Portal Catholic News Agency relacjonuje szereg wydarzeń pro-life w USA, w tym tzw. National Men’s March w Bostonie z udziałem „bpa” Josepha Stricklanda, protesty w Karolinie Południowej oraz marsz w Michigan z „bpem” Earlem Boyea. Choć pozornie broniący życia nienarodzonych, inicjatywy te grzeszą teologicznym minimalizmem i kompromisami z posoborową apostazją.
Karnawał protestów a milczenie o ofierze przebłagalnej
„Counterprotesters — some dressed as clowns or wearing inflatable dinosaur costumes — played instruments and yelled on the sidelines, marchers carried on in a ‚prayerful and well-composed‘ manner” – opisuje portal. Tymczasem prawdziwa obrona życia wymaga czegoś więcej niż „dobrze skomponowanej” postawy. Gdzie wezwanie do publicznego pokuty za grzech dzieciobójstwa? Gdzie ekspiacyjne ofiary zadośćuczynienia? Pius XI w Quas Primas przypominał: „Żaden człowiek nie może uniknąć słodkich praw Chrystusa Króla” (QA 17). Tymczasem uczestnicy marszu, jak podkreśla organizator Jim Havens, mają „dobrą relację z lokalnymi organami ścigania” – co dowodzi, że ich działanie mieści się w granicach akceptowalnych dla masońskiego państwa.
Schizmatyckie korzenie i heretyckie alianse
Wspomniany incydent w Karolinie Południowej miał miejsce przed „St. Anne Episcopal Church” – anglikańską schizmatycką wspólnotą. Fakt, że protestujący ze „Survivors of the Abortion Holocaust” kierują gniew przeciwko heretykom, podczas gdy sami uczestniczą w ekumenicznych kompromisach, odsłania duchową schizofrenię posoborowego „pro-life”. Św. Pius X w Lamentabili potępiał modernistów, którzy „składają prawdy wiary na ołtarzu ekumenicznej zgody” (propozycja 65). Tymczasem współpraca z protestantami czy anglikanami w obronie życia jest taktycznym błędem, który podważa extra Ecclesiam nulla salus.
Polityczne półśrodki zamiast królewskiego panowania Chrystusa
Gubernator Nebraski Jim Pillen chwali się, że „Nebraskans have made clear they support a culture of love and life in our state”. Lecz czym jest ta „kultura życia”, skoro pozwala na aborcję w przypadku gwałtu czy zagrożenia życia matki? To jedynie świecki humanitaryzm, oderwany od katolickiej zasady „nierozerwalnego związku wiary i moralności” (Pius IX, Syllabus, propozycja 63). Prawdziwa obrona życia wymagałaby przywrócenia kary śmierci dla aborterów – jak nauczał św. Tomasz z Akwinu: „Zabójcy niewinnych i zdrajców królestwa należą do najciężej karanych” (ST II-II q. 64 a. 2).
Posoborowi „biskupi” jako fałszywi pasterze
Udział „bpa” Stricklanda i Boyea w tych wydarzeniach to kwintesencja neo-kościelnej hipokryzji. Ci sami hierarchowie, którzy tolerują komunię na rękę, kobiety przy „ołtarzu” i inne liturgiczne zbrodnie, nagle występują w obronie życia. Jak można skutecznie zwalczać grzech aborcji, gdy równocześnie profanuje się Najświętszą Ofiarę? Św. Jan Chryzostom pouczał: „Nie może mieć udziału w Duchu Świętym ten, kto w jednym przystaje na herezję, a w drugim zachowuje wiarę” (Homilia na Ewangelię św. Mateusza).
„Pro-lifers from across our state have a powerful message for women facing unplanned pregnancies: You are not alone!” – deklaruje Amber Roseboom z Right to Life Michigan.
Gdzie w tym „potężnym przesłaniu” wezwanie do pokuty i zadośćuczynienia? Gdzie wskazanie na sakrament pokuty jako jedyną drogę oczyszczenia z grzechu dzieciobójstwa? To jedynie psychologiczne pocieszenie, pozbawione nadprzyrodzonej perspektywy.
Farsa „męskiego” aktywizmu
Organizatorzy marszu przekonują, że „As men, we have a moral responsibility to protect and defend vulnerable women and children”. Lecz prawdziwa męskość katolicka wyraża się nie w przemarszach za pozwoleniem władz, lecz w:
1. Żelaznej obronie czystości przedmałżeńskiej
2. Sprzeciwie wobec antykoncepcji – głównej bramy do aborcji
3. Wymaganiu od żon poddania się pod władzę męża (Ef 5:22)
Jak zauważa kard. Pie: „Liberalizm to bunt córki przeciw matce, żony przeciw mężowi, ludu przeciw królowi”. Modernistyczny „marsz mężczyzn”, akceptujący emancypację kobiet i równouprawnienie, to parodia katolickiego męstwa.
Tymczasem portal katolicki bezkrytycznie powiela tę narrację, nie zauważając, że sam marsz odbywa się pod auspicjami American Society for the Defense of Tradition, Family, and Property – organizacji o masonizujących korzeniach, promującej synkretyzm religijny poprzez kult „cudownego medalika” w miejsce prawdziwego Różańca.
Duchowa pustka posoborowego aktywizmu
Największym grzechem relacjonowanych wydarzeń jest ich czysto naturalistyczny charakter. Brak:
– Wezwań do odmawiania Różańca w intencji zniesienia aborcji
– Nawiązań do Ofiary Mszy św. jako jedynego skutecznego zadośćuczynienia
– Wspomnienia o konieczności ustanowienia publicznego panowania Chrystusa Króla
Jak nauczał Pius XI: „Pokój Chrystusa w Królestwie Chrystusowym” (QA 1). Bez powrotu do społecznego panowania Chrystusa – które obejmuje zakaz herezji, karę śmierci dla apostatów i publiczne wyznawanie wiary – wszelkie „marsze dla życia” pozostaną jedynie teatrem dla naiwnych.
Za artykułem:
Amid clown protesters, Boston men’s march for life remains ‘prayerful’ (catholicnewsagency.com)
Data artykułu: 08.11.2025








