Portal Tygodnik Powszechny (12 listopada 2025) prezentuje recenzję filmu Yórgosa Lánthimosa „Bugonia” jako „brawurową opowieść o buncie”, która rzekomo diagnozuje „szaleństwa tego świata”. W rzeczywistości mamy do czynienia z demonstracją teologicznego bankructwa współczesnej kultury, gdzie człowiek – odcięty od łaski i wiecznego porządku – tańczy na ruinach cywilizacji chrześcijańskiej w rytm nihilistycznych frazesów.
Bunt jako parodia sprawiedliwości
Fabuła filmu – dwóch „przegrywów” porywających szefową korporacji (Emma Stone) odpowiedzialnej za ekologiczną zagładę – odsłania fundamentalną herezję antropologiczną: „Teddy” i „Don” działają w imię „misji ratowania planety”, lecz ich motywacje są hybrydą ressentimentu (matka Teddy’ego zmarła podczas testów farmakologicznych) i internetowego szaleństwa. Jak słusznie zauważa recenzentka:
film zamienia się w próbę sił między naładowanym agresją Teddym i jego ospałym pomocnikiem a nieprzyzwoicie uprzywilejowaną kobietą
Lecz cóż to za „siła”, gdy obie strony reprezentują jedynie różne stopnie degeneracji? Katolicka zasada lex talionis („oko za oko”) nigdy nie sankcjonowała samosądu – „Mnie pomsta, Ja oddam” (Rz 12,19 Wlg) – tymczasem Lánthimos gloryfikuje spiralę przemocy jako „słodką zemstę” (oryginalny tytuł recenzji w druku), całkowicie pomijając kategorie grzechu, skruchy i odkupienia.
Ekologia bez Stwórcy
Wymieranie pszczół – kluczowy motyw filmu – zostało sprowadzone do płytkiej metafory „międzyplanetarnego spisku”. Tymczasem Rerum Novarum Leona XIII już w 1891 r. nauczała, że „władza ludzka nie może naruszać porządku ustanowionego przez Boga w przyrodzie”. Gdzież tu jednak miejsce na transcendentną odpowiedzialność człowieka wobec stworzenia, skoro recenzja chwali film za „odhaczanie palących tematów” (ekologia, kryzys opioidowy, „technofeudalizm”), podczas gdy sama „Bugonia” przedstawia świat jako:
absurdalną fantasmagorię, która nie bierze jeńców
Katolicka ekologia – jak uczy Pius XII w Summi Pontificatus – wyrasta z uznania „prawa naturalnego wyrytego przez Stwórcę w sercu człowieka”. Film Lánthimosa, redukujący Ziemię do „beczki prochu” (cytat z recenzji), to jedynie apokaliptyczna zabawa w próżni, gdzie brak nawet cienia nadziei na Odkupienie.
Genderowa karykatura
W scenie „chemicznej kastracji” porywaczy wobec zakładniczki ujawnia się kolejna warstwa ideologicznego jadu: wojna płci jako nieustanna gra władzy. Michelle (Emma Stone) wykorzystuje „kobiecość jako przewagę”, zaś mężczyźni – pozbawieni naturalnej siły przez własne decyzje – stają się karykaturą patriarchatu. To dokładne odwrócenie katolickiej wizji komplementarności płci, gdzie „mężczyzna i niewiasta stworzeni są wzajemnie dla siebie” (Katechizm Piusa X).
Recenzentka słusznie zauważa, że „kobiecość może być jej przewagą”, lecz nie dostrzega, iż cały ten konstrukt to jałowe echo genderowego marazmu, gdzie płeć staje się narzędziem manipulacji, nie zaś darem Stwórcy. Jakże daleko tu do nauki Piusa XI w Casti Connubii o nierozerwalnym związku małżeńskim jako „odbiciu jedności Chrystusa z Kościołem”!
Nihilizm podszyty estetycznym fetyszem
Chwaląc „kreatywne szaleństwo” reżysera, recenzja pomija fakt, że „Bugonia” należy do nurtu kinowego bluźnierstwa, gdzie forma przysłania brak substancji. Nawet finałowa scena „odrodzenia” (nawiązująca do antycznej bugonii – mitologicznego odrodzenia pszczół z ciała byka) to jedynie pusta metafora, pozbawiona chrześcijańskiej nadziei na zmartwychwstanie.
Gdy recenzentka pisze o „iskierce nadziei”, musi przyznać:
„Ale nie dla nas”, jak pisał Franz Kafka
Oto ostateczne bankructwo współczesnej kultury: sztuka, która – odcinając się od Źródła Łaski – może jedynie powtarzać: „Vanitas vanitatum et omnia vanitas” (Koh 1,2 Wlg). Tymczasem prawdziwy bunt przeciw niesprawiedliwości zawsze rodzi się z miłości do Prawdy – jak uczy św. Tomasz z Akwinu: „Złość nie może być całkowicie zniszczona, dopóki nie zostaną zniszczone wole” (Summa Theologica I-II q.75 a.1).
„Bugonia” Lánthimosa to kolejny kamień w mozaice kultury śmierci – świata bez Krzyża, gdzie nawet „słodka zemsta” okazuje się gorzka jak piołun. I choć recenzja w Tygodniku Powszechnym nazywa film „brawurową opowieścią”, katolik rozpozna w nim jedynie imitatio diaboli – zwodnicze naśladownictwo Bożego porządku, któremu brakuje jedynego koniecznego: Chrystusa Króla.
Za artykułem:
„Bugonia” Lánthimosa: a jeśli wyznawcy teorii spiskowych mają rację? (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 12.11.2025








