naturze. Jak przypomina Pius XI w Quas primas (1925):
„Państwo, jako społeczność doskonała, winno uznać panowanie Chrystusa nie tylko w życiu prywatnym, ale i publicznym”.
Milczenie jako przyzwolenie na zło
Najcięższym zarzutem wobec portalu jest całkowite pominięcie duchowego kontekstu biografii Woolf: jej ateizmu, prób samobójczych, otwarcie głoszonego sprzeciwu wobec instytucji małżeństwa i promocji dewiacji. To nie przypadek – ideologiczna cenzura służy tworzeniu fałszywego mitu „postępowej ikony”. Tymczasem już św. Paweł przestrzegał: „Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy (…) ani mężczyźni współżyjący z sobą (…) nie odziedziczą królestwa Bożego” (1 Kor 6,9-10).
Analizowany tekst bezkrytycznie powtarza modernistyczne slogany o „redefiniującej pisarstwo i świadomość twórczości” Woolf, podczas gdy w świetle Lamentabili sane Piusa X (1907) mamy do czynienia z jawnym przykładem „modernistycznej interpretacji Pisma i doktryny” (pkt 64).
Kultura śmierci w służbie antychrysta
Chwalenie „śmiałości i fantazji” Woolf przez Tygodnik Powszechny odsłania prawdziwy cel środowisk lewicowo-liberalnych: demontaż cywilizacji chrześcijańskiej pod pozorem walki o „postęp”. Jak trafnie diagnozuje Pius XI w Quas primas:
„Gdy Boga i Jezusa Chrystusa usunięto ze swych obyczajów, z życia prywatnego, rodzinnego i publicznego, wówczas nadzieja trwałego pokoju dotąd nie zajaśnieje narodom”.
Promocja dzieł Woolf jako „kluczowych dla feminizmu” to kolejny etap laicyzacji przestrzeni publicznej, gdzie lex Christi (prawo Chrystusowe) zostało zastąpione przez lex libidinis (prawo pożądania). W obliczu tej inwazji zła katolicy nie mogą pozostać bierni. Jak przypomina papież św. Pius X:
„Modernizm to synteza wszystkich herezji” (Encyklika Pascendi).
Za artykułem:
Trzy nieznane dotąd opowiadania Virginii Woolf: cudowna mieszanina komizmu i fantazji (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 04.11.2025








