Portal Tygodnik Powszechny (13 listopada 2025) relacjonuje sytuację polityczną po Marszu Niepodległości, opisując głębokie podziały w obozie prawicy między PiS, Konfederacją a prezydentem Karolem Nawrockim. Autor konstatuje, że mimo potencjalnej wygranej prawicy w kolejnych wyborach, wewnętrzne spory uniemożliwiają stworzenie stabilnej koalicji. Artykuł pomija jednak zasadniczy wymiar kryzysu: całkowite odejście od katolickich fundamentów życia publicznego stanowi rzeczywistą przyczynę degeneracji politycznego krajobrazu.
Naturalizm jako metoda opisu rzeczywistości
„Politycy obecnej koalicji rządzącej […] w Święto Niepodległości nie są w ogóle mile widziani w Warszawie, o czym świadczy wygwizdanie ministrów Władysława Kosiniaka-Kamysza i Marcina Kierwińskiego” – komentuje autor, utrwalając czysto świecką narrację. Cały wywód operuje kategorią „społeczno-politycznego pęknięcia”, całkowicie ignorując praprzyczynę: odejście narodu od społecznego panowania Chrystusa Króla. Pius XI w encyklice Quas primas nauczał nieomylnie: „nadzieja trwałego pokoju dotąd nie zajaśnieje narodom, dopóki jednostki i państwa wyrzekać się będą i nie zechcą uznać panowania Zbawiciela naszego”. Brak choćby wzmianki o tym najwyższym prawie w analizie tak znamiennego święta jak 11 Listopada demaskuje modernistyczną duszę dziennikarstwa.
Demokracja jako nowe bałwochwalstwo
„Popularność Korony Grzegorza Brauna opiera się głównie na skrajnym radykalizmie, niechęci do Ukraińców i Żydów – to wąski projekt polityczny, a koncesje na jego rzecz ze strony PiS mogłyby wprost stać się zaprzeczeniem spuścizny Lecha Kaczyńskiego”
To zdanie obnaża intelektualną nędzę współczesnej dyskusji. Zamiast ocenić program Brauna przez prymat prawa naturalnego i doktryny katolickiej, autor posługuje się relatywistyczną kategorią „skrajnego radykalizmu”, nie precyzując, na czym miałby on polegać. Jednocześnie przemilcza fakt, że jakakolwiek forma demokratycznego ustroju pozostaje sprzeczna z monarchicznym porządkiem ustanowionym przez Boga. Św. Pius X w liście apostolskim Notre charge apostolique potępił demokrację jako system „w którym władza pochodzi od ludu, a nie od Boga”. Opisywane spory o kształt władzy przypominają walkę ślepych o kolor szaty, skoro wszystkie strony akceptują tę samą modernistyczną podstawę ustrojową.
Teologiczna zgnilizna języka polityki
Retoryka artykułu pełna jest symptomatycznych przejęzyczeń: „prezes PiS musi pójść albo z ofertą (umiarkowaną) w stronę sierot po PSL i Polsce 2050 Szymona Hołowni, albo zradykalizować przekaz”. To język targowiska, nie zaś poważnej dyskusji o losach narodu. Brakuje fundamentalnego rozróżnienia między kompromisem politycznym a zdradą zasad wiary. Jak nauczał papież Pius IX w Syllabusie błędów: „Kościół winien być oddzielony od państwa, a państwo od Kościoła” (błąd nr 55). Tymczasem współcześni „konserwatyści” akceptują rozdział Kościoła od państwa, co czyni ich programy z gruntu nieważnymi w świetle katolickiej nauki społecznej.
Milczenie o źródle władzy
Najcięższym zarzutem wobec analizy jest całkowite pominięcie nadprzyrodzonego wymiaru polityki. W tekście nie znajdziemy ani jednego odniesienia do:
- Obowiązku podporządkowania prawa cywilnego prawu Bożemu
- Katolickiego charakteru polskiego narodu jako dziedzictwa Ślubów Jana Kazimierza
- Grzechów narodowych wołających o pomstę do nieba (aborcja, profanacja niedzieli, rozpusta)
Tymczasem Sobór Watykański I nauczał: „Bóg objął swym zbawczym zamiarem nie tylko poszczególnych ludzi, lecz także społeczność ludzką” (konst. Pastor aeternus). Dopóki dyskusja polityczna odbywa się w horyzoncie czysto naturalistycznym, będzie tylko jałowym powielaniem błędów potępionych w dekrecie Lamentabili sane św. Piusa X, który potępił tezę, że „Kościół nie jest prawdziwym i doskonałym społeczeństwem, całkowicie wolnym” (błąd nr 19).
Apokaliptyczny wymiar kryzysu
Opisywane przez autora spory między Kaczyńskim a Mentzenem czy Nawrockim są jedynie powierzchownym symptomem głębszej choroby – całkowitej dezintegracji porządku nadprzyrodzonego w życiu publicznym. Gdy naród odrzuca swe katolickie powołanie, staje się łatwym łupem dla „księcia tego świata”. Współczesne elity polityczne, zarówno „prawicowe” jak i „lewicowe”, stanowią żywe potwierdzenie słów Chrystusa: „Każde królestwo wewnętrznie skłócone pustoszeje” (Mt 12,25 Wlg). Jedynym lekarstwem jest powrót do zasad wykładanych przez papieży od Piusa IX do Piusa XII – publicznego uznania królewskiej władzy Chrystusa i podporządkowania mu wszystkich dziedzin życia. Bez tej fundamentalnej zasady wszelkie dyskusje o „naprawie Polski” pozostają jedynie grą pozorów.
Za artykułem:
Kaczyński kontra reszta Polski. Jak bardzo skłóceni są nasi politycy (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 13.11.2025








