Zrabowane dzieła i milczenie o moralnym obowiązku
Portal Gość Niedzielny (15 listopada 2025) powołując się na doniesienia „Rzeczpospolitej” relacjonuje problem niemożności odzyskania przez Polskę dzieł sztuki zrabowanych podczas II wojny światowej. Wskazuje na „zawiłość niemieckiej administracji” oraz „nieskuteczność prawa międzynarodowego” jako główne przeszkody. Brakuje jednak jakiegokolwiek odniesienia do moralnego i nadprzyrodzonego wymiaru tej grabieży – czyli obowiązku naprawienia krzywd wynikającego z prawa Bożego, a nie jedynie z międzynarodowych konwencji.
Redukcja zbrodni do problemu biurokratycznego
„Szanse na odzyskanie przez Polskę zrabowanych podczas II wojny światowej dzieł sztuki są niewielkie”
To zdanie streszcza duchową pustkę całego wywodu. Grabież dóbr kultury – w tym niezliczonych relikwiarzy, ołtarzy, obrazów sakralnych – przedstawiona jest jako zwykły „problem administracyjny” między państwami, a nie jako crimen laesae maiestatis divinae (zbrodnia obrazy majestatu Bożego). Tymczasem już papież Pius XII w encyklice Miranda prorsus (1957) przypominał, że każde dzieło kultury służące chwale Boga „posiada charakter quasi-sakramentalny”.
Autorzy przemilczają fakt, że ogromna część zrabowanych obiektów to dobra kościelne – od średniowiecznych rękopisów liturgicznych po barokowe ołtarze. Ich utrata to nie tylko strata materialna, ale amputacja pamięci religijnej narodu. Gdy zaś mowa o „60 tys. poszukiwanych obiektów”, nie pada ani jedno słowo o tym, że większość stanowią przedmioty kultu, które powinny wrócić na ołtarze, a nie do muzealnych magazynów.
Relatywizm w ocenie winy
Artykuł zrównuje moralnie wszystkich grabieżców, bezkrytycznie cytując opinię:
„wiele zagrabionych dzieł sztuki nie znajduje się w Niemczech, ale zostało dekady temu sprzedane do USA, Francji, wywiezione do Argentyny […] inne spłonęły w bombardowanym Hamburgu czy przepadły w ruinach obleganego Berlina”
To klasyczny przykład relatywizacji odpowiedzialności. Nie ma żadnego rozróżnienia między:
- Zorganizowaną grabieżą III Rzeszy – prowadzoną w ramach Generalplan Ost i mająca na celu eksterminację polskiej kultury
- Dzikim rabunkiem Armii Czerwonej – traktującej dzieła sztuki jako łup wojenny
- Przestępczą niegospodarnością aliantów – którzy pozwolili na zniszczenie części dóbr w bombardowaniach
Kanon 2344 Kodeksu Prawa Kanonicznego z 1917 r. wyraźnie stanowił, że „rzeczy święte nie mogą być przedmiotem handlu”. Tymczasem tekst nie piętnuje handlu zrabowanymi relikwiami czy naczyniami liturgicznymi jako świętokradztwa, traktując go na równi z utratą obrazów świeckich.
Milczenie o Rosyjskim Cesarstwie Zła
Najbardziej wymowne jest zdanie kończące artykuł:
„Wiele (obiektów) do dzisiaj znajduje się w Rosji i nic nie wskazuje na to, by planowano je kiedykolwiek zwrócić”
Brak tu jakiegokolwiek nawiązania do rosyjskiego imperializmu jako kontynuacji sowieckiego barbarzyństwa. To nie przypadek – cała narracja utrzymana jest w duchu „politycznego realizmu”, który boi się nazwać zło po imieniu. Tymczasem już Leon XIII w encyklice Diuturnum illud (1881) nauczał, że „władza, która nie szanuje własności poddanych, traci legitymację moralną”.
Gdy zaś mowa o Deklaracji Waszyngtońskiej z 1998 r., nie wspomina się, że jej sygnatariusze (w tym Polska) zredukowali sprawę do „dobrowolnych działań” – odrzucając zasadę restytucji opartą na sprawiedliwości, a nie łasce zwycięzców. To właśnie owo oderwanie prawa międzynarodowego od prawa naturalnego Pius XI potępił w encyklice Ubi arcano Dei (1922), nazywając je „prawem bez kręgosłupa”.
Katolickie spojrzenie na własność i zadośćuczynienie
Największym brakiem tekstu jest całkowite pominięcie katolickiej nauki o własności. Św. Tomasz z Akwinu w Summa Theologiae (II-II, q. 66) przypominał, że „ten, kto przywłaszcza sobie cudzą własność, zobowiązany jest do zwrotu w czterokrotnej wartości”. Tymczasem współczesne „negocjacje” sprowadzają się do targowania się o kilka procent strat.
Nie ma też żadnej wzmianki o moralnym obowiązku reparacji wynikającym z VII Przykazania. Jak pisał papież Pius XII w orędziu radiowym z 1 września 1944 r.: „Naród, który dopuszcza się grabieży, obciąża swoje sumienie długiem, który musi spłacić – choćby przyszło to czynić przez pokolenia”.
Tekst kończy się stwierdzeniem „nic nie wskazuje na to, by planowano je kiedykolwiek zwrócić”. To pesymistyczne zakończenie odbiera nadzieję na sprawiedliwość – podczas gdy katolik wie, że żadna niesprawiedliwość nie ujdzie Bożego sądu. Jak zapisał św. Paweł: „Albowiem sędzia stoi przed drzwiami” (Jk 5,9).
Za artykułem:
"Rz": Nasze dzieła sztuki już przepadły (gosc.pl)
Data artykułu: 15.11.2025








